W piątek rozpoczęła się najważniejsza impreza sezonu - mistrzostwa świata 2025. Dzień później do rywalizacji przystąpiła "polska" grupa. W pierwszym meczu reprezentantki Niemiec zmierzyły się z Kenijkami.
Zdecydowanymi faworytkami tego starcia były oczywiście podopieczne Giulio Bregoliego, które na tym etapie turnieju stawiane są za najgroźniejsze rywalki Biało-Czerwonych. Na poprzednim czempionacie w 2022 roku Niemki zostały sklasyfikowane na 14. lokacie. W tym sezonie osiągnęły fazę pucharową Ligi Narodów.
ZOBACZ WIDEO: Mówił o powiązaniach prezesa PZPN z politykami PiS. "Ewidentna szkoda"
Początek spotkania z Kenijkami okazał się nie najłatwiejszy dla faworytek. Pomimo solidnego otwarcia atakującej Emilii Weske siatkarki z Afryki dotrzymywały im kroku punkt za punkt. Grały bardzo odważnie i siłowo, szczególnie z lewego skrzydła.
Kapitalnie w pojedynek weszła Veronica Adhiambo. Jej atak z szóstej strefy na 9:9 wywołał ogromne wrażenie. To było potężne uderzenie. W kolejnych akcjach utrzymywała znakomitą skuteczność. Jako pierwszy o przerwę poprosił trener... Europejek przy stanie 12:13.
Wydawało się, że ten czas dobrze na nie podziałał, bo zdobyły trzy punkty z rzędu. A tu znów pojawiło się zupełne zamieszanie po ich stronie. Kenijki to wykorzystały i ponownie doprowadziły do remisu (16:16).
W końcówce seta podopieczne trenera Bregoliego cały czas mocno męczyły się z grającymi bez kompleksów rywalkami, ale ostatecznie dopięły swego. W ostatniej akcji znakomitą obroną popisała się środkowa Marie Scholzel, a wszystko technicznym atakiem zakończyła Lina Alsmeier.
Od początku drugiej partii reprezentantki kraju naszego zachodniego sąsiada postanowiły wyraźnie dać do zrozumienia, że żarty się skończyły. Podniosły poziom koncentracji i zaczęły grać dużo bardziej skomplikowaną siatkówkę.
Kenijki zupełnie nie potrafiły znaleźć na to odpowiedzi. Popełniały coraz więcej błędów i z każdym punktem były coraz bardziej dominowane przez przeciwniczki. Niemieckie siatkarki były bardzo skuteczne i to z każdej strefy boiska. Prezentowały kombinacyjną grę.
To był nokaut. Zawodniczki z Kenii ugrały osiem punktów w drugim secie, ale się nie poddały. W trzeciej partii powróciła do nich energia z premierowej partii. Ponownie atakowały z całych sił i znów przynosiło im to dużo korzyści.
Kenijki prowadziły już 14:12. Po stronie Niemek pojawiły się po raz kolejny błędy własne, które spowodowały, że oglądaliśmy wyrównane starcie. I tak było do końcówki. W niej faworytki pokazały wyższość. Dobrze w tej fazie meczu zagrała Alsmeier, która wcześniej kilkukrotnie się myliła.