To był wymarzony turniej reprezentacji Polski w Lidze Narodów siatkarek. Biało-Czerwone kolejne ograły Holenderki (3:2), Amerykanki (3:1), Niemki (3:0) oraz Serbki (3:1). W tabeli rozgrywek są drugie - zaledwie o punkt za mistrzyniami olimpijskimi, Włoszkami.
Nowe oblicze kadry
W poprzednich latach reprezentantki Polski również notowały znakomite wyniki w tych rozgrywkach. Podstawa sukcesu była jednak inna. Szkoleniowiec Stefano Lavarini miał stabilną szóstkę, którą posyłał do boju niemal we wszystkich meczach Ligi Narodów. Efekt? Dwa brązowe medale z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za precyzja Sabalenki! Spójrz tylko, co zrobiła
Tym razem jednak Stefano Lavarini poszedł zupełnie inną drogą. Trochę wzorem Nikoli Grbicia rotuje składem, niemal w każdym meczu wystawiając inną wyjściową szóstkę. Efekt? Rewelacyjny - siedem meczów wygranych i tylko jedna porażka.
To zupełnie nowe oblicze polskiej kadry kobiet. Bywały w poprzednich latach takie momenty, gdzie czasem tej głębi składu trochę brakowało i Biało-Czerwone przegrywały przez ważne mecze. Teraz to właśnie ten element bywa naszym atutem.
Takie zawodniczki jak Julita Piasecka czy Paulina Damaske kapitalnie występują na pozycji przyjmującej. Weronika Centka-Tietianiec i Aleksandra Gryka pokazują, że mają naprawdę spore umiejętności w bloku. Do świetnej formy wróciła też dawna liderka kadry Malwina Smarzek, a całkiem udane wejścia zalicza Alicja Grabka.
Te zawodniczki stanowią znakomite uzupełnienie dla siatkarek, które w kadrze błyszczały w poprzednich latach jak: Agnieszka Korneluk, Magdalena Stysiak, Martyna Czyrniańska, Katarzyna Wenerska, Martyna Łukasik i Aleksandra Szczygłowska. W końcu nie musimy się martwić o to, co się stanie, gdy któraś z liderek będzie miała słabszy dzień lub złapie kontuzję.
Wielu obawiało się, co będzie dalej z polską kadrą, kiedy na emeryturę przejdzie Joanna Wołosz. To najlepsza rozgrywająca świata, która ma na swoim koncie trzy złote medale Ligi Mistrzyń i niezliczone inne medale na arenie międzynarodowej. Do tego pełniła rolę kapitanki drużyny.
Niektórzy mówili o nim, że jest Robertem Lewandowskim polskiej żeńskiej siatkówki. W odróżnieniu jednak od piłkarskiej kadry, która bez lidera nie istnieje ani mentalnie, ani sportowo, to nasze siatkarki udowadniają, że jest życie bez legendy.
Oto największe zmory polskich siatkarek
Ważna jest także umiejętność wygrywania, kiedy ma się słabszy dzień. Często w poprzednich sezonach tego brakowało. Tegoroczna Liga Narodów udowadnia jednak, że nawet przy rotacjach składem, gdzie mniej doświadczone zawodniczki nie grają dobrze, udaje się zwyciężać. Tak było w meczu z Holandią czy z Serbią.
Reprezentantki Polski wcale nie prezentują teraz wybitnego poziomu. Często mają problemy, o czym otwarcie w rozmowach z mediami opowiadają same zawodniczki. Bardzo powoli wchodzą w mecz, bywają niestabilne w przyjęciu, tracą punkty seriami. Często rozgrywające nie mogą znaleźć odpowiedniego tempa z atakującymi.
Teraz Biało-Czerwone nie grają na najwyższym poziomie, ale to dobrze, że tak się dzieje. Martwiące byłoby to, gdyby teraz prezentowały rewelacyjną formę. Ta ma dopiero nadejść. Nasze reprezentantki w dniach 23-27 lipca, zagrają turniej finałowy Ligi Narodów w Łodzi, a pomiędzy 22 sierpnia i 7 września wystąpią w mistrzostwach świata w Tajlandii.
Mam głębokie poczucie, że sufit tej kadry jest zdecydowanie wyżej niż poziom, który obecnie prezentują. Jeśli będą się dalej rozwijać to spokojnie mają prawo myśleć o czymś więcej niż trzeci brąz z rzędu Ligi Narodów.
Ważniejsze będą jednak mistrzostwa świata. Ostatnie trzy ćwierćfinały najważniejszych imprez: mistrzostwa świata 2022, mistrzostwa Europy 2023, igrzyska w Paryżu, kończyły się porażką Biało-Czerwonych. Czy podniosą poziom i ustabilizują poziom na tyle, by powalczyć o medal MŚ? Nie będą faworytkami do podium, ale w moim przekonaniu nie są bez szans.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)