Dwa dobre lata

Wszystko wskazuje na to, że Karela Kvasnickę – siatkarza z Czech nie zobaczymy już na polskich parkietach, ponieważ wygasła jego umowa z Resovią, w której występował przez dwa ostatnie sezony. Zawodnik podkreśla jednak, iż z ogromnym sentymentem będzie wspominał lata spędzone w naszym kraju. W jego opinii Rzeszów to bardzo sympatyczne miasto, w którym dobrze mu się żyło, a kibice Resovii są najlepsi w Polsce.

Karel Kvasicka twierdzi, iż atmosfera na meczach siatkówki w polskich halach jest znakomita i dla niej chciałby kiedyś jeszcze wrócić do polskiej ligi. Nie wie jednak, czy będzie to możliwe, bo siatkarz ma już 32 lata.

Dwa sezony w Polskiej Lidze Siatkówki Pierwszy były dla siatkarza z Czech odmienne – w pierwszym grał częściej, niż w kolejnym. Skład zespołu był gorszy, niż aktualnie, ale piąte miejsce wszyscy przyjęli jako niezły wynik. W drugim sezonie Resovia miała grać o medale. Niewiele brakło do osiągnięcia tego celu, ale znów była piąta tylko lokata i uczucie pewnego niedosytu.

Powodów takiego stanu rzeczy zawodnik wymienia kilka – m.in. problemy z trenerem Janem Suchem, który wyznawał żelazną zasadę, że zawsze ma rację. Potem przydarzyły się problemy z Piotrem Gabrychem, który także miał trudny charakter. Z tym graczem wszystkim trudno było się porozumieć i na treningach i na meczach - zawsze chciał wygrywać, miał pretensje do innych, ciągle się obrażał. Jednak gdy odszedł z zespołu, a Resovię dotknęły kontuzje, pojawiły się kłopoty ze składem. Największa stratą było to, że w ważnych momentach nie mógł grać kubański zawodnik Jose Hernandez, najlepszy - zdaniem Kvasnicki - środkowy w naszej lidze.

Czeskiemu przyjmującemu w pamięć zapadły przede wszystkim mecze z Modeną w Pucharze Challenge i AZS-em Olsztyn, w których grał z kontuzjami (zerwane wiązadła i chory bark). Najadł się wówczas mnóstwa tabletek, natarł voltarenem i dawał na parkiecie z siebie wszystko. W Olsztynie rzeszowianie prowadzili 10:5, a jednak przegrali... Po tym spotkaniu, podobnie jak po meczu z Modeną, Karel Kvasnicka usłyszał wiele przykrych słów i bardzo je przeżył. .

Teraz Karel Kvasnicka chodzi na siłownię, pije czeskie piwo, je czeskie potrawy i zajmuje się dwuletnim synem, który wszystkim daje mocno w kość. Na razie nie snuje planów na przyszłość, gdyż najpierw musi zrobić porządek ze swoim barkiem. W Polsce siatkarz nie otrzymał jednoznacznej diagnozy, co mu dolega. Kiedy już będzie miał taką wiedzę i całkowicie się wyleczy, to będzie chciał trochę jeszcze gdzieś pograć w siatkę. A gdzie, to się jeszcze okaże.

Komentarze (0)