Pierwsze minuty wcale nie zapowiadały nam emocji. Już po kilku minutach było 3:1 dla gości, a po dwóch celnych rzutach karnych Anny Lisowskiej nawet 5:2. Start wyszedł na to spotkanie bardzo zmobilizowany, czego efektem była bardzo agresywna obrona w systemie 2-4, z którą nie mogły sobie poradzić wrocławianki. Na szczęście w dobrej dyspozycji była rozgrywająca AZS AWF-u Grażyna Pietras, która raz po raz z łatwością wybiegała na czyste pozycje i kończyła akcje celnym rzutem. - Rzeczywiście, w pierwszej połowie zagrałam bardzo dobrze, ale po przerwie wręcz katastrofalnie. Nie do końca jestem z siebie zadowolona - mówiła zaraz po meczu sama zainteresowana.
Po w miarę wyrównanym początku, do głosu doszły wreszcie elblążanki. Jeszcze bardziej poprawiły krycie i całkowicie uniemożliwiły grę ofensywną wrocławiankom. Po trzech stratach z rzędu gospodyń i kontrach Startu, w 19 minucie meczu zrobiło się 8:13 i o czas poprosił trener AZS AWF-u Marek Karpiński. Od tej pory w zespół z Wrocławia wstąpił nowy duch. Mimo dość defensywnej gry strefy 0-6, w ciągu następnych kilku minut wrocławianki nie pozwoliły przeciwniczkom oddać ani jednego rzutu. Same natomiast uruchomiły w końcu grę na skrzydłach, gdzie w 23. minucie świetnym lobem nad Martą Miecznikowską popisała się Aleksandra Wynnyk. W samej końcówce pierwszej połowy AZS AWF zdobył cztery bramki, nie tracąc przy tym żadnej. Dwie z nich były autorstwem wspomnianej wcześniej Pietras. Po jednej natomiast zdobyły Ewa Perek i Małgorzata Król. Po trzydziestu minutach wrocławianki niespodziewanie prowadziły u siebie ze Startem 16:15.
W przerwie meczu trener gości Andrzej Drużkowski nie krył rozczarowania: - Nie może być tak, że się mecz kończy w 25. minucie. Przegraliśmy ostatni fragment 0:4 i trochę zaczęły się rączki trząść. Po przerwie zmieniliśmy jednak kilka rzeczy w obronie i zaczęło wszystko funkcjonować tak jak należy. I rzeczywiście. Start szybko rozwiał wszelkie wątpliwości, choć trzeba przyznać, że bardzo pomogły im w tym wrocławianki, które opadły zupełnie z sił i spoczęły na laurach. Gospodynie przez ponad dwadzieścia minut zdołały strzelić zaledwie trzy bramki. Przy aż dwunastu elblążanek, mecz właściwie skończył się wcześniej, niż wszyscy się spodziewaliśmy. - Wiedzieliśmy już, że spotkanie zakończy się porażką i chcieliśmy je po prostu tylko dograć do końca - mówił po spotkaniu szkoleniowiec AZS AWF-u.
Pod koniec spotkania szansę gry otrzymały rezerwowe obydwu zespołów. Z bardzo dobrej strony pokazała się Beata Skalska, dzięki której ten mecz nie skończył się pogromem. Zaprezentowała bardzo dużą szybkość i pomysłowość w rozegraniu ataku pozycyjnego, sama w końcówce zdobywając trzy bramki. Z drugiej strony celnie kilka razy rzuciła Lisowska i mecz zakończył się wynikiem 23:31. Wrocławianki zaskoczyły dobrą postawą i można być optymistą przed dopiero co zaczętym sezonem ekstraklasy kobiet.
AZS AWF Wrocław - Start Elbląg 23:31 (16:15)
Najwięcej bramek dla AZS AWF-u: Alina Antoszewska 6, Grażyna Pietras 5, Beata Skalska 4.
Najwięcej bramek dla Startu: Anna Lisowska 10, Katarzyna Stradowska 6.
Widzów: ok. 300.