Słaba psychika problemem AZS Skawa UEK Kraków?

Siatkarki AZS Skawa UEK Kraków są rewelacją pierwszoligowych rozgrywek. Zespół, który przed sezonem był wielką niewiadomą ze względu na brak spektakularnych transferów już nie raz pokazał, że do osiągnięcia dobrych wyników nie są potrzebne wyłącznie wielkie nazwiska. Po meczach z zespołami z Polic, Pszczyny, Murowanej Gośliny i Piły przyszedł czas na sprawienie niespodzianki w Ostrowcu. Co ciekawe po raz kolejny niewiele zabrakło, aby można było mówić o sensacji.

Drużyna beniaminka spod Wawelu w meczu przeciwko KSZO Ostrowiec rozegrała czwarty w tym sezonie tiebreak. Podobnie jak w starciach z Chemikiem Police na własnym parkiecie oraz wyjazdowych potyczkach z PTPS Piła, PLKS Pszczyna także tym razem Akademiczki z Krakowa musiały uznać wyższość rywalek i cieszyć się ze zdobycia jednego punktu. Godnym uwagi jest również fakt, że we wszystkich wymienionych spotkaniach podopieczne Tomasza Klocka przegrywały piątą partię zaledwie dwoma punktami. Czyżby więc problemem zespołu była psychika? - O problemy z psychiką swojego zespołu nie podejrzewam. W ubiegłym sezonie wygraliśmy wiele spotkań po tie-breaku, a przede wszystkim ten najważniejszy, o awans do I ligi. Czasami jest tak, że przeciwnik ma lepsze ustawienie na boisku, lepiej gra, czasami my chcemy skończyć zbyt pewnie - tłumaczy swoje podopieczne opiekun krakowskiej drużyny.

W sobotnim starciu kluczem do zwycięstwa okazał się odbiór zagrywki. Przyjezdne przez większość spotkania miały problemy z tym elementem, przez co znacznie ograniczone pole manewru miała rozgrywająca zespołu Iwona Kuskowska. - Zabrakło nam lepszego przyjęcia. Rywalki odrzuciły nas zagrywką, nie mogliśmy pograć na siatce tak jakbyśmy tego chcieli. Z kolei KSZO grał bardzo odważnie, mimo że w drużynie z Ostrowca Św. przyjęcie też wcale nie było idealne, do jednak skrzydłowe gospodyń spisywały się na medal - przyznał Tomasz Klocek.

Szkoleniowiec po meczu w Ostrowcu mimo straconej szansy na zwycięstwo wyjątkowo spokojnie przyjął wynik pojedynku. Tym bardziej, że jego podopieczne zdołały zrealizować plan minimum czyli zdobyć jeden punkt. - Mecz był zacięty, ale również nerwowy, zarówno z jednej jak i z drugiej strony. To KSZO miał tu więcej do stracenia, my w zasadzie nic. Przed sezonem taki wynik i punkt w Ostrowcu Św. bralibyśmy w ciemno. Okazało się, że można było tu jednak ugrać więcej, bo końcówka tie-breaka była emocjonująca, grana na przewagi. Mimo wszystko, zadowoleni jesteśmy z tego punktu - przyznał Tomasz Klocek na łamach serwisu azs.kszo.info.

Źródło artykułu: