Kamil Górniak: W pierwszym meczu ograliście Argentynę 3:1, w drugim przegraliście 1:3. Czy jakaś różnica była w tych dwóch meczach?
Mateusz Mika: Na pewno Argentyna zagrała o wiele lepiej i popełniała mniej błędów. Mieliśmy takie zadanie, żeby nie psuć zagrywek i nie za bardzo ryzykowaliśmy w tym elemencie gry. Nasi rywale częściej kończyli ataki niż w czwartek i może dlatego taki jest wynik.
Trener Ryś dokonywał wielu rotacji, sprawdzał was. To chyba spowodowane było koniecznością wyboru dwunastki na mistrzostwa.
- Na pewno trener ma ciężki wybór, aby wyselekcjonować tych dwunastu najlepszych. To jest zawsze trudny wybór. Zapewne niebawem wszystko się wyjaśni i dowiemy się, którzy z nas wyjadą walczyć o medale.
Mocno dał się wam we znaki Argentyńczyk Castellani. To nazwisko znane jest w Polsce, a panu chyba szczególnie dobrze kojarzy się z powołaniem do kadry.
- Myślę, że wszyscy, którzy znają się na siatkówce, kojarzą to nazwisko. Ten zawodnik zagrał w piątek bardzo dobry mecz. Trzeba mu pogratulować dobrej dyspozycji. Całe szczęście, że nie będzie grał na mistrzostwach.
Liczy pan na kolejne powołania do kadry seniorów?
- Bardzo się cieszę, że byłem w tej kadrze tyle, ile byłem. To czy znów będę miał okazję do treningów z pierwszą reprezentacją, zależy od naszego trenera.
Jest pan zawodnikiem Resovii. O miejsce w kadrze będzie chyba ciężko, ale liczy pan przynajmniej na dwunastkę?
- To wszystko zależy ode mnie. Jeśli będę prezentował odpowiednią formę, to znajdę się w kadrze. Jeśli nie, to będę musiał jeszcze ciężej pracować na treningach.
Resovia była już wicemistrzem Polski, ostatnio wywalczyła brąz, ale cele na ten sezon są chyba wyższe.
- Nie wiem. Zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądać na początku sezonu. Wszystkie ligowe zespoły wzmocniły się dosyć solidnie. Tak naprawdę przed rozgrywkami trudno powiedzieć, kto będzie w pierwszej czwórce ligi. Wszystko może się zdarzyć. Uważam, że liga się wyrównała.
Jest pan młodym graczem i już się pan zetknął z kilkoma różnymi trenerami oraz szkołami. W kadrze juniorów jest Grzegorz Ryś, w seniorach Daniel Castellani, a w klubie Lubomir Travica.
- Zdecydowanie mam trochę mętlik w głowie. Trzeba z tych opcji trenerskich coś wybrać. Tam gdzie trenuję, muszę grać tak, jak wymaga ode mnie szkoleniowiec.
W Rzeszowie zawsze możecie liczyć na fanów.
- Na pewno tak. Byłem i jestem pod wrażeniem naszych fanów. Ich świetne zachowanie podczas całego sezonu bardzo nam pomaga. Momentami, kiedy cała hala włącza się do dopingu, to jest porażający efekt i czuje się to na własnej skórze. Jest wtedy bardzo sympatycznie.
Wrócę jeszcze do mistrzostw Europy juniorów. Jak pan ocenia szanse Polski na tej imprezie?
- Mam nadzieję, że uda nam się wyjść z grupy. Trafili nam się łatwiejsi rywale niż na mistrzostwach świata we Włoszech, kiedy mieliśmy sporego pecha. Myślę, że wszyscy rywale, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w rywalizacji grupowej, są w naszym zasięgu. Przydałoby się zająć drugie miejsce, żeby z tym rocznikiem w końcu coś osiągnąć. Naszym największym sukcesem jest pierwsze miejsce na Olimpiadzie Młodzieży w Tampere. Chcielibyśmy jednak osiągnąć coś na imprezie rangi mistrzowskiej.
Wyjście z grupy gwarantuje walkę o medale.
- Zgadza się, gdyż wtedy dochodzimy do półfinału. Pozostaje wówczas wygrać tylko jeden mecz i sięga się po medal. Mam nadzieję, że nam się to uda. Na pewno będziemy walczyć o złoto.