Chciałam grać o wysokie cele - rozmowa z Dominiką Kuczyńską siatkarką Centrostalu Bydgoszcz

Po raz pierwszy w historii Centrostal Bydgoszcz opuszcza siatkarską elitę, w której nie przerwanie występował od szesnastu lat. O najważniejszych i najtrudniejszych wydarzeniach opowiada Dominika Kuczyńska.

Sebastian Mikołajczak: Z jakimi planami i nadziejami przyszłaś do drużyny Centrostalu?

Dominika Kuczyńska: Nie będę ukrywać, że przychodząc do zespołu, który od wielu lat grał w czołówce. Zespół z tradycjami i utytułowany, który wielokrotnie walczy w Europejskich Pucharach. Przychodziłam do Bydgoszczy, aby powalczyć o wyższe cele.

Jaki wpływ na zespół miała kontuzja Marty Pluty?

- Rozgrywający to jest reżyser całej gry. Niewątpliwie był to cios dla drużyny. W tym momencie drużyna się lekko rozsypała. Stałyśmy się innym zespołem w porównaniu z przed sezonowymi turniejami, w których wygrywaliśmy z drużynami, z którymi przegrywaliśmy w lidze. Działacze jednak pozyskali doświadczoną zawodniczkę, ale niestety nie udało się stworzyć dobrego kolektywu. Liczyłyśmy na to, że młoda rozgrywająca sobie poradzi i będzie miała wsparcie całego zespołu. Okazało się jednak, że Justyna Łunkiewicz musi mieć zmienniczkę. W styczniu była trzytygodniowa przerwa, co dawało szanse Swietłanie Gałkinie wejść w zespół i go poznać. Mimo kontuzji Marty pluty zespół nie wykorzystał całego swojego potencjału. Gdyby tak było to mogłybyśmy swobodnie walczyć o piąte miejsce w lidze.

Jaki wpływ na postawę w lidze miały występy w Pucharach Europejskich?

- Podróże, zmiany stref czasowych oraz zmiany klimatyczne na pewno to sportowcowi nie pomaga. Po powrocie z Izmiru przegrałyśmy w Mielcu, ale porażka taka nie powinna nam się zdarzyć. Nie można jednak tłumaczyć się zmęczeniem po podróży z Turcji. Osobiście nie wyobrażam sobie wypadków przy pracy grając z teoretycznie słabszym zespołem. Takie mecze trzeba wygrywać i to najlepiej za trzy punkty. Zabrakło nam praktycznie jednego zwycięstwa by znaleźć się w ósemce. Dlatego takie przegrane mecze jak np. w Mielcu z perspektywy czasu bolą.

Czy wycofanie zespołu z Pucharów Europejskich było słuszną decyzją?

- Nie dziwie się decyzji włodarzy klubu, że podjęli taką decyzję. Tak daleka podróż to spore obciążenie finansowe dla klubu. Po za tym nasza gra wyglądała jak wyglądała i moglibyśmy na tym poziomie rozgrywek mieć kłopoty z awansem do dalszej fazy rozgrywek.

Jak oceniasz swoją grę i postawę podczas całego sezonu?

- Wydaje mnie się, że dałam tyle ile mogłam dać zespołowi. Żałuję, że w pewnych momentach nie mogłam dać więcej. Zawsze z siebie można dać więcej i zawsze można być lepszym. Indywidualnie patrząc na statystyki jest ok., ale drużynowo jest to dla mnie porażka, ponieważ zespół, w którym grałam spadł z ligi.

W następnym sezonie zostaniesz w Bydgoszczy, czy odejdziesz do innego klubu?

- W tym momencie nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Musze brać pod uwagę aspekty życia sportowego, prywatnego. Na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiem jaką podejmę decyzję.

Co możesz powiedzieć o roszadach trenerskich w klubie podczas sezonu?

- Wszystkie zmiany miały na celu pomoc zespołowi. Było to poszukiwanie optymalnego rozwiązania. Zmiany miały służyć postępowi i wybronieniu się przed spadkiem. Od każdego trenera, z którym pracuje staram się wyciągnąć coś korzystnego dla siebie.

Możesz dokonać krótkiego podsumowania spotkań barażowych? AZS na pewno był w Waszym zasięgu.

- Na pewno rywal był w naszym zasięgu. Osobiście nastawiałam się w taki sposób, że nie wyobrażałam sobie, iż nie wygramy tych czterech spotkań. Zdawałam sobie sprawę, że jest to bardzo trudne wygrać taką rywalizację. Mecze play-off czy play-out rządzą się swoimi prawami. Walka o utrzymanie to bardzo duże ciśnienie. To jest taka walka na śmierć i życie. Ważna tu jest psychika zawodnika, która pozwala lub nie grać na swoim optymalnym poziomie. Tak było w piątym spotkaniu barażowym. Niektóre zawodniczki nie wytrzymały tego ciśnienia. Całą szanse zaprzepaściliśmy w pierwszym spotkaniu, ponieważ przegrałyśmy we własnej hali.

Szóste spotkanie przegrałyście praktycznie na własne życzenie.

- Rzeczywiście ten mecz był wygrany. Przegrałyśmy pierwszego seta mając kilka punktów przewagi. W piątym secie była wyrównana walka. Przy stanie 14:14 niestety oddałyśmy rywalkom punkt, za który drużyna zapłaciła bardzo wysoką cenę. W meczach tych popełniłyśmy za dużo błędów własnych.

Przegrałyśmy tą rywalizację 4:2 co oznacza, że byłyśmy słabsze i dlatego spadłyśmy z ligi.

Co Ciebie zaskoczyło w tym sezonie w LSK?

- Zaskoczeniem jest to, że BKS Bielsko po bardzo dobrej rundzie zasadniczej nie awansował do finału. Zaskoczyła mnie Piła, która wyeliminowała BKS i awansowała do finału co oznacza, że co najmniej powtórzą sukces z ubiegłego sezonu. Winiary Kalisz nie dały rady by bronić tytuł. Zespól ten jest naszpikowany reprezentantkami Polski, ale play-off żądzą się swoimi prawami.

Komentarze (0)