Igor Prielożny: Kto za dużo chce, ten ma związane ręce

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali pierwszy pojedynek w siatkarskiej Lidze Mistrzów z drużyną ACH Volley Bled. Podobnie było przed rokiem, kiedy ulegli na inaugurację Panathinaikosowi Ateny. - Chciałbym podkreślić, że w końcówce nie zrealizowaliśmy tego, co sobie założyliśmy - powiedział słowacki szkoleniowiec.

- Graliśmy bardzo walecznie, ale już w pierwszym secie Bled nam pokazał, że jest bardzo dobrym zespołem, równym we wszystkich elementach. Musieliśmy czekać na swoją szansę i dostaliśmy ją w trzeciej partii. Bardzo szkoda czwartego seta - komentował po spotkaniu trener Jastrzębskiego Węgla, Igor Prielożny. Jastrzębianie przegrali pierwsze dwie partie, trwoniąc w nich kilkupunktowe prowadzenia. - Nie ma sensu rozmawiać o pierwszych dwóch setach, bo tak się ułożyło, jak się ułożyło. Kolejne dwie partie przebiegały już po naszej myśli. Chciałbym podkreślić, że w końcówce nie zrealizowaliśmy tego, co sobie założyliśmy. Trzy zepsute zagrywki w końcowym fragmencie pokazują, że za bardzo chcieliśmy, a kto za bardzo chce, ten ma związane ręce - kontynuował słowacki szkoleniowiec.

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali trzeci mecz z rzędu, dwa w PlusLidze oraz inauguracyjny w Lidze Mistrzów. - Po naszej grze widać, że jesteśmy niepewni w swoich poczynaniach. To efekt wyników, jakie ostatnio osiągamy. Statystyki spotkania z mistrzami Słowenii nie prezentują się źle, różnica polegała na tym, że oni w swych szeregach mieli zawodnika, który potrafił w końcówce meczu zagrać asa serwisowego, a my zepsuliśmy trzy zagrywki - wyjaśniał trener Jastrzębskiego Węgla. W całym spotkaniu gospodarze popełnili aż 24 błędy w polu zagrywki.

Czy jastrzębianie znajdą czas na przeanalizowanie porażki. Już w piątek wicemistrzowie Polski stoczą kolejny bój w PlusLidze. Zagrają na własnym parkiecie z drużyną AZS-u Olsztyn. - Musimy przeanalizować własną grę. Są złe sytuacje, które się powtarzają. Nasi zawodnicy muszą odzyskać pewność siebie i w tych sytuacjach zachowywać się inaczej, lepiej - zakończył z nadzieją Igor Prielożny.

Komentarze (0)