Polskie Safari: Deszcz nie przeszkodził w rozegraniu prologu

Rajdowcy kiepskiej pogody się nie boją - pomimo padającego czasem deszczu prolog Polskiego Safari przebiegał bez zakłóceń.

Szybka trasa sprawiła radość zarówno załogom, jak i przybyłym pod Centrum Olimpijskie kibicom. Oczywiście, nie zabrakło też pechowców.

Zawodnicy pod Centrum Olimpijskim PKOL w Warszawie pojawili się już rankiem - przed ściganiem się dokładnie kontrolowane są dokumenty załogi, a auto przechodzi badanie techniczne. Był jeszcze jeden, nie mniej ważny powód - pod Centrum zorganizowany był piknik motoryzacyjny - na kibiców czekały samochody rajdowe (m.in. Ford Fiesta i Unimog) oraz spacer w alkogoglach po miasteczku przygotowanym przez Główną Inspekcję Transportu Drogowego. Zwiedzający mogli też spróbować sił za kierownicą... kosiarki do trawy oraz zdalnie sterowanych aut.
[ad=rectangle]
Położony blisko centrum prolog zgromadził sporo publiczności. Oglądających byłoby zapewne więcej, gdyby nie pochmurna pogoda i powtarzające się opady deszczu. Prolog liczył 2,93 km, ale nie należał do łatwych, zmoczony obwicie wodą miejscami stał się śliski. Trasa pozwalała rozwijać dość wysokie prędkości.

Jako pierwsze na trasę wyruszyły motocykle, quady oraz pojazdy UTV rywalizujące w ramach Pucharu Polski w Rajdach Baja. Najlepszy czas uzyskał jadący quadem napędzanym na jedną oś (grupa Q2) Paweł Samek. Po trzech eliminacjach zawodnik zajmuje trzecią pozycję w klasyfikacji, ale aspiracje są na pewno większe - Paweł wygrał rundę otwierającą sezon, ale nie brał udziału w trzeciej eliminacji.

- Szybki, świetnie dobrany odcinek, za który należą się brawa dla organizatorów. Tuż przed moim przejazdem spadł deszcz, ale nie przeszkodził mi zbytnio. Trochę mnie martwi, że jutro będę otwierać trasę - stwierdził Samek.

Najszybszym motocyklistą okazał się Piotr Krasuski, wśród quadów z napędem 4x4 tryumfował Piotr Ceklarz, zaś w kategorii UTV - rodzinna ekipa Waldemar i Kaja Wojnarowie.

Bardzo dynamicznie trasę pokonywały załogi rywalizujące w kategorii RMPST. Najszybsi na prologu byli Marcin Łukaszewski i Magdalena Duhanik. Miejmy nadzieję, że tym razem nie zawiedzie auto, jak zapewniał Marcin przed imprezą pokonali ponad 150 testowych kilometrów (czyli więcej niż liczą odcinki Polskiego Safari) i problemy z poprzednich rajdów wydają się być usunięte. Ze stratą 5,4 s odcinek ukończyli liderzy klasyfikacji - Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz. Niestety, ze względu na problemy z autem nie pojawił się czeski kierowca Miroslav Zapletal, za to wspaniały popis jazdy dał inny Czech - Josef Machacek, który swoim tylnonapędowym Optimus Buggy uzyskał piąty czas!

Jako ostatni rywalizowali kierowcy z Rajdowego Pucharu Polski Samochodów Terenowych (RPPST). Tu również obyło się bez niespodzianki - na czele znalazła się załoga Jacek Soboń i Mariusz Borowski. Kierowca tak skomentował prolog: - Trasa może mało techniczna, ale bardzo nam się podobała, bo można było naprawdę szybko pojechać. Miejscami było ślisko.

Jeden z głównych konkurentów Jacka - lider grupy S1 Tomasz Gołka - miał problem z silnikiem. W grupie aut bardziej zbliżonych do seryjnych (S2) najlepszy czas uzyskała ekipa Tomasz Stokłosa i Karol Trzebny. Jedno z aut dachowało, ale ekipa wyszła bez szwanku i osiągnęła nawet niezły rezultat.

Nie bez powodu jednak rajdowcy mówią, że na prologu więcej można stracić niż zyskać - pokonany w piątek dystans to - przypomnijmy - 2,93 km. Na sobotę 11 lipca organizatorzy przewidzieli trzykrotny przejazd odcinka Park Militarny Rembertów, który dla zawodników z rozgrywek RMPST ma długość 43,03 km, zaś dla rywalizujących w PPRB i RPPST - 34,91 km, co da 129,09 km dla RMPST i 104,73 km (pozostałe grupy) ścigania. Na kibiców czeka specjalnie przygotowana strefa (szczegóły dojazdu na stronie rajdu), z której bezpiecznie mogą obserwować przejazdy zawodników. Start do rywalizacji o 8.50. Mocny akcent czeka również na koniec rajdu - meta zlokalizowana jest przy Pałacu Kultury i Nauki. W centrum Warszawy załogi pojawią się o godzinie 18.00.

Źródło artykułu: