Piotr Łuka (kapitan AZS-u): Od kilku spotkań z rzędu zawsze gratulowałem zwycięstwa przeciwnikowi. Cieszę się, że tym razem jest na odwrót i mogę pogratulować mojej drużynie. Jestem zadowolony, że w końcu się przełamaliśmy i udało nam się wyjść z dołka, w którym byliśmy ostatnio. Wieluń to trudny teren, dlatego jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa, tym bardziej, że tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się możemy spodziewać w tym spotkaniu. Statystyki obu drużyn są bardzo zbliżone i choć cały mecz nie stał na zbyt wysokim poziomie, to uważam, że udało nam się zwyciężyć dzięki walce. Ten fakt cieszy, bo w ostatnich spotkaniach właśnie walki w naszej grze brakowało najbardziej.
Andrzej Stelmach (kapitan Siatkarza): To był typowy mecz walki, który nie stał na jakimś wysokim poziomie. Statystyki pokazują, że o zwycięstwie w całej potyczce zadecydowało kilka małych punktów i to było widać na boisku. Trochę szkoda, że nie udało nam się doprowadzić do tie-breaka, na co mieliśmy wielką szansę, bo w tej partii mogło potoczyć się różnie. W Częstochowie będziemy chcieli walczyć, choć zdajemy sobie sprawę, że to ciężki teren i o zwycięstwo będzie jeszcze trudniej niż dziś. Dla naszego zespołu wygranie z AZS i walka o miejsca 5-6 byłyby olbrzymim sukcesem, na który cały czas mamy jeszcze szansę.
Grzegorz Wagner (trener AZS-u): Po serii naszych ostatnich porażek potrzebowaliśmy tego zwycięstwa jak ryba wody. W tym przypadku nie jest nawet ważny styl, w jakim to zrobiliśmy. W pierwszym secie wygraliśmy zdecydowanie, a obraz gry zmienił się dopiero w partii numer dwa, gdy na parkiet weszli Marcin Lubiejewski i Bartłomiej Matejczyk. Atakujący Pamapolu rozegrał bardzo dobry mecz i stąd gra w dalszej części spotkania wyrównała się. Przed rywalizacją w Częstochowie przestrzegałbym jednak przed hurraoptymizmem. Wynik tej rywalizacji nie jest jeszcze bowiem do końca przesądzony.
Damian Dacewicz (trener Siatkarza): Szkoda, że tak późno weszliśmy w ten mecz. Trochę przespaliśmy początek, a AZS tymczasem bardzo dobrze, wręcz koncertowo rozpoczął spotkanie. Bardzo późno w pierwszym secie nasze akcje zaczęły się zazębiać i partię numer jeden musieliśmy spisać na straty. Dwie zmiany w drugim secie odmieniły grę i w nasze szeregi powrócił optymizm. Gdybyśmy wykorzystali piłki w obronie czy w kontrach, które mieliśmy w końcówkach poszczególnych setów, spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. W tych momentach AZS był jednak bardziej zdeterminowany i spokojniejszy, przez co kluczowe akcje kończył na swoją korzyść. Szkoda, że ten mecz nie zakończył się w tie-breaku, bo kibice na to zasługiwali.