Wiesław Czaja: Sparaliżowała nas chęć wygranej

Było blisko, ale zabrakło przysłowiowej "kropki nad i". Jeden moment w tie-breaku przesądził o wygranej gospodyń w pierwszym meczu ćwierćfinałowym. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl szkoleniowiec AZS-u Białystok zapowiedział, że jego podopieczne będą walczyć w rewanżu pomimo wygranej wypuszczonej z rąk w poniedziałkowym spotkaniu. - Mieliśmy grać na luzie, ale jednak coś nas paraliżowało - stwierdził Wiesław Czaja.

Akademiczki stały przed realną szansą wygrania w tie-breaku, który rozpoczęły na bardzo dobrym poziomie. Jednak w pewnym momencie stanęły, co wykorzystały gospodynie, wygrywając różnicą dwóch punktów (15:13). Drużynie z Podlasia zabrakło więc naprawdę niewiele.

- Zabrakło nam choćby możliwości zmiany zawodniczek na siatce, bo miałem tylko jedną młodziutką kadetkę, która dopiero wchodzi w zespół. Poza nią nie miałem żadnej. Chodzi mi oczywiście o skrzydłowe. Była jedna środkowa, ale mi potrzebne były zmiany na pozycji przyjmującej i atakującej. Były takie momenty, że trzeba był zmienić i nie było takiej możliwości - powiedział Wiesław Czaja.

Faza play-off różni się od rundy zasadniczej przede wszystkim częstotliwością rozgrywania meczów. Po pięciosetowym spotkaniu, które na pewno wpłynęło na zmęczenie Akademiczek, będą musiały one rozegrać we wtorek rewanż. Niewykluczone, że będzie miał on podobny przebieg do pierwszego ćwierćfinału.

- Dziewczyny są zadziorne jeśli chodzi o rywalizację sportową. Sądzę, że mimo tego zmęczenia i przegranej, która zostaje w głowie, na pewno podejmiemy w rewanżu walkę. Mieliśmy grać na luzie, ale jednak coś nas paraliżowało i nie był to taki mecz, jakiego sobie życzyliśmy. Było jakieś napięcie. Dziewczyny chciały wygrać, co nas też paraliżowało. Robiliśmy zbyt dużo błędów - stwierdził szkoleniowiec AZS-u w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Jednak nie tylko sparaliżowanie chęcią wygranej było powodem minimalnej porażki. Czaja podkreślił rolę, jaką odgrywają zmienniczki w pięciosetowych spotkaniach. - Brak zmienniczek przesądził o naszej przegranej. Trener Kawka robił roszady, a ja nie mogłem. Miałem jedną zawodniczkę, która mogła wejść tylko do drugiej linii - przyznał. - W związku z tym gdy gra się pięć setów, to zawsze tych sił kiedyś zabraknie. Chociażby w tej końcówce dziewczyny grały już na ostatnich siłach. Nie było panowania nad swoimi ruchami. Głowa nie pracowała - zakończył Wiesław Czaja.

Komentarze (0)