- Na święta zostaje w Polsce. Być może zrobię sobie małą wycieczkę do Budapesztu, bo to całkiem niedaleko stąd. Bardzo lubię podróżować i robię to w każdej chwili, kiedy tylko mam czas - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Pedro Azenha, atakujący Jastrzębskiego Węgla.
Pedro to rodowity Brazylijczyk. Święta Bożego Narodzenia w Ameryce Południowej są podobne jak w Europie, z jedną małą różnicą... - W Brazylii święta są oczywiście inne, ponieważ jest lato (śmiech). Pozostałe rzeczy są jednak takie same. Jemy indyka, spotkamy się w gronie rodziny i wymieniamy się prezentami. To bardzo przyjemny i rodzinny czas, kiedy wszyscy świętują. Kiedy jestem w domu, to bardzo często spędzam święta u mojej cioci. Tam obdarowujemy się upominkami, kosztujemy przeróżne smakołyki i po prostu cieszymy się tymi dniami - opowiada.
Co chciałby ujrzeć pod choinką siatkarz Canarinhos? - Hmm... dobre pytanie (śmiech). Trudno powiedzieć, co bym chciał dostać. Myślę, że zdrowie. Zarówno dla mojej rodziny, jak i dla mnie. Ważną rzeczą jest także pokój dla wszystkich. To chyba dwie najważniejsze rzeczy, choć przecież nie są to żadne materialne sprawy - podkreśla.
Ku końcowi zbliża się 2009 rok. Czy był udany dla najlepiej serwującego gracza ligi greckiej w poprzednim sezonie? - Ogólnie mogę powiedzieć, że był to dobry rok dla mnie. Początek spędziłem w Grecji, gdzie miałem udany sezon. Lato spędziłem w domu i także mogę powiedzieć, że był to przyjemny czas. W Jastrzębskim Węglu mogłoby być lepiej, ale najważniejsze jest to, że póki co wykonujemy dobrą robotę. Kiedy tylko mogę, pomagam drużynie. Nie mogę więc narzekać - to był dla mnie dobry rok - mówi.
Pedro już dwukrotnie otrzymywał statuetkę MVP w tym sezonie, choć na parkiecie pojawia się rzadko. - Żaden zawodnik nie lubi przesiadywać na ławce. Czasami jestem zawiedziony, ale częściej staram się motywować. Taki jest urok tego sportu, który jest przecież moją pracą. Czasami nie jestem zadowolony, że nie gram, ale na mojej pozycji jest Igor Yudin, który spisuje się świetnie. Tak długo jednak, jak zespół wygrywa, będę czuł się jego częścią. Nieważne czy na ławce, czy na parkiecie - zawsze daję z siebie wszystko. Czas, który spędziłem w grze, myślę że wykorzystałem najlepiej jak potrafiłem. Naszym celem na pierwszą rundę było zakończenie rywalizacji w najlepszej czwórce i mimo różnych wahań formy, udało się to osiągnąć - twierdzi.
Jakie zatem przewidywania na nadchodzący rok ma brazylijski atakujący? - Zawsze trzeba myśleć o poprawie swojej gry. Przed nami cała druga runda rozgrywek, która jest przecież ważniejsza od tej zakończonej. Można sobie wypracować przewagę przed play-offami, albo ją stracić. Mamy dobry zespół i naszym celem powinno być mistrzostwo kraju. Jeśli będziemy wygrywać, szczególnie przed naszą żywiołową publicznością, to powinno być dobrze. Póki co nie gramy jeszcze konsekwentnie, ale dzięki ciężkiej pracy możemy to osiągnąć. Tylko gra na wysokim poziomie i posiadanie scalonej drużyny może pomóc nam w odniesieniu sukcesu - analizuje.
Mimo, że nadejście nowego roku wiąże się z szampańską zabawą, siatkarze nie mogą pozwolić sobie na imprezowanie do białego rana. - Szczerze powiem, że jeszcze nie mam żadnych planów na ten dzień. Może mnie ktoś zaprosi i skorzystam z okazji (śmiech). Tak na poważnie, moja mama przyjeżdża do mnie na święta. Ma wtedy wakacje i zdecydowała się odwiedzić mnie w Polsce. Jestem z tego szczęśliwy i na pewno uczcimy to w jakiś sposób. Niestety chyba już 1 stycznia będziemy mieli trening, więc nie mogę myśleć o żadnej poważnej imprezie (śmiech). Będziemy celebrować nadejście nowego roku i życzyć sobie wszystkiego najlepszego. Bardzo ważne jest to, aby życzyć wszystkim naokoło wielu dobrych rzeczy w nowym roku - kończy.