Wszyscy pamiętają wspaniałe występy polskich siatkarek podczas Mistrzostw Europy w 2003 i 2005 roku, zakończone złotymi medalami. Na tych drugich zawodach, Polska w walce o finał zmierzyła się właśnie z Rosją. Z tamtego składu w kadrze pozostało zaledwie kilka zawodniczek, a jedną z nich jest Izabela Bełcik.
- Większość koleżanek, które są obecnie w kadrze, wtedy nie grała, ale zapewne oglądały one to spotkanie w telewizji i pamiętają je. To był strasznie stresujący mecz, ale wygrany - mówi rozgrywająca reprezentacji Polski.
Nasza sytuacja w trwającym turnieju, po porażce z Holandią w niedzielę, nie jest najlepsza, bowiem w pojedynku z Rosją będziemy mieli przysłowiowy nóż na gardle, jednak wtedy także Polska była o krok od porażki, a jednak zakończyło się szczęśliwie.
- Mimo tego, że w pewnym momencie coś stanęło i gra nam zupełnie nie szła, to pokazałyśmy sobie i publiczności, że potrafimy się podnieść. Tie-break należał do nas i te decydujące piłki padły naszym łupem - wspomina Iza Bełcik mecz, w którym Polki prowadziły już 2:0, by następnie pozwolić przeciwniczkom na doprowadzenie do tie-breaka. W decydującej partii, emocje mogły przyprawić o zawał serca, bowiem rozgrywany normalnie do 15 zdobytych punktów set, zakończył się wynikiem 22:20 i w finale znalazły się podopieczne Andrzeja Niemczyka.
Siatkarki wytrzymały ten stres, jednak nie wszystkim się to chyba udało i niektórzy nie byli w stanie oglądać tego spotkania do końca.
- Przypomina mi się również anegdota związana z tym meczem. Nie wiem, czy jeden z dziennikarzy zwątpił w nas i nie oglądał meczu do końca, czy powód był inny, ale tuż po meczu zadzwonił do mnie z pytaniem, czy się podniesiemy po tej porażce z Rosją i czy mamy jeszcze szanse na brąz, czy też jesteśmy załamane i następnego dnia nie nawiążemy walki - opowiada Bełcik.
Oby tym razem także górą okazały się Polki! Pojedynek w łódzkiej hali Atlas Arena rozpocznie się o godzinie 17:30
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)