Jarosław Bodys: W tym sezonie nie ma jednej wybijającej się drużyny, jak Trefl czy Gwardia

PLKS Pszczyna był przed sezonem stawiany w roli kandydata do awansu. Pszczynianki w I lidze kobiet zajmują dopiero siódme miejsce, ale do trzeciego Chemika tracą tylko jedno oczko. Ponadto PLKS przegrał pierwsze spotkanie w V rundzie Pucharu Polski z AZS-em UEK Kraków, który chce bezpiecznie utrzymać się w lidze. Co prawda podopieczne Jarosława Bodysa nie straciły szansy na grę w kolejnej rundzie, ale stoją przed trudnym zadaniem. - W tym roku każdy mecz jest bardzo trudny. Wszystkie ekipy przedstawiają obraz gry pierwszej czwórki sprzed dwóch-trzech lat - stwierdził trener PLKS-u.

Łukasz Płócienniczak
Łukasz Płócienniczak

Zespół PLKS-u uległ w środę AZS-owi UEK Kraków 1:3 w ramach V rundy Pucharu Polski. Przed pojedynkiem rewanżowym pszczynianki nie są w najlepszej sytuacji. U siebie będą musiały wygrać 3:0 lub 3:1 z lepszym bilansem małych punktów. - W Krakowie nie był istotny wynik. Ważne jest to, w jakim stylu zagraliśmy. Moim zdaniem jest niedopuszczalne żeby zespół pierwszoligowy tak grał. Cztery piłki zagraliśmy dobrze, a kolejne cztery tak, że nie powinniśmy się pokazywać na parkietach trzeciej ligi - grzmiał po porażce trener Jarosław Bodys.

Czy ekipa PLKS-u jest w stanie wygrać mecz rewanżowy? Bodys wierzy w swój zespół, ale podkreśla, że będzie to kolejny trudny pojedynek.- Mam przyjemność prowadzić zespoły kobiece na zapleczu PlusLigi Kobiet już ósmy sezon. W tym roku każdy mecz jest bardzo trudny. Wszystkie ekipy przedstawiają obraz gry pierwszej czwórki sprzed dwóch-trzech lat - stwierdził trener PLKS-u i dodał. - Wtedy była tylko jedna drużyna wybijająca się, jak Trefl czy Gwardia. W tej chwili każdy z każdym może przegrać. Politechnika Śląska zwyciężyła z KSZO, SMS Sosnowiec ogrywa KS Murowana Goślina, nic w tej chwili nie jest pewnego. Moim zdaniem wszystko zależy od tego jak dobrze zespół zagra i jak mało popełni błędów. Trzeba przyznać, że w tym pierwszym spotkaniu obie drużyny popełniły niezliczoną ilość błędów własnych.

Mimo, że to krakowianki są bliższe awansu do kolejnej rundy, to zawodniczki PLKS-u Pszczyna bardzo chcą dalej grać w Pucharze Polski i spotkać się z ekipami z PlusLigi Kobiet. Nawet jeżeli uda im się awansować, to będą musiały zostawić sporo zdrowia na parkiecie. Takie męczące mecze mogą się odbić na kondycji siatkarek pod koniec sezonu, a więc w najważniejszej jego części. - Mój zespół jest dobrze przygotowany kondycyjnie. To jest już przedsionek ekstraklasy. Na parkietach nie grają juniorki, tylko zawodniczki starsze i nie uważam żeby zagranie dwóch meczów w tygodniu w jakikolwiek sposób oddziaływało na ich wytrzymałość, wydolność i siłę - tłumaczył Bodys. - Spotkania pucharowe nam się przydały, ponieważ w tym sezonie drużynę zasiliło pięć nowych zawodniczek. To są bardzo duże zmiany, zatem im więcej zagramy, tym dla nas lepiej. Najważniejsze żeby wyciągać wnioski. Trzeba błędy popełnione w jednym spotkaniu eliminować w następnym - dodał.

PLKS przed sezonem był stawiany jako kandydat do awansu, ale w samych rozgrywkach gra bardzo nierówno. W lidze pszczynianki potrafią zagrać świetny mecz i wygrać z najlepszą ekipą w lidze, a tydzień później przegrać ze słabeuszem. Zajmują odległe siódme miejsce, ale do trzeciej lokaty mają straty tylko jedno oczko. Zatem wszystko może się jeszcze wydarzyć. - Swoim zawodniczkom już na pierwszym treningu postawiłem za cel awansować. Nie wyobrażam sobie żeby jakiś zespół miał za cel nie spaść z ligi, bo to tak naprawdę żaden cel. Mamy grać o pierwszą lokatę, a co życie pokaże to inna sprawa. Ale jeżeli takich zadań nie stawiamy przed drużyną, to czego później możemy od nich wymagać - zakończył Bodys.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×