Praktycznie nie znam trasy najbliższego Dakaru - rozmowa z Jackiem Czachorem

5 stycznia z Rosario wyruszy Rajd Dakar, którego metę zaplanowano 18 stycznia w Valparaiso. - Praktycznie nie znam trasy najbliższego Dakaru. O to będę martwił się później - powiedział Jacek Czachor.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: Po kilkunastu latach startów w Dakarze na motocyklu, tym razem po bezdrożach Ameryki Południowej, będzie pan ścigać się samochodem. Razem z Markiem Dąbrowskim pojedzie pan Toyotą Hilux. Marek w roli kierowcy, a pan w roli pilota. Na jaki wynik liczy pan w najbliższym Dakarze?

Jacek Czachor: Celujemy w miejsca w przedziale od dziesiątego do trzydziestego. Od kilku miesięcy, po przesiadce z motocykli do samochodu, wszystko podporządkowaliśmy pod Dakar. Już na miejscu zobaczymy na co nas stać. Na razie nasza jazda jest obiecująca. Na drugim miejscu ukończyliśmy Baja Poland 2013, a na piątej pozycji Rajd Maroka. Jednak na Dakarze będzie znacznie trudniej.

Jakby pan scharakteryzował Toyotę Hilux?

- To taki sam samochód jakim pojedzie Adam Małysz. Mamy w nim nowy, pięciolitrowy, silnik. Nasza Toyota ma około 380 koni mechanicznych, jest w niej sześciobiegowa skrzynia. Uważam, że jest to dla nas na obecną chwilę najlepszy samochód. Nie wiem czy uda nam się wykorzystać jego wszystkie możliwości. To okaże się na miejscu. Samochodu z wyższej półki nam nie potrzeba, bo cały czas zbieramy doświadczenie. Nie chcemy jednak iść małymi krokami, a trochę większymi. Od pierwszego naszego Dakaru w samochodzie chcemy gonić czołówkę. Mówiąc o czołówce, mam na myśli zawodników z pierwszej dziesiątki. Jeśli najbliższy Dakar pojedziemy na miarę możliwości, to później pomyślimy o poważnym ściganiu.

Czy są odcinki, których specjalnie się pan obawia?

- Szczerze mówiąc to za bardzo nie znam trasy Dakaru. Wiem tylko tyle, że pierwszy odcinek, z Rosario do San Luis, będzie typowo rozpoznawczy, pozwalający oswoić się z trasą. Prawdziwe ściganie zacznie się jednak już na drugim etapie, z San Luis do San Rafael. Na trasie drugiego odcinka jest trochę trudnych wydm. Pozostałych odcinków praktycznie nie znam. O to będę martwił się później. Kiedyś, gdy startowałem na motocyklu w Maroku, szczegółowo analizowałem trasę przed jednym z etapów. Znałem ją, a efekt był taki, że i tak się zgubiłem. Postanowiłem, że nie będę się uczył trasy z jakimś strasznie dużym wyprzedzeniem. Poza tym, stresowanie się co będzie piątego dnia nie ma sensu, bo przecież nie wiadomo czy się pokona wcześniejsze etapy.

Od 27 czerwca 2013 roku zawodnicy, którzy wystartują w Dakarze, mają zakaz jeżdżenie po jego trasie. Kto zostanie złapany przez organizatorów, dostanie pięcioletni zakaz startów w tym rajdzie!

- Jeśli chodzi o mnie, to ten punkt regulaminu bardzo mi się podoba. Głównie z tego powodu, że ja się tam wcześniej nie wybieram. Zawodnicy, którzy mieszkają w Argentynie, bądź blisko Argentyny, już jeździli po tych trasach. Tego typu informacje do nas dotarły.

Organizatorzy Dakaru przygotowali dwa etapy maratońskie, podczas których nie będzie można korzystać z serwisu. Co pan o tym myśli?

- Jestem jak najbardziej za. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wtedy najbardziej pracuje głowa zawodnika. Podczas maratonów trzeba najwięcej myśleć.

Trasa Dakaru dla motocyklistów będzie biegła przez Argentynę, Boliwię i Chile. Samochody do Boliwii nie wjadą, bo w tamtejszej dżungli jest za wąsko. Czy to dla pana dobra czy zła wiadomość?

- Zła, bo chętnie bym wjechał do Boliwii. Na motorze nie planuję jednak już startować. Szkoda, że we wcześniejszych latach trasa nie wiodła przez Boliwię, bo zmierzyłbym się z tamtejszą dżunglą.

Czy żal panu, że po wielu latach jazdy na motocyklu, organizm w jakimś stopniu wymusił, jazdę samochodem?

- Już od kilu lat z Markiem zastanawialiśmy się nad zamianą motocykla na samochód. Z wiekiem, wraz ze zmęczeniem organizmu, taki ruch należało podjąć. Czy jest mi żal motoru? Nie, bo ja na motorze rekreacyjnie będę jeździł do końca życia. Teraz na Dakarze przyszedł czas na samochód. Wręcz jestem tym podekscytowany, że wystartujemy razem samochodem.

Za kierownicą Toyoty Hilux usiądzie Marek Dąbrowski, pan będzie pilotem. Czy bierze pan pod uwagę to, że może być zmuszony dać kiedyś koledze zmianę?

- To nie jest wykluczone. Jeździłem tym samochodem, i jeśli będzie taka konieczność to mogę usiąść za kierownicą. Wszystko zależy od okoliczności.

Do tej pory startował pan trzynaście razy w rajdzie Dakar, i za każdym razem dojeżdżał pan do mety. Czy śmiało można założyć, że ukończy pan kolejny!

- W ciemno tego nie można obstawiać, ale myślę, że jest bardzo prawdopodobne to, iż pojawię się na mecie w Chile. To będzie nasz pierwszy Dakar w samochodzie. Pojedziemy po naukę, po doświadczenie, ale nie tylko. Już od pierwszego Dakaru w samochodzie chcemy gonić czołówkę.

- Jeśli chodzi o czołówkę, to kto dla pana jest faworytem Dakaru wśród samochodów?

Francuz Stephane Peterhansel oraz Katarczyk Nasser Al-Attiyah.

A, kto z osiemnastu Polaków, którzy pojadą do Ameryki Południowej, może zrobić na Dakarze najlepszy wynik?

- Ci, którzy sięgnęli w tym roku po puchary. Krzysztof Hołowczyc wywalczył Puchar Świata FIA w cross-country. Z kolei wśród quadowców Puchar Świata FIM przypadł Rafałowi Sonikowi. Oni powinni być szczególnie wysoko.

Komentarze (0)