Sebastien Loeb podchodzi z pokorą do Dakaru. "Nadal nie wiem, jak pokonać wydmy"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sebastien Loeb w trakcie testów przed Dakarem
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sebastien Loeb w trakcie testów przed Dakarem

Sebastien Loeb nadal nie ma na swoim koncie zwycięstwa w Rajdzie Dakar. Francuz podchodzi z pokorą do nadchodzącej edycji, bo po raz pierwszy wystartuje w niej jako kierowca prywatnego zespołu.

W tym artykule dowiesz się o:

Wycofanie Peugeota z programu terenowego sprawiło sporo problemów Sebastienowi Loebowi. Istniało bowiem ryzyko, że Francuza zabraknie na starcie nadchodzącego Rajdu Dakar. Z pomocą legendzie rajdów samochodowych przyszedł Red Bull. Firma wyłożyła środki na to, by zbudować 44-latkowi prywatny model Peugeota 3008DKR.

Nie tylko start jako przedstawiciel prywatnego zespołu jest wyzwaniem dla Loeba. Tegoroczny Dakar jest krótszy i wiedzie jedynie przez terytorium Peru. Dla Francuza oznacza to konieczność mierzenia się głównie z wydmami i piaskiem, a w takich warunkach nie ma zbyt dużego doświadczenia.

- Jak pokonać wydmy? Nadal nie wiem! To jest problem! Musimy stawić czoła temu wyzwaniu z pokorą. Celem jest dojechanie do mety i uniknięcie pułapek. Przejeżdżając przez wydmy można zyskać dwie minuty nad rywalem, ale łatwo też stracić godzinę, popełniając drobne błędy. Wszystko trzeba odpowiednio ważyć - powiedział.

Loeb ma świadomość tego, że nie należy do faworytów tegorocznej imprezy. Za takowych uważa swoich niedawnych kolegów z Peugeota - Carlosa Sainza i Stephane'a Peterhansela.

- Mamy takie samochody, które nie pozwalają nam zwalniać na wydmach, bo zostaniemy wciągnięci przez piasek. Musimy zachować odpowiednią dynamikę i podjęcie decyzji odnośnie tempa nie będzie łatwe. W stawce są tacy kierowcy jak Peterhansel, który ma świetne wyczucie podłoża. On i paru innych znają ten rajd od lat. Mnie tego wciąż brakuje i to utrudnia zadanie - dodał Loeb.

Były mistrz świata WRC podpisał niedawno kontrakt z Hyundaiem, dzięki czemu w tym roku wystąpi w kilku rajdach. Oznacza to dla niego też ostateczne rozstanie z grupą PSA, do której należą Citroen i Peugeot. Dlatego nie mógł on liczyć na jakąkolwiek pomoc od byłego pracodawcy, choć ten wycofał się Dakaru.

- To prywatny projekt. Mam samochód Peugeota, ale nie otrzymałem od nich żadnego wsparcia. To moja inicjatywa, co czyni to wyzwanie jeszcze większym. Nie mamy nad sobą żadnej fabryki. To ma plusy i minusy. Panuje większy luz, ale też nie możemy się przygotować do imprezy tak jak to bywało w przeszłości. Jako reprezentant Peugeota, miałem pięć trzydniowych testów w Maroku i dwa rajdy przed Dakarem. Teraz za sprawdzian musiał mi wystarczyć jeden dzień testowy. To znacząca różnica - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud

Komentarze (0)