Daniel Castellani: Żygadło to moja osobista porażka

Biało-czerwonym nie udało się awansować do turnieju finałowego Ligi Światowej. Trener reprezentacji Polski Daniel Castellani opowiada o tej imprezie oraz o osobistej porażce. Odpowiada również na zarzuty padające pod jego adresem.

Polskim siatkarzom nie udało się awansować do Final Six Ligi Światowej, choć takie było początkowe założenie. Jednak trener Castellani miał inne, ważniejsze cele do zrealizowania podczas tegorocznej Światówki. - Po pierwsze mieliśmy wracać do zdrowia. To było kluczowe. Drugim naszym celem było kontynuowanie pracy z młodymi zawodnikami. W perspektywie mistrzostw świata musiałem dać im pograć. Po trzecie chcieliśmy wejść do Final Six. Zaczynaliśmy od zera, a udało nam się już wiele zrobić. Przede wszystkim wkomponowaliśmy w grupę tych, którzy nie byli z nami rok temu. Teraz Michał Winiarski, Patryk Czarnowski czy Mariusz Wlazły są już częścią tej grupy. Co ważniejsze, coraz mniej mówimy o bolących kolanach, barkach, a coraz więcej o grze moich podopiecznych. To kluczowa sprawa w naszych przygotowaniach do mundialu. Formę ustabilizowali już Łomacz, Ruciak czy Czarnowski - mówi na łamach Przeglądu Sportowego szkoleniowiec Mistrzów Europy.

W tych podsumowaniach nie mogło zabraknąć także sprawy Łukasza Żygadły i jego wyrzuceniu z reprezentacji. - Jestem wściekły, bo ta sprawa nie powinna być tak rozegrana. Łukasz zarzucał mi, że nie mógł trenować z kadrą. To dziwne, bo przecież nie był wtedy w meczowej dwunastce i miał inne zajęcia. Poza dwunastką było w sumie siedmiu graczy i wszyscy trenowali inaczej. Miałem robić wyjątek dla Łukasza? To zresztą mniej ważne. Kluczowe było to, że Żygadło wylał swoje żale przed kamerami, a nie powiedział tego wcześniej nikomu ze sztabu, ani nawet kolegom. Jego kłopotem było to, że osobiste problemy, oczekiwania przedkłada nad dobro drużyny. Takich zachowań nie akceptuję. Kto nie pracuje na to, żeby zespół był lepszy i nie potrafi się dla grupy poświęcać, ten nie będzie u mnie grać. Przynajmniej dopóki to ja tu rządzę - stwierdził Daniel Castellani.

Więcej w Przeglądzie Sportowym.

Źródło artykułu: