Rajd Dakar. R-Six Team na oceanie wydm. Rafał Sonik nie miał sobie równych

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik

Na taki etap tegorocznego Dakaru czekał Rafał Sonik. Ponad 150 km jazdy po wydmach pustyni Empty Quarter. Polak od początku narzucił mocne tempo i z każdym kilometrem coraz bardziej uciekał rywalom, ostatecznie wygrywając rywalizację.

[tag=11266]

Rafał Sonik[/tag] wygrał czwartkowy etap i umocnił się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar. - To jest powód, dla którego uwielbiam rajdy cross-country. Takie etapy jak dzisiejszy, czy początek dziewiątego i dziesiątego to kwintesencja wyzwania, którym jest dla mnie Dakar - mówił na mecie uśmiechnięty quadowiec.

Czwartek był drugim dniem maratonu, tym bardziej wymagającym, że prowadził przez trudne i nieprzewidywalne wydmy. W tych wymagających warunkach dobrze poradził sobie R-Six Team, który ukończył 11. oes z 20. czasem, co pozwoliło im uplasować się na 18. miejscu w klasyfikacji generalnej.

Czytaj także: Williams ogłosił sukces. Zdąży na 100 proc. na testy

R-Six Team to zespół, który z powodzeniem startuje nie tylko w rajdach terenowych, ale brał też udział w licznych regatach, wygrywając między innymi prestiżowe Multihull Cup Regatta 2016 na Majorce czy dwukrotnie Antigua Sailing Week. Stąd też nie może dziwić fakt, że założyciel zespołu, Robert Szustkowski, czwartkowy etap Dakaru skojarzył ze swoją drugą wielką pasją - żeglarstwem.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Nieznane szczegóły wypadku Paulo Goncalvesa

- Zamiast po Atlantyku żeglowaliśmy po oceanie wydm. Niekończące się pasmo: piachu, wydm, piachu, wydm, wielkich wydm, małych wydm, wydm i jeszcze raz piachu. Według organizatora miało być to tylko 77 km... A na końcu okazało się 377. W naszym samochodzie kończy się skrzynia biegów. Został nam już tylko jeden dzień, mamy nadzieję, że utrzymamy bardzo dobre dla nas miejsce w pierwszej dwudziestce - mówił Szustkowski dla serwisu Dakar.pl.

Czwartkowy etap przyniósł mnóstwo satysfakcji i przyjemności z jazdy Rafałowi Sonikowi. - To piaszczysta pustynia pełna wydm, które są przewiane wiatrem w różnych kierunkach. Co więcej, ostatnio padały tu deszcze, więc zrobiła się jeszcze trudniejsza do jazdy. I właśnie to było fantastyczne. Mogliśmy poćwiczyć wszystkie możliwe kombinacje dohamowań, przyspieszeń, balansów i skoków. Fenomenalny fragment - mówił zadowolony "SuperSonik".

Po około 150 km odcinek specjalny wyprowadził zawodników na bardziej płaskie tereny, które umożliwiały coraz szybszą jazdę. - Nie chcę powiedzieć, że to jest nudne, ale na pewno nie jest to wyzwanie, które ja kojarzę Dakarem. Ten rajd to dla mnie tak trudny teren, że trzeba naprawdę dobrze jeździć technicznie, by osiągać dobre wyniki. Odkręcanie gazu na "maksa", to nie moja bajka, bo nie sprawdza naszych umiejętności - podkreślił.

Mimo że specyfika trasy w drugiej części etapu sprzyjała rywalom, krakowianin utrzymał tempo i dowiózł wynik do mety. Dodatkowym wyzwaniem na 11. etapie była też dla niego nawigacja. - Zepsuła się moja przewijarka do roadbooka i musiałem obracać rolkę ręcznie - pokrętłami. W związku z tym musiałem momentami zwalniać i patrzeć kilkaset metrów do przodu, żeby być pewnym, że nie ma tam żadnych przeszkód. Mimo to utrzymałem prowadzenie, a to oznacza, że mogę czuć dużą satysfakcję po ukończeniu tego oesu - przyznał Sonik.

Jarosławowi Kazberukowi z R-Six Team, także nie zabrakło żeglarskich porównań. - Drugi dzień maratonu, drugi dzień morza wydm. Bardzo techniczny i zaskakująco zdradliwy etap. Kilku zawodników odczuło to na własnej skórze. Robert wspominał, jak na 300-setnym kilometrze podjęliśmy probe wyciągnięcia Pragi Alesa Lopraisa z bardzo trudnego miejsca (stał tam zakopany po "szyję"). Niestety za pierwszym razem pękła nam lina, a drugie i trzecie podejście uświadomiło nam, że nie damy rady. Czesi musieli poczekać na cięższego MAN-a 6×6, który świetnie sprawdza się przy takich robotach - ocenił Polak.

Kazberuk zdaje sobie sprawę, że cel jest blisko, jednak do samego finiszu trzeba zachować koncentrację. - Cieszy nas fakt ze bez większych strat zakończyliśmy pomyślnie 11. etap i spokojnie jedziemy w kierunku biwaku. Jeszcze w piątek trzeba wytrzymać ciśnienie i będzie nagroda - zakończył doświadczony rajdowiec.

Czytaj także: Nissany i sponsor z Izraela oficjalnie w Williamsie

W piątek ostatni dzień rajdu. Impreza będzie miała swój finisz w Al Qiddiya, gdzie odbędzie się oficjalna ceremonia. Dakar będzie pierwszą światowej klasy imprezą sportową zorganizowaną w tym mieście, pod które kamień węgielny został położony w 2018 roku. Miejscowość ma się koncentrować na kulturze i rozrywkach. Jednak dla polskich kibiców najważniejsze jest teraz to, żeby wszyscy nasi reprezentanci, bezpiecznie dotarli do mety i z powodzeniem pokonali ostatni, mierzący 447 km odcinek.

Komentarze (0)