Korespondencja z Łodzi - Arkadiusz Dudziak
W sobotnim półfinale Ligi Mistrzów Aluron CMC Warta Zawiercie przegrywała z JSW Jastrzębskim Węglem już 0:2. Po stronie zawiercian nie układało się nic. Trener Michał Winiarski przeprowadził dwie zmiany: na boisko weszli Karol Butryn i Patryk Łaba.
Gra Aluron CMC Warty w końcu zaczęła się kleić. Zespół zdołał odwrócić losy meczu, wygrał 3:2 i to on w niedzielę o godz. 20:00 zagra w finale Champions League.
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
- Zaczęliśmy znacznie lepiej trzeciego seta, dzięki przewadze w zagrywce. Mieliśmy już zaliczkę na początku seta i później łatwiej nam było budować swoją grę. Każda dobra akcja nas wzmacniała, a złe już nie ciągnęły nas w dół. I to było bardzo ważne - opowiada Patryk Łaba.
Za niski na siatkówkę?
Występujący jako przyjmujący Łaba mierzy 188 centymetrów. Jego rywale na tej pozycji w większości mają około 200 centymetrów, a często nawet i więcej. W środowisku utarła się więc opinia, że 33-latek jest za niski na grę na najwyższym poziomie.
- Jestem innym zawodnikiem niż Aaron Russell, mam całkowicie inny styl. Jestem niski, ale wysoko skaczę, a Aaron wysoko skacze, jest bardzo wysoki. Rywale byli pewnie przygotowani na coś innego - opowiada Łaba.
- Czasami mnie dopadają takie myśli, refleksje. Dla mnie to jest na pewno duża rzecz, że znajduję się w takim miejscu. Bardzo jestem za to wdzięczny, że się tak to wszystko potoczyło. Gdyby ktoś mi powiedział, że najlepsze rzeczy siatkarskie spotkają mnie w tym wieku i że warto czekać, to chyba bym to wziął w ciemno - dodaje.
Bardzo dużą rolę w ostatnich sukcesach Łaby odgrywa strona mentalna. Zawodnik nie pękał w najważniejszych momentach. Zdradza, o czym myślał w kluczowych momentach sobotniego meczu.
- Skupiałem się na kolejnej akcji i starałem się wracać tylko do tego, co dzieje się w tej chwili. Nie wybiegałem w przyszłość, nie rozpamiętywałem poprzednich nieudanych akcji. W takich momentach rozbiegany umysł, który myśli o wszystkim, to jest najgorszy wróg - mówi Łaba.
Chciał rzucić karierę. Jedna osoba go namówiła
W lipcu Patryk Łaba skończy 34 lata. Przez wiele lat przyjmujący występował w I lidze lub klubach z dolnej połówki tabeli PlusLigi. W 2022 roku dostał jednak szansę od Aluron CMC Warty Zawiercie. Swoje pierwsze poważne trofea wygrał po trzydziestce. Na koncie ma już Puchar Polski i wicemistrzostwo kraju. W niedzielę zagra w finale Ligi Mistrzów.
- Najlepsze rzeczy w przygodzie z siatkówką przeżywam ostatnim w ostatnich sezonach. W lipcu skończę 34 lata. Chyba "Ciekawy Przypadek Benjamina Buttona" to jest odpowiedni tytuł na film o mnie - opowiada przyjmujący.
Przykład dają mu starsi koledzy z drużyny. Środkowi Miłosz Zniszczoł i Jurij Gladyr mają odpowiednio 38 i 40 lat, a wciąż grają na najwyższym poziomie.
- Patrzę na Miłosza Zniszczoła i Jurija Gladyra i po sezonie na pewno ich zapytam o jakieś złote rady.. Będę grał dopóki będę zadowolony ze swojego poziomu sportowego. I taki jest plan. Nie wybiegam wprzód, bo to się może bardzo szybko skończyć. Na razie żyję chwilą i nie myślę za bardzo o przyszłości - tłumaczy siatkarz.
Zdradza, że kilka lat temu myślał, by rzucić siatkówkę. Przyjmujący skończył studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i rozważał podjęcie pracy w zawodzie.
- W 2018 roku byłem bliski zakończenia kariery. Chciałem już zająć się pracą jako programista, ale żona powiedziała mi, że do programowania jeszcze wrócę, a jeśli zrobię sobie przerwę od sportu, to mogę już takiej formy nigdy nie odzyskać. Mówiła, że mogę żałować takiej decyzji. Ona ogromny wkład w to, że jestem dzisiaj tu, gdzie jestem - opowiada Łaba.
Łaba z kolegami już w niedzielę może napisać historię polskiej siatkówki. Finał Ligi Mistrzów Aluron CMC Warta Zawiercie - Sir Sicoma Monini Perugia zaplanowano na godz. 20:00. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.