Ten sport to rugby siedmioosobowe. „Biało-Czerwone” nieczęsto grają przed własnymi kibicami, ale szansa, by zobaczyć i wspierać je na żywo nadarza się w najbliższy weekend, podczas finałowego turnieju World Rugby HSBC Sevens Challenger w Krakowie.
W historii polskiego rugby, tylko jedna reprezentacja zdobyła mistrzostwo Europy – była to żeńska reprezentacja w rugby 7 w 2022 roku. Tylko jeden raz nasza kadra zakwalifikowała się do turnieju Pucharu Świata i była to ta sama drużyna w 2023 roku. Tylko jeden zespół rugby wywalczył medal Igrzysk Europejskich (srebrny) i dzięki temu był o krok od awansu na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, ulegając dopiero w repasażach. Tego również dokonały nasze rugbistki.
W najbliższy weekend (11 i 12 kwietnia), na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie, Polki będą miały okazje spróbować swoich sił w starciu z czołowymi zespołami globu, jak uczestniczki olimpijskich zmagań w 2024 - RPA, Argentyną, czy Kenią. Obok turnieju kobiecego zostanie rozegrany także turniej męski, a stawką obu będą cztery bilety do Los Angeles na wielki finał. W tym finale będzie można wywalczyć sobie przepustkę do światowej elity – cyklu HSBC SVNS.
Farmaceutka i żołnierka
Rugby nie jest w Polsce sportem zawodowym. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni nie są w stanie utrzymać się z gry, choć otrzymują w swoich klubach wynagrodzenia (mężczyźni) lub otrzymują wsparcie ze stypendiów (kobiety). Nie są one jednak wystarczające, żeby w całości poświęcić swoje życie treningom i startom.
W polskiej kadrze kobiet również każda z zawodniczek łączy trening profesjonalistki z pracą zawodową lub studiami. W składzie są trenerki personalne, nauczycielki WF, ale również zawodowe żołnierki, które jak Anna Klichowska nie raz musiały już z trudem i przy wsparciu władz Polskiego Związku Rugby starać się o zwolnienie ze służby na wyjazd zagraniczny. Z kolei Martyna Wardaszka jest z zawodu farmaceutką. Pracuje na co dzień w aptece, co nie przeszkadza jej być niemal codziennie na treningu i realizować program przygotowany przez trenera.
Większość reprezentantek gra w klubie Biało-Zielone Ladies Gdańsk, które walczą o piętnasty z rzędu tytuł mistrzyń Polski. Ich trener – Janusz Urbanowicz jest także selekcjonerem w reprezentacji. Dzięki temu modelowi, w praktyce mamy do czynienia z centralnym szkoleniem kadry, ponieważ tylko kilka zawodniczek stale powoływanych na zgrupowania gra w Legii Warszawa. Wicemistrzynie Polski konsekwentnie budują swoją siłę i coraz bardziej zbliżają się poziomem do ekipy z Trójmiasta.
Baza zawodniczek w Polsce wciąż się rozbudowuje. Na ten moment Janusz Urbanowicz ma dość wąską grupę rugbistek, które mogą i są gotowe na grę w międzynarodowych imprezach. To się jednak powoli zmienia, dzięki prężnie działającym ośrodkom w Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Rudzie Śląskiej, czy Lublinie. Na turniejach mistrzostw kraju pojawia się już czasem 12 zespołów, a co najważniejsze nie brakuje chęci do próbowania swoich sił w rugby wśród młodych dziewczyn.
W Krakowie można poznać sztukę rugby
Polskim rugbistkom warto kibicować nie tylko z powodu ich zaangażowania, pracy i poświęceń, które podejmują żeby reprezentować kraj. Warto być na trybunach również dlatego, ze rugby siedmioosobowe ma wyjątkową atmosferę trybun, jest dość łatwe do zrozumienia, a przy tym bardzo efektowne i widowiskowe. Mecze trwają dwa razy siedem minut i pada w nich zawsze sporo punktów. Drużyny grają po siedem osób na pełnym boisku i większość akcji przebiega w pełnym biegu. Nie brakuje przełamań linii obrony, spektakularnych sprintów i obaleń (tzw. szarż).
To od strony sportowej, ale w Krakowie sport to nie wszystko. Miasto jest znane z kultury, dlatego również przy okazji finału World Rugby HSBC Sevens Challenger mamy do czynienia z zupełnie nieoczywistym połączeniem rugby i sztuki. Na plakacie wydarzenia widzimy rugbistkę reprezentacji Polski, zatrzymywaną przez Kenijkę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kompozycja jest witrażem. Dodatkowo inspirowanym dziełem Stanisława Wyspiańskiego – artysty na wskroś kojarzącego się z Krakowem.
Z witrażu powstały również trofea i medal dla zwycięzców turnieju, a powiązań ze sztuką jest więcej. W okolicach stadionu, przy Błoniach i Parku Jordana można oglądać plenerową wystawę fotografii sportowej z pracami krakowskich artystów. Z kolei na stadionie pojawią się kwartet smyczkowy oraz dęty Filharmonii Krakowskiej. Hymn Polski mają odśpiewać połączone chóry ze śpiewakiem operowym Przemysławem Firkiem, a po finałach dla wszystkich kibiców zagra zespół Organek.
To wszystko stanowi tylko dowód, że rugby to wyjątkowy sport, który potrafi wychodzić poza sztywno określone ramy. Trudno się dziwić, skoro u jego podstaw leży historia o chłopcu, który w miejscowości Rugby w Anglii, podniósł z ziemi piłkę podczas meczu piłkarskiego, przebiegł z nią boisko i położył w bramce przeciwnika, by rozstrzygnąć przedłużające się zawody. Jeśli więc złamanie konwencji dało początek tej gentlemańskiej grze dla chuliganów (jak mawiał Winston Churchill), to znaczy, że jeszcze wiele się można po niej spodziewać!
Wyjątkowe spotkanie kultur
Turniej w Krakowie to również wyjątkowa okazja do spotkania zupełnie odmiennych kultur z różnych krańców świata. W turnieju gra 16 drużyn z różnych krajów i reprezentowany jest każdy rejon globu. Jest Argentyna, Kolumbia, Kanada, RPA, Kenia, Madagaskar, Portugalia, Polska, Czechy, Japonia, Tajlandia, ale również Samoa, czy Tonga. Każdy z tych zespołów ma zupełnie inne warunki treningów, różne środki na przygotowania, stopień profesjonalizmu, czy możliwości finansowe.
Ciekawostką jest fakt, że początkowo w Krakowie miała wystąpić również drużyna Ugandy, ale w ostatniej chwili na jej miejsce wskoczyła Belgia. Skąd ta zmiana? By uzyskać wizę do Polski cała drużyna Ugandy musiałaby udać się do stolicy Kenii – Nairobi, gdzie mieści się najbliższa ambasada naszego kraju. To ogromny koszt jeśli chodzi o loty. Podróż autobusem trwa w jedną stronę 27 godzin. To wszystko sprawiło, że Ugandyjki na ostatniej prostej przygotowań do rywalizacji były zmuszone zwolnić miejsce dla Belgii.
Przed rokiem, kiedy do Krakowa na finałowy turniej Challengera przyjechały tylko żeńskie drużyny, była wśród nich Papua Nowa Gwinea. Jest to jeden z biedniejszych krajów, w którym, według statystyk, co druga kobieta pada ofiarą gwałtu. Dla dziewczyn w tym kraju rugby jest ogromną szansą. Każda z nich jest dowożona na trening, a następnie dedykowany autobus odwozi ją do domu. Wizyta nad Wisłą była dla nich pierwszym wyjazdem do kraju europejskiego, a Wawel pierwszym zamkiem, który zobaczyły na własne oczy. Zespół nie chciał jednak zwiedzać miasta po zmroku ze strachu przed napaścią. W ich kraju samotna kobieta nie może bezpiecznie spacerować po mieście.
Włączenie rugby 7 do programu igrzysk olimpijskich w 2016 roku było bodźcem do rozwoju sportu w różnych krajach świata. Kolejne dołączają do wyścigu o miejsce w elicie i każdy z nich pisze swoją, wyjątkową historię. A turnieje, takie jak najbliższy w Krakowie, są okazją żeby te historie poznać.