Nie tak miało być. Półfinał z Włochami - przedwczesny finał, tak wszyscy mówili. Jednak tak się nie stało, bo poziom tego spotkania nie był za wysoki. Brak Bartosza Kurka, niebędący w pełni sił Tomasz Fornal i Italia wcale niegrająca swojej najlepszej siatkówki, to nie była najlepsza wizytówka.
Przedwczesny finał miał wyłonić prawdopodobnego, późniejszego mistrza świata, ale też stać na świetnym poziomie. Tak się nie stało. Biało-Czerwonym pozostała walka o brązowy medal z Czechami.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Polacy w drodze do finału mistrzostw świata. Tak wyglądają przygotowania
I to znów nie był mecz porywający za serca, sprawiający, że będziemy o nim pamiętać. Czesi, gdyby wygrali, wspominaliby o nim latami. My po prostu odnotujemy - wygraliśmy.
Było trudno. Walka ze sobą, walka na boisku. Zapamiętamy na pewno Wilfredo Leona, który zagrał naprawdę świetne spotkanie i Szymona Jakubiszaka, którego wejście sporo dało reprezentacji. Był też widowiskowy i niezwykle pojedynczy blok Tomasza Fornala na Patryku Indrze. I to, co najważniejsze - wygrana ostatnia piłka.
Bilans tego roku to złoto Ligi Narodów i brąz mistrzostw świata. Czwarty mundial z rzędu z medalem. Z jednej strony to rok przejściowy, sezon tuż po igrzyskach, z drugiej mamy niezwykle mocną kadrę, szeroki skład, więc spodziewaliśmy się walki zespołu Nikoli Grbicia o najwyższe cele. I tak się stało.
Brązowy medal kończy ten sezon reprezentacyjny. Ten ostatni mecz był bardzo trudny do oglądania, wydawało się, że schodzi ze wszystkich zmęczenie, napięcie i wszystko to, co negatywne. Niewiele brakowało, by Czesi doprowadzili do tie-breaka, a tam by mogło zdarzyć się wszystko.
Po ostatniej piłce z pewnością wszystkim spadł kamień z serca. Brąz z serca.
Dominika Pawlik, dziennikarka WP SportoweFakty
Śmieszne!
Myślę że zbudowaliśmy na ligę narodów a potem niestety
Mamy potencjał tylko nie zmar Czytaj całość