Wszystkie zawodniczki AZS-u Białystok zdawały sobie sprawę, jak istotny dla ostatecznego układu tabeli był pojedynek ze Stalą Mielec. Przygotowywały się do niego od dwóch tygodni, co dało wymierny skutek w postaci zwycięstwa. - Był to chyba najważniejszy mecz w tej rundzie. Mamy jeszcze przed sobą spotkania z Muszynianką, zespołem z Bielska-Białej i na koniec z Piłą. Wiedziałyśmy, że jeżeli nie wygramy dzisiaj, to nasza sytuacja mogłaby być trudna. Trener przestrzegał nas przed popełnianiem błędów i to dało trzy punkty - powiedziała naszemu portalowi środkowa AZS-u, Katarzyna Wysocka.
Najwięcej emocji dostarczyła pierwsza partia spotkania. Białostoczanki przegrywały już 20:23, by dzięki wspaniałej końcówce, rzutem na taśmę wygrać 26:24. - To było te pięć centymetrów, o których mówiła Justyna Kowalczyk po wywalczeniu medalu. Myślę, że przy takim widowisku należała się kibicom odrobina grozy. Lepiej, że ten mały horror wydarzył się w pierwszym, a nie w trzecim secie - stwierdziła zawodniczka drużyny z Białegostoku.
W ostatniej odsłonie meczu Akademiczki zdeklasowały siatkarki Stali Mielec. Pozwoliły im na zdobycie tylko jedenastu punktów. Ich przewaga nie podlegała dyskusji, o czym w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przekonywała Katarzyna Wysocka. - Wszystkie karty miałyśmy na swoim boisku. Nie wiem, co by musiało się wydarzyć, żebyśmy przegrały. Trzeci set dodał nam skrzydeł i pokazałyśmy tę siatkówkę, nad którą pracujemy na treningu - powiedziała.
Na pojedynek z mielczankami zmobilizowały się nie tylko siatkarki AZS-u, ale również ich sympatycy, którzy bardzo chcieli pomóc swojej drużynie w odniesieniu zwycięstwa. - Doping był super. Nie widziałam jeszcze tak pełnej hali, nie widziałam tylu kibiców, którzy kibicowaliby tak mocno i do tego jeszcze była orkiestra. Było naprawdę super - dodała na koniec sympatyczna zawodniczka AZS-u.