Wojciech Ferens: Musimy powalczyć we własnych umysłach

Akademicy z Olsztyna po kiepskiej grze ulegli we własnej hali mistrzowi Polski. Wygranej trudno było się spodziewać, ale lepszej postawy na pewno. Przyjmujący olsztynian Wojciech Ferens w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wskazywał na zły odbiór zagrywki, ale trudno tłumaczyć tym wszystkie problemy jego zespołu. Dotychczasowa postawa Akademików jest negatywnym zaskoczeniem ligi, a co gorsza, samym zawodnikom trudno jest znaleźć skuteczną diagnozę i radę na problemy.

Kibice AZS-u Olsztyn w sobotnim spotkaniu zaskoczyli wszystkich niezwykle efektowną oprawą z okazji 60-lecia swojego klubu. Nastrój wyjątkowości i święta dość szybko musiał jednak ustąpić przygnębieniu na przepełnionych trybunach hali Urania. Zawodnicy nie dostosowali się do kibiców i rozegrali fatalne spotkanie. Kolejne.

19-letni Wojciech Ferens wprawdzie rozpoczął mecz w kwadracie dla rezerwowych, ale w jego trakcie wszyscy przyjmujący Akademików po kolei musieli się mierzyć z ciężką zagrywką bełchatowian. Zawodnik przyczyn porażki dopatrywał się m. in. właśnie w tym elemencie. - Powszechnie wiadomo, że Skra jest zespołem mocno zagrywającym - mówił po meczu naszemu portalowi. - Praktycznie każdy zawodnik tej drużyny ma duży potencjał na zagrywce i potrafi go wykorzystywać. Fakt, odrzucali nas mocno od siatki i to na pewno przeszkadzało nam w grze w ataku. Żeby grać z nimi na równym poziomie, trzeba naprawdę dobrze przyjmować. Nam się to niestety nie udało.

Na wygraną z liderem tabeli w Olsztynie nikt nie liczył. Jednak rozmiary porażki i postawa zawodników w dwóch pierwszych setach przygnębiały. Sprawiali wrażenie, jakby nawet nie próbowali podjąć walki. - Na pewno próbowaliśmy - zapewnił Ferens. - Ale jak widać się nie dało. Przeciwnik dał nam pograć na tyle, na ile wszyscy widzieli. Cieszę się, że udało się powalczyć w trzecim secie. Miejmy nadzieję, że to będzie jakiś pozytywny akcent do walki z następnymi przeciwnikami.

Postawa i ostatnie miejsce w tabeli olsztynian były przed sezonem trudne do przewidzenia. Wprawdzie w zespole zmieniło się aż ośmiu zawodników, ale to w PlusLidze żadna nowość, a okres przygotowawczy został przeprowadzony bez kontuzji, w świetnych warunkach i w pełnym składzie. "Na papierze" nowi zawodnicy mieli być gwarantem dużo lepszej gry niż sezon wcześniej, jednak jak na razie trudno doszukiwać się pozytywów. - Ciężko w zasadzie powiedzieć, z czego to wynika, naprawdę - Wojciech Ferens starał się postawić jakąś diagnozę. - Na treningach wszystko wygląda bardzo dobrze. Być może w warunkach meczowych nie potrafimy sprzedać wszystkich swoich umiejętności i tych dobrych rzeczy, które wykonujemy na treningu. Miejmy nadzieję, że uda nam się trochę przełamać. No i że będziemy mieć trochę szczęścia w końcówkach, bo przegrywaliśmy ich do tej pory sporo, brak nam szczęścia w nich.

Trudno jednak mówić tylko o braku szczęścia w sytuacji, gdy zespół zamyka ligową tabelę, a zawodnicy w każdym meczu popełniają ogromną ilość błędów własnych. Do tego często widać na boisku brak determinacji i zespołowości. Olsztynianom wstrząs jest pilnie potrzebny. - Troszeczkę musimy powalczyć sami ze sobą we własnych umysłach i przenieść na boisko to, co mamy najlepsze - stwierdził młody olsztyński przyjmujący. - Całe szczęście, że nie ma w zespole nieporozumień, a atmosfera jest naprawdę dobra. Wspieramy się nie tylko jako zawodnicy, ale zarząd także nas wspiera. Wszyscy wiedzą, że naprawdę się staramy. Ale niestety czasem wygląda to tak jak wygląda. Miejmy nadzieję, że uda się to wszystko jakoś przełamać.

Przed ekipą z Olsztyna kilka dni spokojnego treningu ze względu na pucharową środę. W sobotę w Jastrzębiu będziemy mogli się przekonać, czy zespół poczynił jakiś postęp w swojej grze i postawie.

Komentarze (0)