Medale są niczym wobec zdrowia - rozmowa z Jerzym Matlakiem, trenerem kadry siatkarek

29 października w dalekiej Japonii swoje mistrzostwa świata rozpoczną siatkarki. Dla szkoleniowca naszych siatkarek miejsce w ósemce będzie sukcesem. Jerzy Matlak ponad wszystkie sukcesy jakie zdobył będąc trenerem, stawia jednak zdrowie własnej żony.

W tym artykule dowiesz się o:

Marek Knopik: Co czuje trener, który musi w godzinie "zero" oznajmić zawodniczce, że po trzech miesiącach pracy na zgrupowaniach nie jedzie na MŚ, tylko wraca do domu?

Jerzy Matlak Dla nikogo to nie jest przyjemna sytuacja. Na całe szczęście, w tym roku tak się ułożyło, że praktycznie na koniec ostatniego zgrupowania nie musiałem tego robić. Uważam jednak, że dla siatkarki jest do dużo większy stres, niż dla trenera. Ja podejmuję tylko decyzję, zawodniczka musi się z nią pogodzić i zostać w domu.

Jakie miejsce na MŚ uzna pan za sukces, nie patrząc na oczekiwania mediów i kibiców?

- Myślę, że jest w tej chwili wiele zespołów, które są zdolne do odniesienia sukcesu. Podobnie zresztą, jak to miało miejsce u panów. Jest pewna grupa drużyn, które można zaliczyć do faworytów. Do kolejnej grupy, powiedzmy średniaków, zaliczyłbym naszą reprezentację. Jesteśmy w tej chwili w najlepszej ósemce światowego rankingu, jeśli osiągniemy taki rezultat, będzie to dla mnie sukces. Uważam, że nawet 9 czy 10 miejsce nie przyniesie nam ujmy. Może dziewczyny widzą to trochę bardziej optymistycznie. Ja wolałbym trochę mniej mówić o wyniku przed imprezą, za to więcej po zakończeniu mistrzostw. Bardzo ważne podczas turnieju będzie przygotowanie fizyczne, bo najlepsze drużyny rozegrają 11 spotkań. Istotne będzie również przygotowanie psychiczne, bo w pierwszym meczu gramy z Japonią i 15 tysiącami par rurek i proszę mi uwierzyć - nie jest łatwo. Warto też wspomnieć o szczęściu, które w sporcie jest bardzo potrzebne. Do Japonii jedziemy jednak przede wszystkim po to, by grać w siatkówkę.

Czy rozpatruje pan czasem swoje decyzje i patrzy wstecz, lub wyrzuca je z pamięci i żyje tylko przyszłością?

- W takiej profesji zawsze pozostają jakieś wątpliwości. Na głowie ma się powołania, sposób przygotowania drużyny itd.. Jestem już na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że kiedy już podejmę jakąś decyzję, to uważam ją za słuszną i w dalszych działaniach się jej trzymam. Bardzo istotne jest to, że to ja ponoszę odpowiedzialność za swoje decyzje.

Kadra ma przed najważniejszą imprezą sezonu kilka dni wolnego. Potrafi pan wypocząć, czy raczej myśli o mundialu ciągle krążą po głowie?

- We wtorek, od nawet nie pamiętam jakiego czasu, miałem możliwość przespacerowania się między normalnymi ludźmi. Oni spacerowali po ulicy, robili zakupy. Powiem szczerze, że im zazdroszczę. Trudno jest jednak z głowy wyrzucić myśli o zespole i mistrzostwach. Dla mnie wypoczynkiem będzie rezultat naszej pracy, pozytywny oczywiście.

Jakie osiągnięcie uważa pan za największy sukces w dotychczasowej pracy trenerskiej?

- Nie ma w mojej karierze takiego wydarzenia. Oczywiście brązowy medal ME 2009 ma swoją wymowę, ale moim największym sukcesem jest całokształt mojej pracy jako trenera. Ilość zdobytych medali z poszczególnymi zespołami, które prowadziłem. Nie miałem podczas pracy jako trener znaczących porażek, natomiast moja forma, jeśli można tak powiedzieć, zawsze prowadziła do zdobyczy medalowych i była równa podczas całej kariery. Nie miałem jednorazowych przebłysków, ale nie miałem też jakichkolwiek wpadek.

Czy jest szansa, by po mistrzostwach świata zmienił pan zdanie?

- Bardzo bym chciał, ale to nie są mistrzostwa Europy. Światowy mundial, to o wiele bardziej wymagająca impreza. Skala trudności jest dużo większa. Mam nadzieję, że wspólnie z dziewczynami staniemy na wysokości zadania i będziemy się cieszyć z osiągniętego wyniku.

Anna Werblińska zbiera ostatnio znakomite recenzje. Czy może zostać gwiazdą nadchodzących mistrzostw?

- W takim turnieju jest bardzo ciężko zostać gwiazdą, bo tam zagra wiele znakomitych siatkarek. Powiedzmy, że może zostać jedną z gwiazd. Ja bym sobie jednak życzył, by komplementowano cały nasz zespół i by to była taka nasza wieloosobowa duża gwiazda. Oczywiście Anna Werblińska jest bardzo dobrą siatkarką, ale bez dobrej gry całego zespołu nikt ją nie zauważy. Gwiazdą mistrzostw nie może zostać zawodniczka, której zespół zajął powiedzmy 12 miejsce. Potrzebna jest dobra gra całej drużyny, a na Anię oczywiście bardzo liczymy.

Okres przygotowań do MŚ został zakończony. Był trudniejszy, czy łatwiejszy niż zeszłoroczny czas pracy z kadrą przed mistrzostwami Europy?

- Dla mnie osobiście, nie będzie już nigdy nic trudniejszego, niż zeszłoroczne przygotowania do ME, które zostały rozegrane w naszym kraju. Również ze względów czysto osobistych, sam turniej mistrzowski był dla mnie bardzo trudny. Miałem bardzo mało czasu na przygotowanie drużyny. Miałem wiele siatkarek, dla których kadra to było zupełnie nowe doświadczenie. Z różnych powodów kilka bardzo dobrych zawodniczek zrezygnowało z gry w reprezentacji. Mimo takich przeciwności losu zdobyliśmy brązowy medal. Ten medal jednak, jak również te 20, które zdobyłem wcześniej, pracując w klubach to nic, wobec tego co spotkało moją żonę podczas rozgrywania mistrzostw Europy. Kiedy człowiek zabiegany jest ciągłą pracą, nawet nie ma czasu pomyśleć o rodzinnym domu. Robi to dopiero wtedy, gdy spotka go coś złego. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że moja żona dostała drugie życie. To jest najważniejsze. Mecz można przegrać jeden, drugi czy trzeci. Potem to wszystko można nadrobić. Ze zdrowiem jest trochę inaczej.

Źródło artykułu: