259 meczów w biało-czerwonych barwach i 962 gole. Do tego sukcesy klubowe, w tym złoty medal Ligi Mistrzów wywalczony z Vive Kielce. Niedzielni kibice kojarzą go jednak przede wszystkim z powrotem na boisko po fatalnej kontuzji, po której stracił lewe oko. Bielecki nadal brylował w spotkaniach zarówno klubowych, jak i kadry, często będąc najlepszym zawodnikiem meczu.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Miałem zapytać, co pan robi na emeryturze, ale wygląda na to, że żadnej emerytury nie ma.
Karol Bielecki: Mam trochę na głowie. Prowadzę trzy działalności. Motywuję innych ludzi, co jest związane z moimi doświadczeniami. Mówię o budowaniu zespołu i przełamywaniu własnych barier. Druga sprawa to spółka ze Sławkiem Szmalem, w której inwestujemy w budowę domów pod Wrocławiem. Trzecia - produkcja opakowań różnego typu.
Ale przede wszystkim jestem ojcem i mężem.
A restauracja?
Bardziej prowadzi ją moja siostra. Ja tylko doglądam z boku.
Nie ma pan wpływu na menu?
Razem to sobie analizujemy. Ale przede wszystkim jednak siostra.
Restauratorstwo okazało się trudniejsze od deweloperki?
Każda branża opiera się na współpracy. Wszędzie trzeba sobie dobrze poukładać zadania i wymagać od ludzi konsekwencji. Ale różnice w szczegółach oczywiście są spore.
Pracuje pan w swoich firmach czy przede wszystkim inwestuje?
Sam na budowach i przy opakowaniach nie pracuję. A jeśli chodzi o restaurację, jestem właścicielem nieruchomości. Moje zaangażowanie w prowadzone działalności jest jednak stuprocentowe.
Deweloperką zajmuje się pan razem ze Sławomirem Szmalem, byłym bramkarzem polskiej kadry. Już podczas kariery planował pan biznesową przyszłość z kolegą z reprezentacji?
Zaczynaliśmy ten projekt w 2016 roku, a więc układaliśmy wszystko, wciąż grając. Pod koniec naszych karier mieliśmy już zaawansowaną spółkę. I nasza działalność toczy się dalej. Może nie na wielką skalę, ale jednak.
Czyli na zgrupowaniach nie rozmawia się tylko o sporcie.
Mnóstwo czasu spędzaliśmy w autokarze. Był czas, aby myśleć o tym, co będziemy robić po zakończeniu karier sportowych. Mieliśmy świadomość, że coś musimy stworzyć, aby normalnie żyć.
Czego dotyczą pana wykłady?
Skupiam się na korporacjach i firmach, których pracownicy potrzebują motywacji. Nie ukierunkowuję się w tej pracy na sport.
Motywuje pan też indywidualnych klientów?
Nie, wykładam większym grupom. Moja historia i życiowe doświadczenia mogą świetnie motywować, czego dowodem jest odbiór tego, co przekazuję.
Jest pan w tym skuteczny tak samo, jak na boisku?
Dostaję sygnały, że tak. Ludzie widzą, że sam poradziłem sobie z problemami. Uczestniczyłem też w budowaniu różnorakich zespołów. Słuchacze dostrzegają, że można stworzyć coś na różne sposoby, a kiedy są ciężkie sytuacje - nie dramatyzować.
Sport i wykłady to dwie różne profesje. Ale jedna wynika z drugiej. Życie zawodnicze pozwoliło mi być mówcą motywacyjnym. Dało mi ogromny bagaż doświadczeń.
Nie tęskni pan do sportowego stylu życia?
Czasami tęsknię, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jestem wyeksploatowany fizycznie. Skupiam się teraz na dbaniu o to, aby nic mnie nie bolało. Czas, który spędziłem jako piłkarz, był wspaniały. Cieszę się, że mogę do niego wracać myślami.
Karol Bielecki jest ambasadorem akcji Bridgestone "Podążaj za marzeniami bez względu na wszystko"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia znokautowany. Polała się krew!