Finałowa runda RMPST, rajd Baja Inter Cars 2015, zorganizowana została na terenach poligonu wojskowego w okolicach Żagania i Szprotawy. Załoga NAC Rally Team stanęła na jej starcie w roli liderów mistrzostw, mając jednak świadomość, że tuż za jej plecami czają się groźni rywale w osobach Piotra Białkowskiego i Bartosza Momota, którzy z racji miejsca swego zamieszkania na rajdzie mogli czuć się niemal jak w domu. Teoretyczne szanse na zwycięstwo w całym cyklu zachowywał również duet Marcin Łukaszewski - Magda Duhanik, który mógłby sięgnąć po tytuł w sytuacji, gdy dwie poprzedzające go załogi nie dotarły do mety zawodów.
Rajd rozpoczął się po myśli Pawła Molgo i Janusza Jandrowicza, którzy na piątkowym prologu wywalczyli 2. czas, finiszując jedną sekundę za BMW Łukaszewskiego i Duhanik. Pierwszy z sobotnich oesów "Karliki", na dodatek najdłuższy, bo blisko 70-kilometrowy, okazał się jednak katastrofą. - Nie mam pojęcia, czemu tak źle nam poszło! - mówi Paweł Molgo. - Na nasz słaby rezultat złożyło się kilka czynników. Miałem wrażenie, jakbym nie potrafił się dobudzić, jechałem zbyt zachowawczo. Na dodatek na trasie zaskoczyły nas fragmenty nieomal przeprawowe, których w ogóle się nie spodziewaliśmy. Mieliśmy wrażenie, jakbyśmy wjechali naszą Toyotą do jeziora! Woda wlewała się do kabiny, przednia szyba, choć jest ogrzewana, zupełnie zaparowała, a w ferworze walki połamaliśmy ściągaczkę, która zwykle ratowała nas w takich momentach. Chwilami walczyłem z zerową widocznością. Na domiar złego woda dostała się gdzieś do instalacji elektrycznej, a wtedy zaczął przerywać silnik.
Na mecie oesu załoga NAC Rally Team zameldowała się z 3. czasem, przegrywając z Hummerem Białkowskiego i Momota o ponad 4 minuty, i na tę chwilę żegnając się z tytułem mistrzowskim. Niepowodzenie to odbiła sobie na kolejnym, 20-kilometrowym oesie "Szprotawa", który w sobotę zawodnicy pokonywali aż trzykrotnie. Za każdym razem Toyota Hilux Pawła Molgo i Janusza Jandrowicza osiągała najlepszy czas przejazdu, co w obliczu kłopotów technicznych BMW Łukaszewskiego i Duhanik, pozwoliło obrońcom tytułu awansować na 2. miejsce w klasyfikacji rajdu.
W niedzielę zawodnicy mieli zadanie dwukrotnie zmierzyć się z 70-kilometrowym oesem "Karliki", który miał zadecydować o końcowych wynikach rajdu i mistrzostw. - Sytuacja wydawała się klarowna - relacjonuje Paweł Molgo. - W rajdzie prowadzili Białkowski i Momot, do których traciliśmy niecałe 4 minuty. Z kolei nasza przewaga nad Łukaszewskim i Duhanik wynosiła 4,5 minuty, co pozwalało nam czuć się dosyć komfortowo. Do czasy gdy... na pierwszym z niedzielnych oesów przebiliśmy oponę! Wymiana koła zajęła nam blisko 5 minut, na mecie nasza strata do rywali wyniosła prawie 6 minut. Przed chwilą byliśmy w niebie, a nieoczekiwanie wylądowaliśmy w piekle: spadliśmy na 3. miejsce w klasyfikacji rajdu...
Przed finałowym oesem Białkowski i Momot mogli czuć się niemal pewnymi zwycięzcami zawodów oraz mistrzostw Polski. Ostatnią szansą na obronę tytułu przez załogę NAC Rally Team było przegonienie szybkiego duetu Łukaszewski - Duhanik, który miał nad nią minutę przewagi.
- Stało się dla mnie jasne, że w tym momencie wszystko musimy postawić na jedną kartę - opowiada Molgo. - Za wszelką cenę chcieliśmy odrobić tę minutę czasu i awansować na 2. miejsce w rajdzie. Chyba nigdy w życiu tak szybko nie jechaliśmy! Nasi rywale w BMW również nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Ale w połowie oesu, po pół godzinie szalonej jazdy, naszym oczom ukazał się widok, którego nikt z nas się nie spodziewał! Obok trasy stał pogruchotany Hummer Białkowskiego i Momota, który chwilę wcześniej musiał zaliczyć rolowanie! Bez namysłu zahamowaliśmy, ale widząc, że nasi koledzy pokazują, że wszystko OK i możemy jechać dalej, ruszyliśmy w kierunku mety. Ostatnie kilometry pokonałem w tempie spacerowym, aby przypadkiem nas również nie spotkało jakieś nieszczęście. Zwycięstwo w Baja Inter Cars nie było już dla nas priorytetem - najważniejsze było mistrzostwo Polski. Mogę przyznać się, że rajd ukończyliśmy nieomal z rozpędu, bo tuż przed finiszem skończyło nam się sprzęgło...
Ostatecznie na mecie zawodów Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz odnotowali stratę 3 min. 51 sek. do zwycięskich Marcina Łukaszewskiego i Magdy Duhanik. Najważniejszy cel jednak osiągnęli, po raz drugi z rzędu triumfując w klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych.
- Bardzo cieszę się z obrony tytułu mistrzowskiego! - mówi Paweł Molgo. - Sébastien Ogier powiedział kiedyś, że oznacza to – przy zachowaniu wszelkich proporcji - iż pierwszy tytuł również zdobyliśmy nieprzypadkowo. Współczuję naszym rywalom, którzy okazali się godnymi konkurentami. Ale niestety tak bywa w motosporcie. Do zwycięstwa potrzebna jest szybka jazda, niezawodny sprzęt, chłodna kalkulacja i... odrobina szczęścia, którego nam nie zabrakło. Co ciekawe, w tym sezonie wszystkie czołowe załogi miały kłopoty na własnym podwórku: my nie ukończyliśmy rundy w Warszawie, Łukaszewski w Szczecinie, a Białkowski w Szprotawie. Bardzo podoba mi się, w jakim kierunku rozwijają się Rajdowe Mistrzostwa Polski Samochodów Terenowych - startują w nich coraz lepsze auta, jeździmy coraz szybciej, rywalizacja stała się bardzo wyrównana. O przyszłym sezonie na razie jeszcze nie myślę. Teraz zamierzamy skoncentrować się na Afryce!
Już za trzy tygodnie Paweł Molgo w duecie z Piotrem Domownikiem, szefem zespołu technicznego NAC Rally Team (który również nosi tytuł mistrza Polski RMPST wywalczony w 2007 roku) staną na starcie East African Safari Classic Rally. Tuż przed wylotem do Kenii, 7 listopada z zawodnikami zespołu NAC Rally Team będzie można spotkać się i wypić symboliczny kieliszek szampana na targach Off-Road Show Poland w Warszawie. Serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców RMPST!