W tym artykule dowiesz się o:
Sławomir Szmal wciąż to ma
Piątkowy mecz długo nie układał się po myśli naszego golkipera. Szmal spotkanie zaczął słabo - w pierwszej połowie obronił tylko jeden rzut, po piętnastu minutach między słupkami zmienił go Piotr Wyszomirski. Golkiper Vive Tauronu Kielce swoje zrobił po przerwie. W decydujących fragmentach spotkania odbił cztery z ośmiu piłek, w tym najważniejszy - z rzutu karnego czterdzieści sekund przed ostatnim gwizdkiem.
Michał Jurecki pod ochroną
Jurecki został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu z Serbią. Trudno się dziwić - zagrał wielkie spotkanie. Harował przez trzy kwadranse, zdobył siedem goli, miał pięć asyst i dwa bloki. Niejednokrotnie do siatki trafiał po indywidualnych akcjach, wrzucając "bieg terenowy". Na rozgrywającego musimy chuchać i dmuchać, wziąć go pod ochronę. Zespół Michaela Bieglera nie sposób sobie dziś bez niego wyobrazić.
Podcięte skrzydło
Przemysław Krajewski i Michał Daszek mieli być podczas ME pewnymi punktami polskiej drużyny. Ten pierwszy w meczu z Serbami spisał się bez zarzutu. Daszek dobrze grał w pierwszej połowie, po przerwie zjadły go nerwy. Najmłodszy członek polskiej ekipy zmarnował aż cztery sytuacje - także kontratak, w którym chciał sprytnie oszukać Darko Stanicia, a tymczasem stary wyga oszukał jego. Zawodnik Orlen Wisły Płock to twardy chłopak z mocną głową. Pierwsze koty za płoty. W kolejnych meczach na pewno spisze się lepiej.
Defensywa do poprawy
To, co powinno być największą siłą polskiej drużyny, tym razem okazało się największą słabością. Defensywa nie działała. Po meczu przyznawali to zarówno zawodnicy, jak i sam selekcjoner. Biało-Czerwoni mieli problemy zwłaszcza w sektorze centralnym - Petar Nenadić robił z naszymi zawodnikami, co chciał. Dziury w obronie przełożyły się na kiepską, 26-procentową skuteczność bramkarzy.
Serbia wreszcie złamana
W czterech ostatnich spotkaniach z Serbami wygraliśmy raz. Dwukrotnie rywale z Bałkanów pokonali nas na otwarcie mistrzostw Europy - w 2012 (18:22) i 2014 roku (19:20). Jeszcze bardziej bolesny był remis w Alicante (25:25), gdy gol Ivana Nikcevicia w ostatniej sekundzie meczu wyleczył nas z marzeń o igrzyskach olimpijskich. Tym razem górą byli Biało-Czerwoni.
Kraków uczy się piłki ręcznej
Polscy zawodnicy po meczu mówili, że trybuny poniosły ich do zwycięstwa. Trudno uciec jednak od wrażenia, że Kraków kibicowania piłce ręcznej dopiero się uczy. Atmosfera na trybunach długimi momentami była senna, fani niemal całą pierwszą połowę spędzili w ciszy, siedząc na krzesełkach. Z miejsc podrywali się dopiero wówczas, gdy zachęcał ich do tego wynik bądź fragment utworu disco polo. Żywiej i głośniej było po przerwie.
Kamil Kołsut z Krakowa
Michał Szyba: Po ostatnim karnym hala odleciała