Od outsidera do bohatera. Kim Rasmussen żegna się z reprezentacją Polski piłkarek ręcznych

Gdy przejmował kadrę, pogardliwie nazywano go wuefistą. On jednak robił swoje. W sześć lat dwa razy doprowadził zespół do półfinału mistrzostw świata. Wygrał też Ligę Mistrzyń. W sobotę Kim Rasmussen ostatni raz poprowadzi Polki w oficjalnym meczu.

Maciej Wojs
Maciej Wojs

Od outsidera do bohatera

Duńczyk odchodzi, bo Związek Piłki Ręcznej w Polsce nie dogadał się z nim w sprawie nowego kontraktu. Włodarze polskiego szczypiorniaka uznali, że czteroletnia umowa, jaką chciał otrzymać 44-latek, to zbyt wiele, tym bardziej, że we wrześniu dojdzie w związku do wyborów prezesa. Rasmussen tak długo czekać nie mógł i wkrótce rozpocznie pracę z reprezentacją Węgier.

Kobiecy szczypiorniak w Polsce, ten w reprezentacyjnym wydaniu, Duńczyk przywrócił do świata żywych. Nie tylko czterokrotnie wprowadził drużynę na wielkie imprezy, ale przede wszystkim zainteresował jej występami przeciętnego kibica. W 2009 roku na mecze Polek przychodziło po 700 osób. W grudniu 2015 roku ćwierćfinałowym bojem Biało-Czerwonych z Rosjankami na mistrzostwach świata emocjonowało się już blisko 6 milionów.

Wraz z rosnącym zainteresowaniem kadrą, Rasmussen budował swoją legendę. W ciągu sześciu lat przeszedł drogę od nikomu nieznanego outsidera, do bohatera. 

Polub Piłkę Ręczną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • Bogdan Nieploszczuk Zgłoś komentarz
    patałachy zatrudnili za to Hofmana eks posła co samochodem w 6 osób do Matrytu jeżdził , bidulek , znalazł prace w zwązku piłki ręcznej . Panowie olewam was moczem.