Holandia - Polska 3:1 (25:11, 25:15, 20:25, 25:20)
Holandia: Kim Staelens, Chaine Staelens, Caroline Wensink, Mamon Filer, Ingrid Visser, Debby Stan, Janneke Van Tienen (libero) oraz Maret Grothues
Polska: Anna Barańska, Agnieszka Bednarek - Kasza, Milena Sadurek - Mikołajczyk, Katarzyna Gajgał, Aleksandra Jagieło, Joanna Kaczor, Mariola Zenik (libero) oraz Dorota Pykosz, Izabela Bełcik, Paulina Maj, Anna Witczak, Natalia Bamber, Klaudia Kaczorowska
Do pierwszej przerwy technicznej, pierwszego seta wszystko układało się po naszej myśli. Co prawda Holenderki szybko wyszły na 3:1, ale nasze zawodniczki potrafiły równie szybko odrobić straty i wyjść na prowadzenie (5:7). Polki dobrze zagrywały, świetnie broniły. Wszystko układało się idealnie do wspomnianej przerwy technicznej. Po niej reprezentacja Polski stanęła, co z kolei wykorzystały rywalki. Biało-czerwone popełniały błąd za błędem. Pełniący obowiązki trenera Piotr Makowski rozpoczął serię zmian. Wprowadził między innymi Dorotę Pykosz i Paulinę Maj. Niestety, zmiany na niewiele się zdały. Polki traciły kolejne punkty, głównie za sprawą fatalnego przyjęcia. Od pierwszej przerwy do końca seta nasze zawodniczki zdobyły zaledwie trzy oczka (!), przy osiemnastu rywalek. Podopieczne Avitala Selingera zdemolowały biało-czerwone w pierwszym secie 25:11.
Drugi set rozpoczął się podobnie jak zakończył pierwszy - od dobrej gry Holandii i słabej postawy Polski. Już po trzech akcjach Piotr Makowski poprosił o czas (3:0). Nasze zawodniczki nie miały pomysłu na grę, seriami popełniały błędy, nie mogły punktowo zaatakować. Na pierwszej przerwie przegrywały aż sześcioma oczkami (8:2). Po regulaminowym czasie reprezentantki Polski zaczęły powoli odrabiać straty i przez pewien czas nawiązywały wyrównaną walkę. Po dobrym ataku Anny Barańskiej zmniejszyły nawet przewagę rywalek do trzech oczek (6:9). Niestety, kiedy wydawało się, że biało-czerwone doprowadzą do remisu, pomarańczowe złapały drugi oddech i na drugiej przerwie widniał wynik 16:10 na ich korzyść. Biało-czerwone wyglądały na załamane. Nie potrafiły się przełamać, zmienić czegoś w grze. Piotr Makowski dwoił się i troił, dokonywał zmian, prosił o przerwy. Niestety, jego podopieczne grały po prostu źle. Ostatecznie Polki przegrały 15:25 i finał mistrzostw Europy oddalał się coraz bardziej.
W kolejnej odsłonie półfinałowego meczu odżyły nadzieje zarówno trzynastotysięcznej widowni zgromadzonej w łódzkiej Atlas Arena, jak i milionom telewidzów. Po sześciominutowej przerwie biało-czerwone były odmienione. Nie grały bojaźliwie, nie wstrzymywały ręki podczas ataku, w końcu zafunkcjonował polski blok. Na pierwszej przerwie reprezentacja Polski prowadziła 8:5, co było ich jak dotąd najwyższą przewagą. Nasze zawodniczki poprawiły również przyjęcie, co pozwoliło Milenie Sadurek dokładnie rozgrywać piłkę. Jeszcze przed drugą przerwą, holenderski selekcjoner poprosił o czas (12:15), co dotychczas zdarzało się niezwykle rzadko. Biało-czerwone grały mądrze i mimo, że w pewnym momencie rywalki zbliżyły się na dwa oczka (16:18), do końca zachowały zimną krew. W końcówce, asem serwisowym popisała się Aleksandra Jagieło (18:23) i wówczas było już pewne, że zobaczymy przynajmniej jeszcze jedną partię. W tym secie Polki pokazały, że z Holenderkami można walczyć i że porażka wciąż nie jest przesądzona.
Od początku czwartej partii obie drużyny grały punkt za punkt. Polki, zmotywowane wygraną w poprzednim secie, chciały doprowadzić do tie-break’a, zaś Holenderki z oczywistych powodów wręcz przeciwnie. Dlatego żadna ze stron nie chciała odpuścić, ani na sekundę. Na pierwszej przerwie technicznej Holenderki schodziły z jednopunktową przewagą (8:7). Cały czas żadna z drużyn nie mogła wypracować bezpiecznej przewagi. Jednak do czasu, kiedy świetnie Polki zaczęły grać blokiem (13:15), a ciężar gry skupił się na Annie Barańskiej. Jednak reprezentantki Holandii nie chciały aby o zwycięstwie zadecydował piąty set. Wzięły się za siebie i w kilka chwil odrobiły straty (17:17), a w kolejnych akcjach zdecydowanie górowały nad naszymi dziewczynami. W końcowych fragmentach bardzo dobrze zagrały na zagrywce. Potrafiły odrzucić Polki od siatki i zdobyć kilka punktów serią. Ostatecznie zwyciężyły czwartego seta 25:20, cały mecz 3:1 i w niedzielę zagrają w wielkim finale.
Biało-czerwonym na pocieszenie pozostaje walka w meczu o brązowy medal. O tym, z kim zagramy dowiemy się po meczu Włoszek z Niemkami, który rozpocznie się w sobotę o 20.
Mały finał rozstanie rozegrany w niedzielę o 17, zaś spotkanie o złoto o 20.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)