Anita Włodarczyk pojawiła się w drzwiach przylotów na warszawskim Okęciu wraz ze swoim trenerem, Krzysztofem Kaliszewskim. Nowy rekord świata w rzucie młotem kobiet wynosi od poniedziałku 82,29 m. Anita Włodarczyk poprawiła swoje ostatnie osiągnięcie o ponad metr - 81,08 - tyle wynosił poprzedni rekord świata. Jak przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty szkoleniowiec medalistki, jego podopieczna nie zamierza osiadać na laurach.
- Motywacja nigdy nie umiera, a to co się dzisiaj tutaj dzieje, daje nam tylko kopa żeby dalej się starać i dalej wygrywać. To jest niesamowite zaskoczenie, że tylu ludzi się pasjonuje, wzrusza tym sportem i naszym osiągnięciem. My podchodzimy do tego bardzo poważnie - skomentował.
Kaliszewski sam nie spodziewał się wyniku, jaki osiągnęła jego podopieczna. Zwłaszcza, że warunki panujące w Rio nie były sprzyjające pobijaniu rekordów.
- Ja widziałem Anitę na treningach, a to była główna impreza czterolecia, więc szykowaliśmy szczyt formy. Anita była bardzo mocna już tam na miejscu i szczerze mówiąc mnie samego zaskoczyła dyspozycją, więc ja wiedziałem, że źle na pewno nie będzie. Bałem się jedynie warunków atmosferycznych, bo w słońcu było 59 stopni, kiedy wychodziliśmy ze stadionu. Na samym stadionie 38 stopni - relacjonował trener. - Po trzecim rzucie Anita przyszła do mnie i powiedziała, że "już nie może, bo bolą ją mięśnie". Na szczęście zmobilizowała się i dała z siebie wszystko - dodał.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Brazylia oknem wystawowym (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Włodarczyk w poniedziałkowym konkursie swoje rywalki zostawiła daleko w tyle. Wicemistrzyni osiągnęła wynik gorszy aż o sześć metrów. - Ja bym bardzo chciał, żeby miała jakąś rywalkę godną siebie, bo to też byłaby inna rywalizacja, ale nie przeszkadza mi, że jest tak, jak jest - skomentował Kaliszewski.
Trener zdobywczyni złotego medalu odniósł się także do ostatnich doniesień w sprawie Tatiany Łysenko, zwyciężczyni w rzucie młotem podczas igrzysk w Londynie.
- Gdyby zostało tak, jak jest, to bym przestał wierzyć w jakąkolwiek sprawiedliwość. Media mówiły o tym, że została złapana, ale sprawa jest przeterminowana. Dla mnie jest to nie do pomyślenia i ja będę chciał sprawę wyjaśnić, nieważne jakim kosztem - mówił zdenerwowany Kaliszewski. Jest o co walczyć, to jest złoty medal. Szkoda, że musimy walczyć w takich okolicznościach, gdzie system jest dziurawy i skorumpowany. Kuriozum jest to, że po tak długim czasie dopiero docierają do nas takie wiadomości. Gdybyśmy badali wszystkich, to nie byłoby takich problemów i to jest mój apel. Zainwestujmy, przeznaczmy część tych pieniędzy z dotacji sportowych na wyeliminowanie problemu dopingu - dodał na koniec trener.