Popularny "Gadżet" swoją wypowiedź rozpoczął od swoistego szukania przyczyn słabej gry w pierwszej części spotkania: - Doszło wielu nowych zawodników i na pewno każdy z nich chciał się pokazać przed własna publicznością z jak najlepszej strony. Pierwsze minuty były w naszym wykonaniu bardzo nerwowe - przyzał zawodnik, by chwile potem dodać: - Być może każdy chciał, żebyśmy jak najszybciej odskoczyli, bo to beniaminek. Jest to jednak bardzo dobry, ambitnie walczący zespół, który niejednej ekipie napsuje krwi. Na szczęście w drugiej połowie zagraliśmy już dużo, dużo lepiej. Mieliśmy ciężkie przygotowania, ale teraz zaczynamy już łapać świeżość - przyznał z niewątpliwą ulgą w głosie.
Wychowanek klubu z Płocka i ulubieniec fanów nie krył również zachwytu ilością kibiców, którzy do ostatniego miejsca zapełnili kameralną halę Chemika: - Fani piłki ręcznej długo czekali na rozpoczęcie nowego sezonu, co zaowocowało tym, że graliśmy dziś praktycznie przy pełnej hali. - promieniał Wiśniewski. - Zawsze na nasz inauguracyjne mecze przychodziło sporo ludzi, a sprowadzenie nowych graczy spowodowało, że Blaszak Arena pękała w szwach - podkreślił i trudno było się z ta opinią nie zgodzić, gdyż do tej pory taka ilość widzów pojawiała się na płockiej hali tylko podczas szlagierowych pojedynków z najsilniejszymi zespołami.
Zawodnik zdementował płotki, jakoby w drużynie panowały jakiekolwiek problemy z komunikacją i integracją między graczami: - Ze wszystkimi nowymi chłopakami staram się utrzymywać jak najlepszy kontakt. W drużynie nie ma już bariery językowej, bo język handballu- zwroty typu "wyjdź", "przesuń", "wbieg" nie należą do szczególnie trudnych słów. My uczymy się angielskiego, oni polskiego, więc z porozumieniem jest coraz łatwiej - zauważył szczypiornista, który w ubiegłym sezonie wrócił do składu po kilkuletniej gehennie spowodowanej kontuzją.
- Po pierwszej połowie byłem zawiedziony swoją postawą, bo nie wykorzystałem dwóch kontr -ostro ocenił swój występ Wiśniewski. - Na szczęście trener mnie zmienił, co na pewno mi pomogło, bo nie może być tak, że zawodnik w trzech stuprocentowych sytuacjach rzuca zaledwie jedną bramkę. W drugiej połowie dostałem szansę zagrania ostatnich 10 minut i wyglądało to już znacznie lepiej- zdobyłem dwie bramki - dodał z wyraźną ulgą podopieczny Flemminga Olivera Jensena.
W następnej kolejce Płocczan czeka wyjazd do Wrocławia, gdzie zmierza się z kolejnym beniaminkiem: - Wiadomo, że do Wrocławia jedziemy po zwycięstwo, ale mecz z Śląskiem będzie bardzo, bardzo ciężko, gdyż każdy będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony na tle naszej drużyny, a najlepiej pokonać Wisłę - nie ma złudzeń Adam, lecz po krótkiej chwili zastanowienia dodaje: - Jeśli jednak my będziemy grali dobrze, to na pewno wygramy! Dzisiaj wszyscy zagrali bardzo dobrze, zagraliśmy zespołowo i każdy wykorzystywał swoje umiejętności dla dobra zespołu.