Od początku wszystko sprzyjało gospodarzom, których poczynania poza 6000 widzów śledzili także prezydent Bułgarii, minister sportu i parlamentarzyści. Podopieczni Silvano Prandiego do tego stopnia zaskoczyli przyjezdnych, że ci zdobyli jedynie 9 punktów w pierwszej partii. Przeciwko znakomitym serwisom i atakom Bułgarów rywale wystawili właściwie tylko swoją fizyczną obecność na boisku. - Wygląda na to, że przyjechaliśmy raczej oglądać mecz niż w nim grać, zwłaszcza w pierwszym secie. Nie byliśmy przygotowani do tego spotkania - mówił po pojedynku trener Holendrów, Peter Blange.
W drugiej odsłonie gościom szło już nieco lepiej. Trochę skuteczniej zatrzymywali Mateja Kazijskiego i Cwetana Sokołowa, raz po raz wbijających piłkę w parkiet po holenderskiej stronie. To jednak nie wystarczyło i gospodarze ponownie triumfowali z dość znaczną przewagą. Dopiero w trzecim secie podopieczni Petera Blange'a pokazali się tak, jak niedawno w meczu przeciwko Brazylijczykom. Postawili Bułgarom naprawdę trudne warunki i niewiele brakowało, a na dłużej wróciliby do gry. Ostatecznie jednak ulegli 25:27 i tym samym mecz zakończył się po trzech setach.
Bułgaria - Holandia 3:0 (25:9, 25:17, 27:25)
Bułgaria: Żekow, Kazijski (16), Yosifow (9), Aleksiew (7), N. Nikołow(7), Sokołow (16), Salparow (libero) oraz W. Nikołow.
Holandia: van Harskamp (1), Rauwerdink (7), Kooistra (4), Klapwijk (2), Kooy (10), Bontje (3), Maan (libero) oraz Freriks, Lorsheijd (2), van Dijk (7).