Wojciech Potocki: Za paręnaście godzin siatkarze rozpoczną rywalizacje w PlusLidze. Kto jest pana faworytem do tytułu mistrza Polski?
Artur Popko: Spodziewamy się wszyscy, że tegoroczna rywalizacja będzie stała na bardzo wysokim poziomie sportowym, a hale będą pękały w szwach. Faworytów, wbrew pozorom, nie jest tak łatwo wskazać. Oczywiście Skra powinna zdobyć kolejny tytuł, bo jest to już czołowy klub europejski, a za chwilę może również świata. Ale już od drugiego do szóstego, czy nawet siódmego miejsca niewiele osób byłoby w stanie przewidzieć kolejność, bo poziom pozostałych drużyn będzie wysoki i co ważne wyrównany.
Co by jednak nie mówić zapowiada się kolejny sezon walki "tylko" o drugie miejsce.
- To wcale nie musi tak wyglądać. To jest sport. Pamiętajmy, że Skra walczy nie tylko w lidze. Ma klubowy Puchar Świata, myślę, że w Lidze Mistrzów będzie walczyła o końcowe zwycięstwo. Do tego Puchar Polski... . Już w ubiegłym sezonie bełchatowianie przegrali kilka spotkań i to nawet we własnej hali. Nie można więc z góry przesądzać wyniku rywalizacji. Nie zawsze teoretycznie silniejszy wygrywa.
Mówi się, że siatkówka stała się już polski sportem narodowym, Czy w ogóle jest możliwe, żeby liga siatkarzy przebiła wartością medialną ligę piłkarską?
- Jeśli chodzi o sponsora to już jesteśmy lepsi. To są jednak dwa różne światy i wcale nie konkurujemy z piłkarską ekstraklasą. Żyjemy swoim życiem i jesteśmy zadowoleni z oglądalności, ilości widzów na meczach czy ekspozycji sponsorów.
Mówi pan, że jest tak różowo. Są jednak w lidze kluby, które ledwo wiążą koniec z końcem. Warszawska Politechnika była bliska wycofania zespołu z ligi, AZS Olsztyn ledwo przedzie, nie wiadomo jak długo wytrzyma finansowo Pamapol Wieluń. Są więc bogaci i biedni. To nie wróży dobrze na przyszłość.
- Niestety, już tak jest, że pieniądze decydują i bez nich nie da się zrobić profesjonalnego sportu, ale czasami wystarczy dobry pomysł małymi nakładami można również zbudować bardzo ciekawy zespół. Dbając na przykład o jakość treningu. Wiadomo, że kluby mają problemy, bo kryzys dotyka wszystkich. Sadze jednak, że ostatni sukces reprezentacji, czy ogólnie boom na siatkówkę, pomoże klubom i w regionach znajdą się ludzie, którzy uznają, że warto inwestować w ten sport. A jeśli chodzi o Politechnikę, to cieszę się, że znów udało się uratować siatkówkę w stolicy i stworzono bardzo ciekawy zespół. Na wszystko trzeba jednak ciężko pracować.
Robicie coś, by siatkówka wróciła do wielkich aglomeracji? Prezes Mirosław Przedpełski mówił, że marzy, by siatkówka zagościła w Łodzi, Krakowie czy Poznaniu, a jak na razie mamy Bełchatów, Wieluń, Kędzierzyn czy Częstochowę.
Mocny klub muszą stworzyć ludzie i wszystko zależy od tego gdzie ci pozytywnie zakręceni akurat się znajdą. Jeśli w Poznaniu czy Krakowie pojawią się odpowiedni ludzie, to wróci tam siatkówka na wysokim poziomie.
Nie myślicie, by wzorem NBA "zamknąć ligę" i rozpocząć w pełni profesjonalne rozgrywki, gdzie o udziale klubu będzie decydował budżet i standardy przyjęte przez PLPS?
- Zawodową ligę mamy już od dziewięciu lat. Od pewnego czasu myślimy o lidze, gdzie trzeba by spełnić określone warunki aby w niej grać przez kilka lat, lub dłużej. To nie stanie się już, ale przyznaję, że rozważamy taki pomysł.
Mówi się, że mamy trzecia ligę w Europie. Czego nam brakuje, aby jeszcze w tym rankingu awansować?
Pierwsza, druga czy trzecia liga? To bardzo umowna sprawa, to jedynie pewne sondaże, analizy i przypuszczenia. Mamy takie elementy, w których jesteśmy zdecydowanie najlepsi. Chociażby ilość transmisji, oglądalność czy ilość widzów w halach. Jeśli popatrzymy na osiągnięcia w pucharach to trochę brakuje nam do Włoch czy Rosji, ale mieliśmy jeden zespól w finale Ligi Mistrzów, a mam nadzieję, że w tym sezonie pięć naszych drużyn spisze się jeszcze lepiej. Wcale nie chcemy się ścigać. Po prostu robimy swoje, tak by kibice mieli satysfakcję. Walczymy o wysoki poziom sportowy spotkań i odpowiednią infrastrukturę, ale nie jest to żaden wyścig.
Wróćmy do prognoz. Wszyscy mówią, że poziom ligi się wyrównuje. W górę czy w dół?
- Zdecydowanie w górę. Teraz każdy dąży do tego by zdetronizować Skrę i myślę, że o wejście do czwórki będzie zażarcie walczyć sześć albo siedem drużyn. O wzroście poziomu świadczy też ilość mistrzów Europy. Że to są Polacy? Tym lepiej!
W takiej ostrej rywalizacji, młodzi polscy zawodnicy nie zawsze mają szanse gry. Często wchodzą na pojedyncze piłki, albo tylko stoją w kwadracie. Mówiło się o stworzeniu siatkarskiej "młodej PlusLigi". Uda się ten pomysł zrealizować?
- To jest koncepcja, która na pewno będzie realizowana. Nie mogą w niej jednak grać 40-latkowie (śmiech).Mamy pewien pomysł, który uwzględnić musi to, że młodzież chodzi do szkoły, że zdają matury i nie mogą jeździć po 400 kilometrów w jedną stronę. Pracujemy jednak nad tym, aby taką rywalizację stworzyć. Ważne, by w Polsce było jak najwięcej klubów juniorskich i jak najwięcej pieniędzy w klubach zawodowych przeznaczano na szkolenie młodzieży.
W tegorocznej lidze będziemy mieli do czynienia z wieloma szalenie zaciętymi spotkaniami. O ich wynikach decydować mogą pojedyncze piłki, no i… sędziowie. Co robicie, by poprawić ich pracę? Często trenerzy mają wiele zastrzeżeń do panów z gwizdkami.
- Trenerzy zawsze będą mieli pretensje. Szczególnie gdy ich zespół przegra (śmiech). Ja myślę, że sędziowanie w Polsce generalnie jest dobre. Mamy kilku świetnych sędziów, a w lidze będzie gwizdać tylko dwudziestu najlepszych. O jednym trzeba pamiętać, to jest jedyna grupa amatorów w rozgrywkach profesjonalnych. Nie bardzo da się to zmienić, bo liga trwa tylko pół roku. Cóż, sędzia, tak jak każdy, ma prawo się czasami pomylić. Ale to też jest urok sportu i nie narzekałbym specjalnie na poziom sędziowania spotkań ligowych.
Macie jakiś pomysł, by popularność męskiej ligi przekuć na popularność żeńskiej?
Myślę, że liga żeńska już idzie w ślady męskiej. Mamy już trzy zespoły w Lidze Mistrzyń, są sztywne zasady, ten sam sponsor, transmisje na żywo, coraz lepsze warunki w halach dla kibiców. Kluby są też coraz silniejsze organizacyjnie. Może potrzeba jeszcze zastrzyku finansowego, ale myślę, że kierunek w którym zmierza liga kobiet jest dobry.