Kaliscy kibice ciągle wierzą, że złote lata żeńskiej siatkówki jeszcze powrócą. Po utrzymaniu w stawce drugoligowców MKS Calisia przestała istnieć. Zastąpił ją nowy podmiot - Calisia SA. Nowy właściciel - Robert Radomski zobowiązał się do spłaty starych zaległości oraz wyłożył pieniądze na założenie spółki. Wszystko wskazywało na to, że kaliszanie doczekają się powrotu do normalności. Do tej niestety jeszcze trochę brakuje. Nowy klub nie otrzymał licencji na start na drugoligowych parkietach w sezonie 2010/2011, gdyż nie przedstawił kompletu dokumentów. Tajemnicą nie jest, że brakuje wpisu do KRS. Termin składania wniosków minął 30 lipca. Komisja licencyjna będzie obradować w terminie 9-11 sierpnia i wtedy wyjaśni się sytuacja klubu z grodu nad Prosną.
Całe zamieszanie nie przeszkadza drużynie w rozpoczęciu przygotowań do kolejnego sezonu. Pierwsze treningi odbyły się w poniedziałek. - Będziemy się przygotowywać do sezonu normalnie. Jeżeli się okaże, że nie dostaniemy licencji - trudno. Będzie nam przykro. Jednak zrobimy wszystko, żeby zagrać w lidze. Na razie jest małe zamieszanie, bo weszły nowe związkowe przepisy - opowiada Daniel Przybylski, jeden z opiekunów zespołu, który poprowadził wspomniane zajęcia.
W Kaliszu trenowało dwanaście siatkarek. Gościnnie pojawiła się również Marta Kuehn-Jarek, rodowita kaliszanka, która będzie występować w bydgoskim Centrostalu, ale ten nie wznowił jeszcze zajęć. Młode zawodniczki mają wspomóc bardziej doświadczone Olga Owczynnikowa oraz Magdalena Wawrzyniak, które po dwuletniej przerwie wracają do gry w Calisii. Poza tym zespół wzmocniły również Angelika Bulbak, była libero sosnowieckiego SMS, oraz Kamila Ganszczyk. Zabrakło natomiast Sylwii Grobys, Elizy Szczepaniak i Nikoli Leszczyńskiej, które pożegnały się z klubem.
Trener Przybylski ramowo nakreślił wizję najbliższych tygodni w wykonaniu kaliskiego zespołu. - W dwutygodniowym cyklu mamy zaplanowanych szesnaście treningów. Przygotowujemy się głównie pod kątem motorycznym, czyli siła, szybkość, wytrzymałość i skoczność. Będziemy przeplatać to ćwiczeniami z piłkami. Później planowany jest obóz - opowiada.
Jak na razie trzeba jednak czekać na związkowe decyzje, które mogą pokrzyżować ambitne plany odbudowy kaliskiej siatkówki.