Korespondencja z Gdańska
To nie było lekkie, łatwe i przyjemne otwarcie zmagań w trzecim tygodniu Ligi Narodów. Pierwsze spotkanie reprezentacji Polski w Ergo Arenie rozstrzygnęło się na przestrzeni pięciu setów, mimo że po premierowym i po trzecim nic na to nie wskazywało.
"Z każdym możemy tutaj przegrać"
Polacy dali się jednak zaskoczyć Irańczykom, by w tie-breaku odnieść pewny triumf. - Nie ma, że tak powiem, chłopców do bicia. Przyjechały reprezentacje, które chcą grać i wygrywać. Jeżeli nie zagramy na swoim dobrym poziomie, to z każdym możemy tutaj przegrać, więc nasza w tym głowa, żeby ten poziom utrzymywać z dnia na dzień - podkreślił po spotkaniu Jakub Kochanowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
Nikola Grbić postanowił wystawić w podstawowym składzie Kochanowskiego, a także Jakuba Nowaka. Niestety ten duet nie funkcjonował najlepiej, o czym zdaje sobie sprawę jeden z liderów kadry.
- Rozmawiałem o tym z Kubą po meczu, że nie jestem do końca zadowolony z tego, jak na środku blokowaliśmy. Myślę, że trener też będzie miał kilka uwag do nas, więc na pewno nie zaczęliśmy z wysokiego "C". Mamy wiele do poprawy - zaznaczył środkowy naszej kadry narodowej.
Został kapitanem, ale tak tego nie nazywa
Oczywiście w przypadku Kochanowskiego nie mogło zabraknąć pytania o odczucia związane z otrzymaniem opaski kapitańskiej, bo wcześniej taką rolę pełnił w juniorach. - No smutek chyba głównie, bo jednak Olek Śliwka powinien tutaj stać z belką pod numerem i trzymamy za niego mocno kciuki, żeby wrócił jak najszybciej. Ja nie jestem kapitanem tej drużyny, tylko jestem w zastępstwie i spełniam te obowiązki kapitana. Kapitanem jest Bartek i dopóki nie powie oficjalnie, że się z tego wypisuje, to od zawsze i na zawsze zostanie kapitanem i póki to nie nastąpi nikt oficjalnie nie przejmie tego stanowiska - podkreślił.
Środkowy zaznaczył też, że na boisku nie odczuwał żadnej różnicy związanej z nową rolą, którą pełni obecnie u Grbicia. Jego zdaniem każdy z reprezentantów Polski bierze odpowiedzialność za siebie.
Kochanowski musiał również zmierzyć się z pytaniem dotyczącym kontuzji w kadrze. - Nie jest to tajemnica, że mamy wiele problemów w tym sezonie. Myślę, że może jest to po prostu wyrównanie trochę tego szczęścia, bo w zeszłych latach kontuzje nas omijały. Nie mieliśmy wiele urazów, a jeżeli jakieś były, to się zdarzały pod koniec turnieju - stwierdził.
- Bierzemy co mamy. Trener bardzo często w takich sytuacjach mawia, że nie wygrywa się z tym, co powinno się mieć, tylko wygrywa się z tym, co się ma. Z tą filozofią będziemy szli przez cały sezon i taką drużyną, jaką będziemy mieli dostępną, będziemy próbowali wygrywać wszystko, co się da - dodał.
W tej roli Kochanowski musi uważać
Teraz Kochanowski jest niejako zagrożony kontuzją. W końcu kapitan, Kurek, a także jego zastępca, Śliwka, mierzą się z problemami zdrowotnymi, a teraz to on pełni tę rolę.
- Mam nadzieję, że jest to tylko zabobon. Liczę, że nic mi się nie stanie i mam nadzieję, że nikomu nic się już generalnie nie stanie, niezależnie, czy z belką kapitana czy nie, bo już chyba swoje wycierpieliśmy. Oby zdrowie nam dopisało - zakończył środkowy.
Już w czwartek (17 lipca) Polacy zmierzą się z Kubą w drugim meczu trzeciego tygodnia Ligi Narodów. Starcie to zaplanowano na godzinę 20:00. W piątek czeka ich przerwa, a w weekend najpierw zagrają z Bułgarią, a na koniec z Francją.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty