Zawodnik zdradził, jak drużyna zareagowała na restrykcyjny zakaz od Grbicia

Getty Images /  Andrzej Iwanczuk/NurPhoto / Na zdjęciu: Marcin Janusz
Getty Images / Andrzej Iwanczuk/NurPhoto / Na zdjęciu: Marcin Janusz

Ostatnie dwa dni nie były zbyt urozmaicone dla kadry polskich siatkarzy. Wszystko za sprawą zakaz nałożonego przez trenera Nikolę Grbicia. Szkoleniowiec nie życzy sobie, by podopieczni zajmowali się teraz czymkolwiek poza siatkówką.

Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty

- Nie ma znaczenia, kto gra w finale jakiejś innej dyscypliny olimpijskiej, nie ma znaczenia, jakie miejsca zajmują inni Polacy. Koniec ze zbieraniem wpinek, zdjęciami w turystycznych miejscach Paryża. Teraz liczy się tylko wynik naszego kolejnego meczu - oznajmił Nikola Grbić po ostatnim meczu Polaków z Włochami. Już wiadomo, że restrykcyjne zasady będą utrzymane przez kilka kolejnych dni.

Zawodnicy mają świadomość, że każde ich wyjście z wioski olimpijskiej nie będzie mile widziane przez trenera. Siatkarze mają obecnie skupić się na wypoczynku, a poza treningami ograniczyć wszystkie aktywności.

Choć igrzyska proponują wiele atrakcji, to już wiadomo, że drużyna nie miała problemu z przyjęciem nowych zasad narzuconych przez trenera.

- Trener faktycznie ogłosił nam nowe zakazy, ale naprawdę my jesteśmy odpowiedzialni. Rozegraliśmy już wiele turniejów, a obecnie zdajemy sobie sprawę, jak niewiele zabrakło do spełniania naszych marzeń. Nikt nie będzie miał żadnych problemów, by poświęcić kilka dni na pełne skupienie na siatkówce - przyznał rozgrywający reprezentacji, Marcin Janusz.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Kolejne treningi Biało-Czerwonych. Czas na fazę pucharową igrzysk

Zawodnik dodał, że to wcale nie oznacza jednak tego, że nasi kadrowicze zupełnie odcięli się od otoczenia. - Wciąż używamy telefonów, kontaktujemy się z rodziną i znajomymi. Chodzi jedynie o to, by nie tracić energii na mniej istotne sprawy. W poniedziałek wieczorem ze spokojem usiądziemy do transmisji meczu USA - Brazylia. To zawsze przyjemność, by po dobrze zagranym meczu, zobaczyć mecz innych drużyn - dodał Janusz. Jednocześnie zawodnik - podobne jak i reszta naszej kadry - nie skusił się na zdradzenie, z którą drużyną wolałby spotkać się w półfinale. Nasza reprezentacja wychodzi z założenia, że obie drużyny prezentują podobny poziom i nie ma szczególnego znaczenia, która z nich awansuje dalej.

Ważniejsze może okazać się opanowanie emocji i odpowiednia liczba przespanych godzin. Przed meczem ze Słowenią część zawodników przyznawała się do problemów ze snem. Każdy z nich czuł bowiem napięcie przed ćwierćfinałowym starciem.

Wciąż nie ma żadnych informacji dotyczących zdrowia Mateusza Bieńka. Środkowy reprezentacji Polski przedwcześnie opuścił boisko ze względu na podejrzenie skręcenia kostki. Zawodnik nie był w stanie wrócić do szatni o własnych siłach. Jeśli pierwotne diagnozy się sprawdzą, to wiele wskazuje na to, że powołany do reprezentacji w jego miejsce zostanie rezerwowy Bartłomiej Bołądź.

Już w środę Polaków czeka walka w półfinale igrzysk olimpijskich. Rywalem Polaków będzie wygrany ćwierćfinału USA - Brazylia.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty