[b]
Korespondencja z Łodzi - Arkadiusz Dudziak[/b]
Drugi set meczu Polska - Włochy. 25:24 dla Polski. Arcydługa wymiana, kapitalne obrony. Ale żadna z drużyn nie potrafi postawić kropki nad i. I nagle wybrzmiewa brzęczek. Akcja zostaje przerwana. I to na prośbę Polski.
Asystent naszej kadry Krystian Pachliński prosi o wideoweryfikację. Twierdzi, że przed chwilą Włoszki dotknęły siatki. Stefano Lavarini bezradnie rozkłada ręce, jakby mając pretensję, że taka decyzja została podjęta. Bo to spore ryzyko. Gdyby Włoszki nie dotknęły siatki, Polki straciłyby punkt. A być może w konsekwencji całego seta i awans na igrzyska.
Gdy kilkanaście sekund później na telebimach w Atlas Arenie pojawił się obrazek z challenge'u, w hali zapanowała euforia. Włoszki minimalnie dotknęły siatki. I set powędrował na konto Polski.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką. Szaleństwo na lotnisku, spotkanie z premierem. Zobacz kulisy powrotu siatkarzy
- Każdy ma inne zadanie na ławce. Nicola Vettori jest odpowiedzialny za akcje po zagrywce przeciwnika, ja za akcje przy własnej zagrywce i wszystkie zagrania na siatce. Miałem trochę intuicji, podjąłem ryzyko. Widziałem, że siatka się poruszyła przy lądowaniu zawodniczki. Ręka mi się trzęsła. Nie wiem, co się działo. Czekałem na werdykt i się udało - opowiada bohater o całej sytuacji.
- Zwracaliśmy uwagę na siatkę. Gdy analizowaliśmy przeciwników, to widzieliśmy, że nie do końca zawsze drudzy sędziowie wyłapują takie błędy. Zdarzały się przejścia pod siatką. I na tych dwóch rzeczach się skupialiśmy - dodaje Pachliński.
Wygrana w drugim secie pomogła się przełamać Polkom po nieudanej pierwszej partii, w której przegrały aż 25:15. W drugim Biało-Czerwone także przegrywały kilkoma punktami, ale były w stanie odwrócić losy seta.
- Byliśmy wstrząśnięci po pierwszym secie, który nam nie wyszedł. W drugim secie trochę goniliśmy, ale końcówkę wygraliśmy - opowiada asystent trenera.
Gra Biało-Czerwonych falowała, ale w najważniejszych momentach były w stanie wycisnąć z siebie maksimum. Wygrały nerwową końcówkę trzeciego seta, wcześniej odrabiając pięciopunkową stratę.
- Cały sezon to było falowanie. Wszyscy spodziewaliśmy się utrzymania formy po Lidze Narodów. Niestety, nie udało się tego zrobić. Trzeba spojrzeć, z jakimi drużynami graliśmy i te zespoły nie dały nam się rozkręcić i pokazać naszego potencjału - opowiada Pachliński, który wskazuje moment przełomowy turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Paryżu.
- W tym turnieju punktem przełomowym była wygrana z Niemcami w tie-breaku po przegranej z Tajlandią. Później zagraliśmy super mecz z USA, a w niedzielę serduchem wygraliśmy igrzyska - ocenia Pachliński.
Mecz z Włoszkami był też pokazem głębi składu naszej drużyny. Joanna Wołosz dała znakomitą zmianę, a rotacje trenera wśród przyjmujących także przyniosły znakomity efekt. Jednak w poprzednich turniejach tak nie było i głównym zarzutem do Stefano Lavariniego
- Trzeba przeanalizować głębiej sytuację. Jeżeli graliśmy w VNL i wygrywaliśmy wszystkie mecze to zmian nie potrzebowaliśmy, bo zbieraliśmy punkty do rankingu. To zdawało egzamin, więc nie było co kombinować. Trzeba było porotować składem w tym turnieju i to pokazaliśmy. Osiągnęliśmy zamierzony efekt - podsumowuje Krystian Pachliński.
Czytaj więcej:
Wielki mecz polskich siatkarek! Włoszki pokonane, jest awans na igrzyska!
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)