AZS UEK Kraków wygrał na własnym parkiecie z PLKS-em Pszczyna i przed rewanżem krakowianki są w bardzo dobrej sytuacji. Ale trzeba też przyznać, że miały dużo szczęścia, ponieważ każdego seta zwyciężały nieznacznie. - Mecz przeciwko PLKS-owi był bardzo ciężki. Cały czas trenujemy na pełnym gazie, te pięć setów, które zagrałyśmy w Pile dały nam się we znaki i było to widać w tym spotkaniu - powiedziała Karolina Surma. Podopieczne Tomasza Klocka grały bardzo nerwowo. Na początku każdego seta gospodynie popełniały niezliczoną liczbę błędów własnych. O ile na początku meczu można było to zrozumieć, to po każdej kolejnej partii, nawet tej wygranej, sytuacja się powtarzała. - Tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa, ponieważ trudno gra się bez świeżości. Każdy set się dla nas liczył. Chcemy przejść do następnej rundy Pucharu Polski. Zatem w tym spotkaniu towarzyszył nam duży stres. Poza tym miałyśmy gdzieś w głowach to, że z PLKS-em Pszczyna przegrałyśmy już w lidze - tłumaczyła środkowa AZS-u UEK.
Mimo wszystko krakowiankom udało się wygrać 3:1 i są w bardzo dobrej sytuacji przed rewanżem w Pszczynie. Był to kolejny mecz, w którym podopieczne Klocka sprawiły niespodziankę, ponieważ w przeciwieństwie do PLKS-u jeszcze nie mają aspiracji by awansować. Najwyraźniej AZS UEK jest w wysokiej formie, w ubiegłą sobotę urwał punkt liderowi z Piły. - W spotkaniu z PTPS-em Piła zabrakło nam trochę szczęścia. Powinnyśmy wygrać ten mecz. Też nas to trochę dobiło, że po bardzo dobrej naszej grze i walce nie udało nam się przywieźć więcej punktów - powiedziała Surma. - Trochę tamten wynik przełożył się na pojedynek pucharowy, wtedy mogliśmy wygrać, a tego nie zrobiłyśmy. Była obawa, że teraz może być podobnie - dodała.
Spotkanie rewanżowe w ramach Pucharu Polski już za dwa tygodnie, ale przed nim krakowianki czekają dwa bardzo trudne pojedynki. Już w najbliższą sobotę zagrają w Ostrowcu Św. z KSZO, czyli jednym z kandydatów do pierwszej czwórki, a tydzień później w Żukowie ze spadkowiczem z PlusLigi Kobiet.