Sezon reprezentacyjny w siatkówce za nami, a więc do akcji przystępują kluby. W ten weekend zainaugurowane zostały rozgrywki pań w Turcji, gdzie znajduje się jednak z dwóch najmocniejszych lig na świecie.
Cieszy fakt, że przez następne miesiące będziemy w niej obserwowali poczynania wielu polskich siatkarek. Nie brakuje komentarzy, że nieco "przejęliśmy" tureckie rozgrywki. I bardzo dobrze!
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wspomina potworny wypadek. "Nie jestem już tym samym człowiekiem"
Już w pierwszym niedzielnym meczu bój o premierowe zwycięstwo stoczyły zespoły Julii Szczurowskiej oraz Zuzanny Góreckiej.
Besiktas odniósł triumf 3:1 nad Ilbankiem, a kapitalne zawody rozegrała 24-letnia atakująca z Olsztyna. Zdobyła aż 31 punktów. W ataku utrzymała 45-procentową skuteczność i dołożyła do tego cztery bloki. Znacznie słabiej poszło Góreckiej, która miała duże kłopoty w ofensywie.
Kolejne spotkanie zapowiadało się jeszcze ciekawiej. Jeden z faworytów do medali Eczacibasi z Magdaleną Stysiak w składzie zmierzył się z drużyną Kuzeyboru, w szeregu której w tym sezonie gra polskie trio: Martyna Czyrniańska, Malwina Smarzek oraz Weronika Centka-Tietianiec.
Czyrniańska oraz Centka-Tietianiec rozpoczęły mecz pierwszej kolejki na ławce rezerwowych. Reprezentacyjny duet atakujących zanotował z kolei świetne otwarcie w ofensywie. Szczególnie mocno wyglądała Stysiak. Eczacibasi pewnie wygrało pierwszego seta.
W drugiej oraz trzeciej partii podopieczne Giulio Bregoliego także nie dały szans rywalkom. Niestety w trakcie meczu coraz mniej skuteczna była Smarzek. W rezultacie została zmieniona. Na boisku w drugim secie pojawiły się natomiast pozostałe Biało-Czerwone. One zostały już do końca tego starcia.
Ostatecznie Magdalena Stysiak również nieco straciła na skuteczności w ataku, ale wybroniła się serwisem. I to jak. Miała aż sześć asów serwisowych! Ostatnie dwa "sprzedała" na sam koniec meczu Czyrniańskiej. Co istotne, nasza atakująca serwowała z wyskoku.
W końcowej fazie spotkania Magdalena wdała się w rozmowę z sędzią i dostała kartkę - najpierw żółtą, a potem czerwoną, bo sarkastycznie biła brawo arbitrowi meczu.