Paweł Nastula: myślał o zakończeniu kariery, później zdobył złoto olimpijskie

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Polak był głównym kandydatem do złota i swój marsz po medal rozpoczął znakomicie. W pierwszym pojedynku zdeklasował mistrza olimpijskiego sprzed czterech lat, Węgra Antala Kovacsa, który wytrzymał z naszym rodakiem na macie mniej niż minutę. Kolejni dwaj przeciwnicy też nie dali mu rady. Nadszedł czas na półfinał, gdzie wróciły koszmary sprzed czterech lat.

- Półfinał był dla mnie najtrudniejszy na całych igrzyskach. Jeszcze na 25 sekund przed końcem przegrywałem z Aurelio Miguelem. Wtedy zdecydowałem się na akcję, która przyniosła powodzenie i ostatecznie zwycięstwo. Nigdy nie zapomnę, że tuż przed tym pomyślałem o półfinałowej porażce z igrzysk w Barcelonie: "Nie, to nie może się powtórzyć". I na szczęście do tego nie doszło - wspomina.

Po końcowej syrenie Nastula długo nie podnosił się z maty. - Zmęczenie było ogromne, ale natychmiast usłyszałem kilka mocnych słów od trenera Wojciecha Borowiaka, który nakazał mi szybko wstać z maty. Za chwilę miał odbyć się drugi półfinał i nie można była okazać zmęczenia - wyjaśnia.

Przed finałowym pojedynkiem pojawiały się obawy o kondycję fizyczną Nastuli po tak wyczerpującym pojedynku z Brazylijczykiem. Nasz zawodnik postanowił nie czekać i od samego początku zaatakował Koreańczyka Kim-Min soo.

- W finale odnosiłem wrażenie, że mój rywal był tak zadowolony z samego znalezienia się w finale, że nie miał takiej determinacji jak ja. Nie czułem żadnego oporu z jego strony i szybko wygrałem - mówi Nastula, który pokonał rywala przez waza-ari. Złoty medal stał się faktem, a w oczach judoki i jego trenera pojawiły się łzy.

- Wzruszenie było ogromne. Zdobycie złotego medalu olimpijskiego to marzenie każdego sportowca. Każdy więc to przeżywa, to coś niesamowitego, czego nikt już nie zabierze. Ten medal zostaje już na całe życie - dodaje.

- Atlanta wraca do mnie cały czas, szczególnie, gdy zbliżamy się do kolejnych igrzysk. Wspomnienia wracają, tym bardziej że cały czas polskie judo czeka na medal olimpijski, ja byłem tym ostatnim, który stanął na podium. Co cztery lata mamy nadzieję, że w końcu przełamiemy passę - mówi Nastula, który wierzy, że w Rio de Janeiro klątwę przełamie Katarzyna Kłys.

- Nie mogę wypowiadać się na temat szans innych zawodników, ponieważ nie widziałem ich przygotowań. Wiem jednak w jakiej formie jest Katarzyna Kłys, miałem okazję z nią współpracować i moim zdaniem stać ją na zdobycie medalu. Ma na to duże szanse, moim zdaniem tak właśnie będzie - podsumowuje legendarny zawodnik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×