"Liczę na to". Polka nie ma wątpliwości, po co jedzie do Paryża

WP SportoweFakty / Monika Pliś
WP SportoweFakty / Monika Pliś

- Miałyśmy przekonanie, że on wierzy po prostu w ten zespół, że możemy walczyć o wysokie cele - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Agnieszka Korneluk o Stefano Lavarinim. Opowiada też o szansach medalowych na igrzyska w Paryżu.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jesteś jedną z najbardziej doświadczonych kadrowiczek. Zadebiutowałaś w reprezentacji w 2012 roku, w wieku zaledwie 17 lat. Wyjazd na igrzyska wydawał się realnym marzeniem czy raczej czymś nieosiągalnym?

Agnieszka Korneluk, środkowa reprezentacji Polski: Wiedziałam, że mam jeszcze przed sobą dużo pracy. Byłam jeszcze juniorką i nie miałam żadnego meczu w TAURON Lidze. Moje marzenia nie sięgały aż tak wysoko.

Jeszcze trzy lata temu trudno było marzyć o tym, że reprezentacja Polski pojedzie na igrzyska. Stefano Lavarini mocno odmienił waszą mentalność?

Od kiedy pojawił się w kadrze, to podkreślał, że naszym celem jest awans na igrzyska. Cały czas byłyśmy na tym skoncentrowane. Myślę, że właśnie dzięki temu udało nam się tyle osiągnąć.

Dwa brązowe medale Ligi Narodów sprawiły, że diametralnie zmieniła się atmosfera wokół kadry, śledzi was zdecydowanie więcej ludzi.

Z każdym sukcesem idzie popularność. Dyscyplina staje się ciekawsza dla zwykłych ludzi, zyskuje kibiców. Cieszymy się, że możemy reprezentować nasz kraj na takim poziomie i dzięki temu wzrasta popularność także żeńskiej siatkówki, a nie tylko męskiej.

ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Nastroje dopisują. Zobacz ostatnie dni przed igrzyskami od kulis

W drodze po brąz Ligi Narodów w tym roku pokonałyście Brazylijki czy Turczynki, z którymi nie zawsze wam szło w ostatnich latach.

Najlepiej to podsumował trener, który powiedział, że trudniej utrzymać wysoki poziom niż raz zdobyć medal. W tym sezonie przeciwnicy podchodzili już do nas ze zdecydowanie większym respektem. Same miałyśmy w stosunku do siebie większe oczekiwania. Zdobycie tego brązowego medalu było dla nas bardziej wymagające i tym bardziej cieszy, że utrzymałyśmy ten poziom.

W międzyczasie zostałaś najlepszą blokującą w historii Ligi Narodów.

Takie wyróżnienia budzą radość. Zawsze jednak podkreślam, że bez takiej fajnej drużyny, bez zespołowego sukcesu, indywidualne wyróżnienia nie cieszą. W poprzednich latach też byłam na topie w rankingach indywidualnych, ale kiedy nie ma zwycięstw, to gra pojedynczych zawodniczek nie jest ważna.

Na ile czujecie się pewne siebie? Niektóre zawodniczki mówią, że z tym elementem jest już świetnie, a niektóre wskazywały, że ta pewność jest całkiem krucha. 

Buduje się ją z każdym wygranym meczem. W ostatnich sezonach porażki działały na nas motywująco. To też pokazuje, że poziom pewności siebie jest zdecydowanie wyższy. Nawet pojedyncze przegrane nas nie załamują, lecz motywują do tego, by wrócić do naszej gry.

Wcześniej te przegrane jakoś mocno podłamywały?

Tak. To zwycięstwa raczej budują zespół, a tych przegranych było po prostu za dużo. Dawały nam do myślenia. W głowach miałyśmy to, że nie jesteśmy tak dobre, że nasze umiejętności nie są na tyle wysokie. Miałyśmy w stosunku do siebie zbyt dużo wątpliwości.

To jak Stefano Lavarini próbował budować waszą pewność siebie?

On od samego początku mówił nam, że wywalczenie kwalifikacji na igrzyska w Paryżu jest realne. Miałyśmy przekonanie, że on wierzy po prostu w ten zespół, że możemy walczyć o wysokie cele.

Jesteście wymieniane jako kandydatki do medalu największych imprez na równi z taki mi drużynami jak Brazylia, Serbia czy USA.

Są to zespoły, które mają dużo większe doświadczenie w meczach o stawkę i graniu na igrzyskach. Dla całej kadry Paryż będzie debiutem. Tutaj jest naprawdę wiele drużyn, które aspirują do medalu.

W ostatnich latach wygrywałyście jednak z każdą drużyną ze światowej siatkówki. Czujecie, że na igrzyskach nie ma takiej drużyny, której nie jesteście w stanie pokonać?

Z jednej strony czujemy, że możemy wygrywać z najlepszymi zespołami na świecie. Z drugiej mamy świadomość, że różnice między czołówką są naprawdę minimalne. Dużo będzie zależeć od tego, co my same będziemy prezentować.

Co może być dla was największym zagrożeniem w Paryżu?

Nie myślimy o tym, lecz skupiamy się na pozytywach. W naszej drużynie też jestem taką osobą, która patrzy na te jaśniejsze strony. Staram się rozśmieszać, zauważać dobre rzeczy i tak też jest jeszcze przed tymi igrzyskami.

Jedziecie do Paryża po medal? 

Każdy w kadrze marzy o medalu. Do tej pory celem był awans, ale gdy już go mamy, to nie pojedziemy tam na wycieczkę. Będziemy walczyć o upragniony medal. Wiemy, że droga będzie niezwykle trudna, bo niektóre zespoły mają w dorobku niejeden medal igrzysk. Liczę na to, że będziemy czarnym koniem.

Czytaj więcej:
Trener napisał z Polkami historię. Ujawnia, dlaczego chciał zostać

Źródło artykułu: WP SportoweFakty