W ubiegłym roku organizatorzy Rajdu Polski dostali żółtą kartkę od FIA. Część kibiców, którzy zajmowali niebezpieczne miejsca przy trasie i związane z tym niedociągnięcia organizacyjne sprawiły, że 73. PZM Rajdu Polski znalazł się na cenzurowanym. I to wszystko w momencie, kiedy ważą się losy Polski w kalendarzu Rajdowych Mistrzostw Świata (WRC). Tegoroczny Rajd Polski mógł więc stać się gwoździem do trumny nadziei na utrzymanie rundy WRC w naszym kraju lub dowieść, że zasługujemy na miejsce w kalendarzu najbardziej prestiżowego rajdowego cyklu.
WP SportoweFakty: Wszystkie raporty już chyba spłynęły. Jest pan zadowolony z organizacji rajdu?
Jarosław Noworól: Brakuje jeszcze tego najważniejszego, raportu bezpieczeństwa od FIA. Posiadam jedynie wersję roboczą i mogę powiedzieć tylko tyle, że nie jest źle. Jestem po rozmowach z delegatem ds. bezpieczeństwa Michele Mouton i ogólnie odbiór był pozytywny. Doceniono nasze ruchy i zmiany, aby poprawić bezpieczeństwo. W porównaniu z ubiegłym rokiem zrobiliśmy bardzo duży postęp. Strefy kibiców, które przygotowaliśmy i kontakt z fanami był zdecydowanie lepszy. Trzeba jednak również zauważyć, że w tym roku kibiców było mniej, co ułatwiło nam kontrolę nad całym rajdem. Dodatkowo wynajęty przez nas helikopter, który latał nad trasą każdego odcinka specjalnego, był moim trzecim okiem, sprawdzającym, co się dzieje na rajdzie. Miałem dużo spokojniejszy rajd niż rok temu.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: już nie mogę doczekać się igrzysk (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
- Odcinek testowy był wstrzymywany, start kilku oesów się opóźnił. Istniało realne zagrożenie, że któryś z nich zostanie odwołany?
Na szczęście nie. Teraz mogę już zdradzić, że żaden odcinek nie był zagrożony odwołaniem. Start czterech oesów był opóźniony o kilka minut, wynikało to z tego, że te oesy były długie i zanim samochód delegata ds. bezpieczeństwa go przejechał, zatrzymując się po drodze, jeśli była taka konieczność, to wypuszczenie na trasę pierwszej "zerówki" przesuwało się o tych kilka minut. Muszę jednak podkreślić, że delegat ds. bezpieczeństwa nie tracił kilkunastu minut na przekonywaniu fanów, aby przenieśli się w bezpieczniejsze miejsce. Kibice reagowali.
- Zachowanie kibiców przy trasie to była główna obawa organizatorów. Można więc powiedzieć, że kibice dali radę?
Zdecydowanie. Wiadomo, że specyfika rajdów jest taka, że w 100 proc. nie jesteśmy w stanie nad wszystkim zapanować. Żaden dyrektor jakiegokolwiek rajdu na świecie nie jest w stanie zagwarantować, że nie trafi się kibic, który nie będzie stał w niedozwolonym miejscu przy trasie odcinka specjalnego. To jest niemożliwe. Zorganizowanie imprezy sportowej, odbywającej się w jednym miejscu, na zamkniętym terenie jest dużo łatwiejsze. Rajd jest elastyczny, masa ludzi przenosi się z miejsca na miejsce. Na szczęście podczas tegorocznego Rajdu Polski zachowanie kibiców i poczucie ich odpowiedzialności za rajd były na wysokim poziomie.
Kluczowy jest przekaz do kibiców poprzez wszystkie dostępne kanały komunikacji. Po pierwsze nie róbcie krzywdy sami sobie, dbajcie o swoje zdrowie i życie, ale po drugie nie róbcie krzywdy sami sobie, jeśli chcecie mieć rundę WRC w kolejnym roku. Słuchajcie nas i nie próbujcie być mądrzejsi. Kibice stojący w niebezpiecznym miejscu nie rozumieją, że szkodzą wszystkim: nam jako organizatorom, kierowcom i innym fanom, którzy za rok chcieliby znów przyjechać na rajd. Takie sytuacje są odbierane bardzo negatywnie w FIA, bo to dla nich sygnał, że nie panujemy nad rajdem.
- Przed rajdem zwracał pan uwagę na to, aby kibice na odcinki dostawali się specjalnie przygotowanymi drogami, a nie przedzierali się przez pola, niszcząc rolnikom uprawy. Pod tym względem też było lepiej?
Trudno to jeszcze ocenić, ponieważ skargi i szkody cały czas do nas spływają. Dla mnie osobiście takie zachowanie jest niezrozumiałe. W sklepie, jeśli chcemy kupić np. batona, to za niego płacimy, a nie chowamy w kieszeń i wychodzimy. Tu jest podobnie. Skoro rolnik zasiał zboże, czy posadził kukurydzę i jeśli ktoś z premedytacją wchodzi na pole, albo nawet wjeżdża quadem, to można powiedzieć, że go okrada, niszcząc czyjąś własność. Jesteśmy na etapie tworzenia listy szkód i wstępnego kontaktu z poszkodowanymi. Trudno jednak na razie ocenić, czy takich sytuacji było mniej niż w 2015 roku.
- Po Rajdzie Polski jesteśmy bliżej utrzymania rundy Rajdowych Mistrzostw Świata w naszym kraju?
Na pewno tak. Musimy mieć jednak świadomość, że cykl Rajdowych Mistrzostw Świata to w dużej mierze polityka. Promotorowi teoretycznie zależy, aby rajdy odbywały się w krajach, w których jest zainteresowanie zawodami ze strony kibiców i mediów, a tu Polska jest w ścisłej czołówce, ale z drugiej strony liczą się pieniądze. Jeśli jakiś kraj jest w stanie dużo zapłacić, aby być gospodarzem rundy WRC, to dla promotora też ma to duże znaczenie. Poza tym jest tendencja, aby więcej rajdów odbywało się poza Europą. I to może zaważyć, że pomimo dobrej organizacji Rajd Polski wypadnie z kalendarza. Prowadzone są negocjacje, we wrześniu wszystko się okaże, ale już teraz można powiedzieć, że na pewno nie zostaniemy skreśleni, ponieważ rajd był nieudany.
- Po Rajdzie Polski nie miał pan wiele czasu na odpoczynek, ponieważ przewodniczy pan komitetowi organizacyjnemu Rajdu Rzeszowskiego. Zawody ruszają już 4 sierpnia, wszystko dopięte na ostatni guzik?
Mamy sprawdzony zespół i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Rajd Rzeszowski po raz pierwszy jest rundą Rajdowych Mistrzostw Europy. Przy projekcie pracuje 700 osób, do tego dochodzi obsługa Eurosportu, który jest promotorem ERC. Odbywamy mnóstwo spotkań z samorządami i policją, aby przed startem pierwszego oesu rajd organizacyjnie był przygotowany perfekcyjnie. Każdy, kto pracuje przy organizacji rajdu, później w CV może spokojnie wpisać, że robił tysiąc różnych rzeczy, z całą pewnością to nie jest monotonna praca.
- Kogo zalicza pan do głównych faworytów Rajdu Rzeszowskiego?
Kajetan Kajetanowicz już kilka razy wygrywał Rajd Rzeszowski, więc z całą pewnością jest jednym z faworytów. Jest u siebie i na pewno będzie walczył o zwycięstwo. Z czołówki, która wystartuje "Kajto" najlepiej zna trasę, ale większym zagrożeniem dla niego mogą okazać się zawodnicy z mistrzostw Polski. Jest Łukasz Habaj i Grzegorz Grzyb, który stąd pochodzi, wystartuje też Bryan Bouffier czyli kilkukrotny zwycięzca Rajdu Rzeszowskiego, więc tu widziałbym największe zagrożenie dla Kajetana. Jedno na pewno nie ulega wątpliwości, będzie ciekawie.
Rozmawiał Maciej Rowiński