Kuba - Brazylia 2:3 (22:25, 26:24, 18:25, 25:23, 10:15)
Kuba: Leon, Leal, Camejo, Sanchez, Simon, Hierrezuelo, Gutierrez (libero) oraz Bell, Hernandez.
Brazylia: Bruno, Vissotto, Giba, Murilo, Rodrigao, Lucas, Sergio (libero) oraz Lopes, Marlon, Sidao.
W pierwszym secie najbardziej widoczna była gra środkowych - Lucasa i Rodrigao. To głównie dzięki nim reprezentacja Brazylii na drugiej przerwie technicznej prowadziła 16:13. Nie była to jednak bezpieczna przewaga, bo już po chwili zaskoczyła gra środkiem i na skrzydłach po kubańskiej stronie siatki i zrobiło się 19:19. Siatakrze z Kuby nie dali jednak rady w końcówce i przegrali 22:25.
Więcej emocji i na boisku, i dla oglądających przyniosła druga partia. Kubańczycy grali bardziej nerwowo niż Brazylijczycy, ale na drugim regulaminowym czasie Canrinhos prowadzili tylko jednym punktem. Zaś po dwóch asach kapitana zespołu z Ameryki Środkowej, Simona Roberlandy, było już 20:18 dla Kuby. Po bloku na Vissotto podopieczni Orlando Samuelsa zbliżyli się znacząco do zakończenia tej partii (23:21). Gra podopiecznych Bernardo Rezendego była jednak bardziej poukładana, szybko więc odrobili dwa punkty. Świetna obrona Sergio umożliwiła Lucasowi zdobycie 24. punktu dla Canarinhos, ale w następnej akcji brazylijski środkowy został zatrzymany. As Sancheza i blok na Vissotto dały wygraną26:24 Kubie.
Ze spokojem Brazylijczycy rozpoczęli trzecią partię i na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:5. W centrum najlepszych akcji był Murilo, który raz po raz przełamywał kubańską obronę, celując w narożnik boiska. Wilfredo Leon robił, co mógł, ale jego zespół popełniał zbyt wiele błędów i na drugim regulaminowym czasie Kubańczycy przegrywali 11:16. Potem ich gra nie uległa poprawie - 25:18 trzecią odsłonę wygrali Canarinhos.
W kolejnej partii mistrzowie Ameryki Południowej dobrze spisywali się w przyjęciu, w obronie pokazał się Giba, a kontrataki kończyli Murilo, Lucas i Vissotto. Nie udawało im się jednak zdobyć większej przewagi, rywale byli o krok za nimi na pierwszej przerwie technicznej (7:8), by na drugiej wyjść na prowadzenie 16:15. Drużyny szły łeb w łeb, a po kubańskiej stronie skutecznymi atakami popisywali się Theo Lopes i Wilfredo Leon, sprawiając wiele problemów brazylijskim obrońcom. Emocjonująca końcówka padła ostatecznie łupem Kubańczyków, którzy wygrywając 25:23, doprowadzili do tie-breaka.
Ostatnią partię dużo lepiej, bo od prowadzenia 5:2, rozpoczęli broniący tytułu Brazylijczycy. Świetna postawa Wilfredo Leona pozwoliła jednak Kubie szybko wyrównać (6:6), pomimo zdumiewających akcji obronnych rozgrywającego Canarinhos, Bruno. Blok Vissotto pozwolił na zmianę stron przy stanie 8:6 dla południowoamerykańskich siatkarzy, a atak i blok Giby dały im trzypunktowe prowadzenie (10:7). To był decydujący moment tie-breaka, bo podopieczni trenera Rezendego nie pozwolili już się dogonić i spokojnie wygrali 15:10.
Najlepiej punktującym w tym spotkaniu był reprezentant Kuby, Wilfredo Leon - zapisał na swoim koncie 22 oczka, w tym cztery asy serwisowe. Po przeciwnej stronie siatki najlepszy był Leandro Vissotto z 18 zdobyczami punktowymi. Obie ekipy blokiem zdobyły po 9 punktów, jednak skuteczniejsi w tym elemencie byli Canarinhos (56 ustawionych bloków przy 71 próbach Kubańczyków). Brazylijczycy okazali się też lepsi w ataku (49 proc. przy 40 proc. Kubańczyków) i pewniejsi w obronie. Siatkarze ze środkowoamerykańskiej wyspy byli za to skuteczniejsi w polu zagrywki, zapisując na swoim koncie 8 asów serwisowych (Brazylia: 5).
- Zagraliśmy dzisiaj z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Mają wielu młodych zawodników i są to dobrzy gracze, więc bardzo trudno jest grać przeciwko Kubie - mówił po meczu Bruno Rezende. Jednocześnie podkreślił, że jego zespół popełnił trochę błędów w kontrataku, które przed kolejnym meczem należałoby wyeliminować. Druzyna musi się też bardziej skoncentrować, ponieważ w Pucharze Wielkich Mistrzów wszystkie mecze są bardzo ważne. Trener Canarinhos pochwalił zaś rywali za postawę w polu zagrywki, zwłaszcza w czwartej partii. - To był napięty i trudny mecz. Jutro gramy z Iranem, który odniósł dziś duży sukces, zwyciężając z Egiptem. Musimy mieć przed nim respekt, skupić się na naszej grze i spróbować opuścić Osakę z dwoma zwycięstwami - ostrożnie wypowiadał się Bernardo Rezende.
Za to trener Kubańczyków, Orlando Samuels, przyznał, że kiedy zobaczył harmonogram turnieju, myślał, że jego zespół czeka bardzo trudne zadanie. - Różnica czasu, długa podróż do Japonii, a pierwszy mecz przeciwko Brazylii - niektórzy gracze myśleli, że to niesprawiedliwe. Przeciw Brazylii gra się przecież bardzo ciężko - tłumaczył na pomeczowej konferencji szkoleniowiec. Był jednak zadowolony, zaś kapitan Roberlandy Simon dodał, że jego drużyna zagrała dobry mecz, a oba zespoły miały szanse na wygraną. - Od jutra chcę wygrać wszystkie pozostałe mecze - dodał na koniec Wilfredo Leon.