Asseco Resovia Rzeszów - Pamapol Siatkarz Wieluń 3:0 (28:26, 25:7, 25:16)
Resovia Rzeszów: Rafael Redwitz, Aleh Akhrem, Marcin Wika, Tomasz Kusior, Bartosz Gawryszewski, Mikko Oivanen, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Paweł Papke, Ivan Ilić, Mateusz Mika, Krzysztof Gierczyński, Ardo Kreek
Siatkarz Wieluń: Andrzej Stelmach, Marcin Nowak, Michał Błoński, Maciej Zajder, Maciej Kordysz, Marcin Lubiejewski, Marcin Kryś (libero) oraz Mikołaj Sarnecki, Maciej Wołosz, Bartłomiej Matejczyk
Od początku spotkania siatkarze z Wielunia prezentowali się niespodziewanie dobrze, udowadniając, że dobra postawa w pierwszych dwóch meczach sezonu nie była przypadkiem. Po kilku minutach inauguracyjnej odsłony podopieczni Damiana Dacewicza prowadzili już nawet 6:3. Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną Resovia odrobiła jednak straty, co więcej wyszła na dwupunktowe prowadzenie. W tej partii sytuacja zmieniała się jednak jak w kalejdoskopie. Chwilę później był już remis po 10 i tak jeszcze kilkukrotnie - gospodarze wychodzili na prowadzenie, ale szybko doganiali ich goście. W końcówce to Siatkarz uzyskał dwupunktowe prowadzenie (21:23), jednak przy mocnej zagrywce Aleha Akhrema rzeszowianie odrobili straty i przy stanie 24:23 to oni mieli pierwszą piłkę setową. Szansy nie wykorzystali, a po asie Marcina Nowaka przed możliwością rozstrzygnięcia meczu stanęli przyjezdni. Zimną krew w ataku zachował jednak Mikko Oivanen, a w kolejnej akcji asem serwisowym popisał się Rafael Redwitz, co dało rzeszowianom kolejnego set-balla. Tym razem wykorzystał go Bartosz Gawryszewski, który zdobył punkt po bloku na Michale Błońskim.
Druga partia sobotniego spotkania z pewnością na długo zapadnie wszystkim w pamięci, bynajmniej nie ze względu na swoją dramaturgię. Rzeszowianie w tej odsłonie spotkania dali bowiem swoim rywalom prawdziwą lekcję siatkówki. Pierwszy punkt w tym secie drużyna z Wielunia zdobyła bowiem dopiero wtedy, kiedy Resovia miała już ich na koncie 14! - Jest nam bardzo wstyd - podkreślali zgodnie po meczu kapitan i trener wieluńskiego zespołu. Wszystko za sprawą świetnej zagrywki Marcina Wiki, która odrzucała rywala od siatki, uniemożliwiając wyprowadzanie skutecznych akcji. Nawet gdy siatkarze z Wielunia mieli w miarę poprawne przyjęcie, ich ataki nadziewały się na blok Resovii bądź były przez niego podbijane, a sam Wika popisywał się świetnymi obronami na 9. metrze. Co ciekawe, rzeszowski przyjmujący nie zdobył żadnego z punktów po asie serwisowym. Wobec takiego nokautu nie mogło być już mowy o podjęciu jakiejkolwiek walki w tym secie. Kompletnie rozbici Wielunianie w tej odsłonie spotkania zdołali zdobyć zaledwie siedem oczek.
Również w trzecim secie rzeszowianie całkowicie zdominowali rywala. O "demolce" z drugiej partii nie mogło być mowy, ale Resovia spokojnie kontrolowała przebieg seta. Gospodarze prowadzili 8:2 na pierwszej i 16:8 na drugiej przerwie technicznej. Wobec takiego obrotu sprawy trener Ljubo Travica zdecydował się dać szansę gry zmiennikom. Na boisku pojawili się kapitan Resovii Krzysztof Gierczyński oraz młody przyjmujący Mateusz Mika, który grał już w secie drugim. Bohaterami końcówki byli jednak Paweł Papke i Ivan Ilić, którzy w ramach klasycznej podwójnej zmiany pojawili się na placu gry w miejsce Oivanena i Redwitza. Serbski rozgrywający udanym blokiem na Macieju Kordyszu zapewnił Resovii piłkę meczową którą w kolejnej akcji, po niezwykle zaciętej walce na punkt zamienił Papke. - Cieszymy się, że udało nam się dobrze zaprezentować w inauguracyjnym meczu przed naszymi kibicami - pdkreślali zgodnie po meczu rzeszowscy siatkarze. Strapione miny mieli ich rywale z Wielunia. - Dostaliśmy prawdziwą szkołę siatkówki - mówili.