Sytuacją przyjmującego Bogdanki LUK Lublin przez dłuższy okres żyło całe środowisko siatkarskie. Informacja o pozytywnym wyniku testu antydopingowego z meczu finałowego PlusLigi z Aluronem CMC Wartą Zawiercie obiegła media tuż po debiucie 25-latka w reprezentacji Polski. W kierunku Mikołaja Sawickiego wystosowano wiele negatywnych komentarzy, lecz on sam nie zdecydował się na zabranie głosu, aż do tej pory.
"W pobranej ode mnie próbce zidentyfikowano metabolit substancji zabronionej - modafinilu lub adrafinilu. Substancja ta została wykryta w śladowej ilości niewykazującej aktywności farmakologicznej, przez co nie mogła mieć wpływu na funkcjonowanie mojego organizmu ani poprawę moich wyników sportowych podczas finałowej rywalizacji" - czytamy w oświadczeniu.
ZOBACZ WIDEO: Córka Szymona Kołeckiego nie wytrzymała. Popłakała się podczas walki
Mikołaj Sawicki zaznaczył również, że nigdy świadomie nie stosował jakichkolwiek substancji, które znajdują się na Liście Substancji i Metod Zabronionych WADA. Odniósł się również do kwestii długości trwania postępowania w jego sprawie.
"Obecnie wraz z moimi prawnikami gromadzimy materiał dowodowy mający wykazać, że substancja zabroniona dostała się do mojego organizmu w sposób ode mnie niezależny. Rygoryzm odpowiedzialności dyscyplinarnej za doping w sporcie sprawia, że procedury w tego rodzaju sprawach są złożone i czasochłonne. Dlatego proszę o cierpliwość i zrozumienie do czasu pełnego wyjaśnienia mojej sprawy" - zaapelował siatkarz.
Przyjmujący podkreślił również, że dziękuje za wsparcie w sprawie, która może jeszcze potrwać. Pełne oświadczenie znajdziecie poniżej.