Bydgoska Delecta przegrała w sobotę przed własną publicznością 1:3 w meczu z Politechniką Warszawką, który miał być dla zespołu Waldemara Wspaniałego momentem przełamania. Najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole gospodarzy był Grzegorz Szymański, który zdobył 18 punktów. Doświadczony atakujący mecz rozpoczął na ławce, ale na boisku pojawił się już po paru minutach, kiedy bydgoszczanie przegrywali 1:4. 32-letni siatkarz przypominał przez moment zawodnika ze swoich najlepszych lat kariery, kiedy na siatce był nie do zatrzymania. W kluczowych momentach zepsuł jednak parę akcji i w ostatniej partii został zastąpiony przez Dawida Konarskiego.
- Dobrze, że trener mnie ściągnął, bo w pewnym momencie zaciąłem się i nie skończyłem dwóch najważniejszych piłek. Dawid jest podstawowym graczem, więc była szansa, że wniesie jeszcze więcej niż ja w tym momencie. Myślę, że to była słuszna zmiana - powiedział Grzegorz Szymański. - Oni zagrali lepiej, pomimo tego, że graliśmy naprawdę bardzo dobrą siatkówkę - dodał atakujący Delecty.
Bydgoski zespół ma za sobą spotkania z teoretycznie słabszymi rywalami, z których i tak nie może być zadowolony. Przegrane mecze z Wieluniem i Kielcami miały zakończyć się innym wynikiem, a i w pojedynku z Warszawą siatkarze Delecty byli bliscy doprowadzenia do tie-breaka. Teraz przyjdzie pora na sprawdzenie swoich możliwości z rywalami wymienianymi w gronie potentatów do medali. W środę bydgoszczanie zagrają w Bełchatowie ze Skrą.
- Teraz mamy praktycznie tych najmocniejszych przeciwników. Wiadomo, że będziemy walczyć i szukać wszędzie punktów. Szkoda, że dzisiaj się nie udało, bo była duża szansa, ale nie będziemy się poddawać na pewno - zapowiada Szymański.
Delecta zajmuje po pięciu meczach ósmą lokatę w tabeli Plus Ligi, ma tyle samo punktów co Indykpol AZS Olsztyn i wyprzedza o jedno "oczko" Pamapol Wieluń.