Gdy po asowej zagrywce Przemysława Golca i pomyłce w ataku Grzegorza Szumielewicza goście wyszli na prowadzenie 2:0, wydawało się, że radomian przed kilkudniowym odpoczynkiem czeka droga przez mękę. Największe zagrożenie ze strony Lechii siał jednak Michał Jaszewski, który co chwila znajdował dziurę w radomskim bloku skutecznie wybijając ich z rytmu, gdy próbowali gonić wynik. - W takich momentach właśnie potrzebne nam jest doświadczenie Jakuba Bednaruka, który nie tylko dobrze rozgrywa, ale i świetnie broni - podkreśla Rafał Pszenny z radomskiego teamu. - I już na początku pojedynku Kuba udowodnił, że w razie potrzeby można będzie na niego w pełni liczyć - dodał trener Czarnych Jacek Skrok. Radomianie wyszli bowiem na prowadzenie 12:9 i od tego momentu w pełni kontrolowali przebieg pojedynku.
Druga odsłona stanowiła najlepszy przykład sinusoidalnej formy obydwu teamów. Zdobywali bowiem i tracili punkty seriami. Golec urządził sobie nawet małe polowanie na Pawła Bilińskiego, radomskiego libero. Lechia prowadziła po nim już 13:9, jednak chwilę później losy partii zupełnie się odwróciły. Gdyby i tego było mało, po dość nerwowej końcówce Golec za dyskusje z sędzią został ukarany żółtą kartką. Tym samym jeszcze przed rozpoczęciem trzeciej partii już przyczynił się do przewagi radomian.
Siatkarze prezentowali się w niej tak, jakby umówili się przed meczem, że wszystkie sety rozpoczną od uzyskania przewagi przez gości. Tym razem prowadzili już 12:8. Podobnie jednak jak w poprzednich partiach doświadczenie Czarnych wzięło górę i po ataku Grzegorza Szumielewicza spotkanie osiągnęło swój finisz.
Czarni Radom - Lechia Tomaszów Mazowiecki 3:0 (25:21, 26:24, 25:21)
Czarni: Bednaruk, Ostrowski, Fryszkowski, Staniec, Szumielewicz, Słomka, Biliński (libero) oraz Obremski, Koryciński, Pszenny.
Lechia: Golec, Jaszewski, Neroj, Kusztelak, Kudłacik, Nowak, Drzewiecki (libero) oraz Rychlik, Czekaj.