Korespondencja z Łodzi - Arkadiusz Dudziak
W ćwierćfinale Liga Narodów siatkarek reprezentantki Polski stoczyły z Chinkami bardzo zacięty bój. Biało-Czerwone wygrały wcześniej w tym sezonie dwie konfrontacje z zawodniczkami z Państwa Środka, ale te w środę postawiły zdecydowanie trudniejsze warunki.
- Pomimo tego, że wygrałyśmy mecze z Chinkami 3:1 to spodziewałam się takiego meczu - mówi Malwina Smarzek. - Pełna Atlas Arena zawsze robi wrażenie i widać było u nas trochę stresu i elektryczności na boisku. Rywalki dużo lepiej grały zagrywką, w obronie. Na początku szło im łatwo - dodaje atakująca.
ZOBACZ WIDEO: Pokazała sceny z ukochanym. Tak Sabalenka spędza wakacje
Sporą rolę w końcowym sukcesie odegrały zmienniczki. Zwłaszcza wejście rozgrywającej Alicji Grabka oraz przyjmującej Pauliny Damaske rozruszało grę zespołu i pozwoliło odmienić losy spotkania. Nasze reprezentantki przegrywały już 1:2 w setach i 3:6 w trzeciej partii.
- Blok Pauliny na 13:10 w tie-breaku był piękny. Jak gram przeciwko niej, to nie wybieram się po prostej jako atakująca. Paulina zaliczyła wejście smoka, podobnie jak i Alicja Grabka, która udźwignęła rolę zmienniczki. Dla niej i innych zawodniczek to świetne przeżycie, bo pierwszy raz grała przy takiej publiczności - przyznaje Smarzek.
- Cieszę się, że nastały takie czasy, że w końcu mamy szeroki skład, zmienniczki. Trener ma w kim wybierać i to jest super - tłumaczy siatkarka.
Dla większości reprezentantek Polski to pierwsza w historii walka o medale przed własną publicznością. To bowiem nasz kraj jest gospodarzem turnieju finałowego Ligi Narodów siatkarek, a mecze odbywają się w Atlas Arenie w Łodzi.
- Granie u siebie jest super do momentu, jak wszystko wychodzi. Nakładamy na siebie dużą presję i bardzo chcemy. Ciśnienie jest tak duże, że pojawia się trochę elektrycznej gry, niedokładności - opowiada przyjmująca.
W poprzednich dwóch sezonach reprezentantki Polski w Lidze Narodów zdobywały brązowe medale. W tym roku z pewnością chcąc przełamać klątwę półfinału w tych rozgrywkach. Wylosowało się im jednak zadanie najtrudniejsze z możliwych.
Nasze reprezentantki zmierzą się z Włoszkami, które są niepokonane w ostatnich 27 meczach o stawkę. To zawodniczki z Italii są uznawane za zdecydowanych faworytów tego spotkania.
- To będzie wyzwanie. Warto zauważyć, że jedyny oficjalny mecz pod wodzą Julio Velasco, który przegrały, był właśnie z nami. To dobry moment, bo kiedyś muszą coś przegrać. Nie będą zdziwiona, jak wszyscy postawiają na Włoszki, bo grają znakomicie. Na pewno są bardziej stabilniejsze niż my - opowiada Smarzek.
Przyznaje, że wierzy w ogromną pomoc trenera Stefano Lavariniego. - Oglądałyśmy cały półfinał. Włoszki to świetny zespół, który gra cudowną siatkówkę. Mamy znakomitego trenera, który pięknie rozpisze rywalki i powie nam, jak z nimi wygrać. Wierzę, że Atlas Arena przyniesie nam szczęście - ocenia siatkarka.
Mówi także, że półfinał może być dla nich łatwiejszy psychicznie do udźwignięcia. Mecz Polska - Włochy rozpocznie się w sobotę, 26 lipca o godz. 16:00. Relacja na żywo na WP SportoweFakty,
- Zupełnie inaczej będziemy grały sobotnie starcie z Włoszkami. W półfinale wyjdziemy na boisko ze świadomością, że nawet jak przegramy, to dostaniemy drugie życie i będziemy walczyć o brąz. Wtedy gra się zdecydowanie łatwiej. Ćwierćfinały są najtrudniejsze zawsze, bo są meczem o być albo nie być - podsumowuje Malwina Smarzek.
Bo dziewczyny lubią brąz. A mają już kilka. Więc do kolekcji.