Daj mi piłkę, ja ją uderzę - rozmowa z Peterem Nonnenbroichem, trenerem reprezentacji Kamerunu

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Polski przyjmujący Stanisław Pieczonka, były gracz tunezyjskiego klubu Etoile Sportive du Sahel, powiedział, że największą wadą kameruńskich siatkarzy są duże braki techniczne. Podziela pan to podejście?

- Podstawowe umiejętności Kameruńczyków z pewnością wyglądają inaczej niż te powszechnie obowiązujące, ponieważ w kraju nie ma żadnej szkoły siatkarskiej, w stylu polskiego SMS-u. Zawodnicy na początku przygody z siatkówką grają w stylu "daj mi piłkę, ja ją uderzę". Nie mają natomiast pojęcia o przyjęciu czy rozegraniu. To wszystko spowodowane jest również brakiem odpowiednich trenerów, na których wyszkolenie i utrzymanie nie ma odpowiednich pieniędzy.

Ilu było amatorów, a ilu profesjonalnych graczy w kadrze pańskiego zespołu na Mistrzostwach Świata 2014?

- Pół na pół, siedmiu profesjonalistów, siedmiu zawodników z ligi kameruńskiej. W nadchodzącym sezonie pięciu z tych siatkarzy opuszcza jednak ojczyznę, ponieważ znaleźli pracodawców w Europie. Dla mnie to komfortowa sytuacja.

Kameruńczycy najczęściej decydują się na wyjazd do Francji. Dlaczego akurat tam ich tak ciągnie?

- Pomiędzy Kamerunem i Francją jest tradycyjna relacja, ponieważ przed uzyskaniem niepodległości afrykańskie państwo była francuską kolonią. Ludzie w obu krajach porozumiewają się w tym samym języku i to jest główną przyczyną tego, dlaczego tak wielu kameruńskich graczy wyjeżdża do Francji. Łatwiej im tam o znalezienie przyjaciół.

Przez ostatnie cztery lata, liderami reprezentacji Kamerunu byli Jean Patrice Ndaki Mboulet i Nathan Wounembaina. Pierwszy z nich ma już jednak 35 lat, drugi 30. Czy widzi pan na horyzoncie kandydatów na ich potencjalnych następów?

- Uważam, że ich znalezienie jest możliwe. Zresztą, moim zdaniem, Wounembaina może grać na wysokim poziomie jeszcze przez kilka lat, więc liczę na niego w kontekście trzech, czterech najbliższych sezonów reprezentacyjnych. Ndaki Mboulet jest z pewnością bliżej zakończenia kariery. Zmagał się w ostatnich latach z kilkoma kontuzjami i nie prezentuje już tego samego poziomu, co na mistrzostwach świata we Włoszech. Nowi gracze, wchodzący dopiero do reprezentacji, potrzebują nabyć więcej międzynarodowego doświadczenia, ale paru z nich zapowiada się naprawdę ciekawie.
Niemiecki szkoleniowiec w trakcie udzielania swoim podopiecznych niezbędnych porad Niemiecki szkoleniowiec w trakcie udzielania swoim podopiecznych niezbędnych porad
Jednym z największych talentów jest zapewne 23-letni przyjmujący Yvan Kody, mierzący aż 213 cm wzrostu.

- Moim zdaniem ma on przed sobą naprawdę wspaniałą przyszłość. Jest inteligentnym człowiekiem, o dobrych warunkach fizycznych. Ma wszystko, żeby zrobić dużą karierę. W sezonie 2014/2015 będzie występował w Serie A2, w drużynie Conad Reggio Emilia. Jestem szczęśliwy, że wybrał akurat ten zespół, ponieważ w drugiej lidze włoskiej jest nieco mniejsza presja, a on potrzebuje gry. Miał również inne, korzystniejsze finansowo, oferty, ale radziłem mu iść do klubu, w którym przez rok bądź dwa lata będzie miał okazję do występów. Jeśli poradzi sobie w Serie A2, nie będzie żadnych przeciwwskazań, by później przeszedł na przykład do Serie A czy PlusLigi, jeśli otrzyma stamtąd jakąś propozycję.

Jaki jest dla pana największy powód do satysfakcji, płynący z możliwości trenowania męskiej reprezentacji Kamerunu?

- Największą radość sprawia mi sytuacja, kiedy widzę młodych ludzi, którym sport pomaga w uzyskaniu lepszego życia. Uprawianie sportu naprawdę daje szansę na poprawę egzystencji, zagraniczny wyjazd oraz zarobienie pieniędzy. Wiele rodzin moich siatkarzy żyje wyłącznie z pensji, którą zawodnicy dostają za grę czy też pobyt z reprezentacją narodową.

Kameruńscy siatkarze zademonstrowali wrocławskiej publiczności kilka rzadko spotykanych, spektakularnych, pełnych entuzjazmu reakcji, między innymi podczas rozgrzewki czy po zdobytych w efektownym stylu punktach. Zachowują się podobnie również podczas meczów o stawkę czy tylko wtedy, gdy nie ciąży na nich żadna presja?

- Szczerze mówiąc, na mojej drużynie było całkiem spore ciśnienie. Przede wszystkim chodziło o to, że skoro cztery lata temu awansowaliśmy do drugiej rundy mundialu, teraz nie mogliśmy powiedzieć sobie "ok, jesteśmy zadowoleni z samej możliwości wzięcia udziału w mistrzostwach świata". Także ludzie w Kamerunie mówili: "skoro już tam jedziecie, musicie ponownie awansować do drugiej rundy" albo "musicie wygrać więcej spotkań, dlaczego więc nie walczyć o awans do trzeciej fazy" i tak dalej. Łatwiej jest jednak osiągnąć spektakularny wynik raz, kiedy nikt na ciebie nie stawia, niż potem go powtórzyć. Chcieliśmy tego dokonać, ale zbyt wielu graczy nie wytrzymało ciśnienia związanego z grą w światowym czempionacie. Uczciwie mówiąc, w meczach z Australią oraz Wenezuelą, decydujących o awansie do dalszych gier, spisaliśmy się zdecydowanie poniżej poziomu, na jaki tak naprawdę nas stać.

Najlepszym graczem reprezentacji Kamerunu na Mistrzostwach Świata 2014 był:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×