Szczera wypowiedź trenera reprezentacji Polski siatkarek. Mówiłem sobie: "Stefano, rób jak czujesz!"

- Trzeba wierzyć, bo jeśli nie uwierzycie po tym, co zobaczyliście w meczu z Turcją, to po co tu jesteśmy? - tak o szansach na wejście do ćwierćfinału mistrzostw świata mówi selekcjoner reprezentacji Polski siatkarek Stefano Lavarini.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
trener Stefano Lavarini PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: trener Stefano Lavarini
Polki przegrały ostatnie spotkanie pierwszej fazy grupowej w Gdańsku z Turcją 2:3, ale nie można było im odmówić determinacji i walki o każdą piłkę. Zdaniem niektórych siatkarek, to spotkanie można było nawet wygrać w czterech setach.

- Agresję, którą mieliśmy w meczu z Turcją, powinniśmy mieć od początku, a nie po dziesięciu minutach od początku spotkania. Usłyszałem, że trener przeciwniczek Giovanni Guidetti mówił, że to my graliśmy lepiej w niektórych momentach, a w innych to jednak jego drużyna była lepsza. Zauważmy, że Turczynki w tie-breaku miały ponad 60 procent skuteczności w ataku, a u nas wszystko w tym czasie przestało działać - przyznał trener Biało-Czerwonych.

- Trzeba jednak przyznać, że dziewczyny walczyły do końca. Po prostu w najważniejszych fragmentach lepsze były rywalki. Wiem, że jesteśmy wobec siebie szczerzy. Widzieliśmy, jak ta gra wygląda. Było znakomite show i walka do końca. Nieszczęśliwie przegraliśmy, ale nie przez szczęście, bo zrobiliśmy kilka rzeczy gorzej od przeciwników, także na ławce. Muszę jednak podkreślić jakość gry naszego zespołu. Gratulacje dla dziewczyn - powiedział Stefano Lavarini.

O co chodziło z tą wideoweryfikacją?

Dodatkowo negatywne emocje wywołała wideoweryfikacja w piątym secie przy jednym z ataków Olivii Różański. Piłka wylądowała poza boiskiem, ale zahaczyła o blok. Tyle, że polski sztab poprosił o sprawdzenie właśnie tego, czy był aut, a nie dotknięcia piłki. Tę drugą rzecz zobaczyliśmy dopiero na powtórkach telewizyjnych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

- Sędziowie pokazali, że atak był autowy, a ja poprosiłem o challenge. Jeśli jest sytuacja, że nie widziałem czegoś dokładnie, zdaję się na zawodniczkach. Dlatego poprosiłem o sprawdzenie, czy piłka była w boisku, a nie czy była po bloku. Popełniłem błąd, bo nie zgłosiliśmy tego, co trzeba, a później nie można było już zmienić tej decyzji. Cóż, czasem myli się siatkarka, czasem trener - skwitował włoski szkoleniowiec.

Trzeba przyznać, że Lavarini bardzo ambitnie podchodzi do tego, co robi. Ale trudno mu się dziwić, taki człowiek jest potrzebny, by pomóc zbliżyć się reprezentacji Polski do europejskiej czy światowej czołówki.

- Zawsze wymagam od siebie bardzo dużo. Nawet gdyby szansa na wygraną wynosiła 10 procent, będę robić wszystko, by wywalczyć jak najwięcej. Jedziemy do Łodzi po to, by walczyć tak samo zaciekle jak z Turczynkami. Widzę drużynę, która idzie w dobrym kierunku - powiedział.

"Stefano, rób jak czujesz!"

- Na taki moment w takim meczu jak z Turcją pracowaliśmy wiele miesięcy. Może dlatego byłem taki rozemocjonowany? W końcówce drugiego seta popełniliśmy parę błędów w zagrywce i ja też zastanawiałem się, czy moje decyzje były trafne. Nie wiedziałem, czy naciskać, czy uspokajać. Powiedziałem sobie: "Stefano, rób, jak czujesz". W końcu pracujemy razem od pięciu miesięcy i przez ten czas dziewczyny zdołały się już przekonać, że walczę razem z nimi. Wiem, że zaraz po meczu może nie było widać tego po mnie, ale byłem bardzo zadowolony z tego, co pokazały moje zawodniczki. Cały czas miałem w głowie to, co wydarzyło się przez te ponad dwie godziny walki - tłumaczył selekcjoner.

W drugiej rundzie Polki zmierzą się z Serbią, USA, Kanadą i Niemcami. Aby awansować do ćwierćfinału, trzeba zająć miejsce w pierwszej czwórce tabeli grupy F. Dotychczasowy bilans wystarcza Biało-Czerwonym na szóstą pozycję. Miejsca na potknięcia już praktycznie nie ma.

- Chciałbym, żebyśmy weszli do ósemki, ale jednocześnie mam świadomość tego, jak trudne to zadanie. My skupiamy się na działaniu krok po kroku, zwłaszcza że mamy już trochę meczów za sobą, a przeciwnicy są coraz mocniejsi. Od początku powtarzałem, że ćwierćfinał byłby czymś dużym dla tej ekipy. Dopóki nie zejdziemy z boiska, dopóty wynik pozostaje otwartą sprawą. Nie możemy na razie myśleć o tym, co będzie na końcu tego turnieju. Na koniec osiągniemy taki wynik, na jaki zapracujemy. Trzeba wierzyć, bo jeśli nie uwierzycie po tym, co zobaczyliście w meczu z Turcją, to po co tu jesteśmy? - pyta Lavarini.

Mecz Polska - Serbia odbędzie się we wtorek, 4 października o 20:30 w Atlas Arenie. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Z Gdańska - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: MŚ 2022. Joanna Wołosz była wściekła. Chodzi o jedną piłkę

Czy reprezentacja Polski pokona Serbię we wtorek?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×